Data: 2003-05-04 05:44:34
Temat: Re: Czy lekarz był mądry?
Od: JB <j...@p...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Primo - odpowiadam tak, bo taki mam zwyczaj. W przeciwieństwie do
ciebie nie korzystam z MS OE, więc nie wiem jak ustawia. Korzystam z
Pan-a pod linuxem. Jeśli taki sposób odpowiadania ci się nie podoba,
to możesz GRZECZNIE zwrócić uwagę - zapewniam, że ją uwzględnię.
>Primo - odpowiadaj POD cytatem, a nie jak MS OE głupio ustawia.
>
Chętnie, to znaczy konkretnie jak często? Ja się akurat spotykam ze
stosowaniem tego leku rzadko. Może nie warto uogólniać bez sensu?
>>Tetracykliny popularne w Polsce???
>Ano tak - tanie i np. taka doksycyklina jest chętnie stosowana.
>>Tylko my w Polsce mamy problem z narastaniem poziomu ESBL? Jaki to ma
>>związek z poprzednim mailem?
Czyżbym twierdził coś innego? Ponawiam pytanie: jaki to ma związek z
poprzednim mailem?
>A taki, że oporność na leki zależy od popularności danych leków.
Nie zrozumiałeś mojej odpowiedzi. Idąc twoim tokiem myślenia nigdy nie
będzie można porównać toksyczności nowego leku z toksycznością
starego, bo zawsze może się okazać, że badania którejś fazy nie były
dokładne, a obserwacja jest zbyt krótka. Stwierdzenie, że nie
wszystkie działania niepożadane zostaną wykryte jest banalne -
wiadomo, że tak, ale jednak na czymś się trzeba na co dzień opierać. I
są to badania kolejnych faz. A propos: jeśli nie można stwierdzić, że
nowe antybiotyki są mniej toksyczne, to nie można chyba również
stwierdzić, że są toksyczne bardziej?
>Nie zrozumiałeś tezy - dawniej źle robiono fazę III i dziś lepiej są
>wykrywane działania niepożądane przed rejestracją, ale nie oznacza to,
>że działania niepożądane zostaną wszystkie wykryte.
>Więc nie można mówić, że dany lek jest super-/hiper a priori.
Zachwycano się tak samo, jak czym? Proszę o wyjaśnienie.
>BTW. 20 lat tak samo zachwycano się cefalosporynami III generacji a 3
>lata temu streptograminami.
>
To już jest poważny zarzut. Proponuję udowodnienie, że tak się dzieje
NAJCZĘŚCIEJ - fakty, liczby i t.d.
>I najczęściej podaje leki, jakie pomogą uzyskać tytuł "best prescribera"
>w danej firmie.
>
>>A poziom wiedzy lekarzy-klinicystów jest dokładnie
>>taki, jak poziom wiedzy i zaangażowania asystentów, którzy kształcili ich
>>w Akdemiach Medycznych.
Po reakcji widzę, że ubodło. Więc jednak prawdziwe (że wspaniałe, to
nie twierdzę - zachowujmy jednak umiar). Żeby się DOkształać, to
trzeba mieć najpierw WYkształcenie.
>Ale wspaniałe wytłumaczenie.:-)))
>A zatem nie istnieje pojęcie dokształcania się.
>Nie dziwię się tedy niczemu, bo jeśli ktoś skończył studia w 1980 i
>specjalizację uzyskał w 1990, to już się nie dokształca.
>
>>No i co z tego wynika? Ano tylko to, żeby uważać osądami. I nic poza tym.
Gdzie napisałem, że zdobywanie wiedzy ma się kończyć na studiach?
Proszę o cytat. Dam przykład: poziom patofizjologii na mojej AM był
denny - obcinanie głów szczurom wciśnięte pomiędzy inne, "ważniejsze"
bloki. Ponieważ był denny, dopiero po studiach zorientowałem się, że
dziedzina ta jest podstawą jakiegokolwiek samodzielnego rozumowania.
Musiałem kupić za całą pensję amerykański podręcznik (dostępny wówczas
w Polsce Horst był poniżej wszelkiej krytyki) i sam się nauczyć
PODSTAW. Straciłem czas i pieniądze na coś, czego powinienem się
nauczyć na studiach. Przy okazji: na egzaminie miałem 5, więc AM
uznała mnie za osobę bardzo dobrze tę nieszczęsną patofizjologię
znającą. Czy nadal twoim zdaniem poziom wiedzy i zaangażowania
asystentów Akademii Medycznych nie rzutuje na poziom przyszłej wiedzy
lekarzy?
>Sam się "wkopałeś" pisząc to, co powyżej - jeśli ktoś po 20 latach
>stosuje te same metody, jakie poznał na studiach, to pozostaje tylko
>modlić się, żeby nie on mnie leczył.
Jako niewierzący nie uważam, że trzeba się tylko modlić - na ogół
wystarczy obserwować.
|