Data: 2003-05-04 07:46:18
Temat: Re: Czy lekarz był mądry?
Od: JB <j...@p...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 4 May 2003 00:27:39 +0200, x...@p...onet.pl wrote:
Zdaje sie, że nie całkiem.
>> - leczenie kataru siennego Depo-Medrolem przez lekarza rodzinnego w USA
>
>No ta kwestie , z pomoca Piotra to juz sobie wyjasnilismy...
>
Nie ma tam takiego stwierdzenia. Jest stwierdzenie: oszczędzał na rtg?
Dla ułatwienia: to co widać na końcu rzeczonego stwierdzenia, to znak
zapytania.
>A teraz tez umiem odczytac reszte tej historii. Kluczem dla mnie jest
>stwierdzenie : >>oszczedzajac na rtg<< . Kazde badanie RTG dla mieszkanca
>Kanady jest bezplatne !
>
Historia oczywiście do bani. Nikt badania rtg nie zalecił (przy
okazji: matka zwróciła też uwagę na to, że lekarz nie zbadał np.
węzłów chłonnych dziecka). Zalecono tylko paracetamol, tłumacząc, że
to tylko przeziębienie. Ponieważ gorączka rosła i dziecko czuło się
coraz gorzej, ponownie poszła do lekarza i ponownie została
zapewniona, że to przeziębienie. Ponieważ matka jest lekarzem
(wprawdzie dermatologiem, ale czuła, że coś nie gra) wsadziła dziecko
do samolotu i odesłała do Polski. Czy i ile płaciła - tego nie wiem,
bo nic nie wspominała.
>A wiec moim zdaniem historia wyglada tak.
>
>Wspomniany 6 latek przylecial w odwiedziny do Kanady z Polski. Zachorowal. Co
>wcale nie jest niczym nadzwyczajnym. Poszedl do lekarza rodzinnego w tym kraju.
>Lekarz dal acetaminophen i skierowal na RTG ( trwa to , w moim przypadku cos
>kolo pol godziny - godzine). Tutaj matka dowiedziala sie, ze RTG bedzie
>kosztowac stowe. I o ile mogla przebolec $30 dla lekarza, to stowa. juz stala
>sie problemem.
>
Bez komentarza.
>Bo Polacy, przyjedzajacy w odwiedziny, do Kanady, wcale nie zdaja sobie sprawe,
>ile leczenie w tym kraju moze kosztowac. Jak juz wykupuja polise
>ubezpieczeniowa, to taka najtansza, na $20.000.
>
No więc nie dowiedziała się, że dziecko ma zapalenie płuc...
>Przypuszczalnie dowiedziala sie, tez, ze jezeli dziecko ma zapalenie pluc, to
>winno byc przyjete do szpitala ( bo tak sie tutaj robi). A szpital kosztuje od
>$400 do ponad $1000 dziennie. Nie liczyc oplat dla lekarzy, ktorzy pobieraja
>osobno.
Nie leczę dzieci, ale prosto z lotniska dziecko trafiło do szpitala,
więc zakładam, że stan ten taki znowu lekki nie był. Podejrzenie
zapalenia płuc wysunął lekarz izby przyjęć na podstawie badania
przedmiotowego i podmiotowego, a potwierdził to badaniem rtg. Podanie
antybiotyku spowodowało szybką poprawę.
>
>No wiec jak matka sie o tym wszystkim dowiedziala to wsadzila dziecko do
>samolotu i odeslala do Polski. Widocznie nie bylo dziecko w stanie ciezkim -
>skoro podroz znioslo. Co tylko uprawdopadabnia moja interpretacje, ze chodzilo
>tutaj o sprawe wirusowa.
>
W Polsce nie. A w Kanadzie tak się leczy?
>Czy w Polsce wirusowe zapalenie pluc leczy sie u 6 letniego dziecka
>antybiotykami ?
>
Dobrze, jeśli o tym wie. A wiedzieć nie musi.
>Jezeli pacjent jest chory-chory to zawsze moze w Kanadzie zglosic sie
>bezposrednio do szpitala. Nie potrzeba zadnego skierowania. Od nikogo... Co
>rowniez odnosi sie do 6-latka z zapaleniem pluc.
>
Jak już wspomniałem - interpretacja do bani.
>Taka jest moja interpretacja wydarzen. Jezeli sie myle, no to mowi sie trudno.
>W kazdym razie tak to wyglada w porownaniu z realiami kanadyjskimi.
Jak ktoś nie jest "permanent resident" to widać ucieka, zwłaszcza gdy
cudna kanadyjska medycyna mu nie pomaga.
>Zaden "permanent resident" ( w tym i obywatel Kanady) nie wysle dziecka do
>Polski, jak mu lekarz rodzinny nie bedzie leczyl dziacka w sposob przez niego
>oczekiwany. Pojdzie do drugiego lekarza rodzinnego, albo do pediatry, albo do
>szpitala i poprosi o "druga opinie" ( lub nawet trzecia). Nazywa sie to "zasada
>wolnego wyboru lekarza".
>
>
No tak - głupia kobieta rzuca kalumnie na nieomylnych kanadyjskich
lekarzy.
>Przypuszczam, ze mamusia opowiada te bajeczki, po to tylko, aby usprawiedliwoc
>swoja oczywista lekkomyslnosc ( w postaci nie zabezpieczenia ubezpieczenia
>chorobowego).
>
>
>> - pacjent z pociskiem rewolwerowym w jamie opłucnowej zaopatrzony plastrem
>> w brytyjskim szpitalu i t.d.
>
W czasie jakiegoś ulicznego zbiegowiska w Londynie (jakaś parada, czy
coś w tym rodzaju) facet poczuł bardzo silne uderzenie w klatkę
piersiową. Ponieważ bardzo bolało, było mu duszno i poleciała krew
poszedł na izbę przyjęć (czy jak się to tam nazywa). Tam ranę przemyto
i naklejono opatrunek. Ponieważ pomimo zagojenia się rany i ustąpienia
duszności nadal odczuwał ból, po przyjeździe do Polski zgłosił się do
lekarza - ten zlecił rtg, które wykazało obecność ciała obcego (kuli
rewolwerowej małego kalibru, jak się potem okazało) w jamie
opłucnowej. Przypadek znam z prezentacji w Inst. Chorób Płuc lub
którejś z klinik torakochirurgicznych, więc więcej szczegółow podać
nie umiem.
>Radbym poznac blizsze fakty.
>
>> No i co z tego wynika? Ano tylko to, żeby uważać osądami. I nic poza tym.
>>
>
>
Właśnie, właśnie.
>A no wlasnie, wlasnie !!!
>
JB
|