Data: 2003-05-04 07:28:33
Temat: Re: Czy lekarz był mądry?
Od: Artur Drzewiecki <d...@n...poczta.cierpie.onet.spamu.pl.qvx>
Pokaż wszystkie nagłówki
>Primo - odpowiadam tak, bo taki mam zwyczaj. W przeciwieństwie do
>ciebie nie korzystam z MS OE, więc nie wiem jak ustawia. Korzystam z
>Pan-a pod linuxem. Jeśli taki sposób odpowiadania ci się nie podoba,
>to możesz GRZECZNIE zwrócić uwagę - zapewniam, że ją uwzględnię.
Po pierwsze, korzystam z Agenta a nie OE i przepraszam za ostrą
wypowiedź, ale trochę czytuję Usenet i zauważam, że ci użytkownicy OE,
którzy wiedzą, co i jak zmienić oraz chcą to zrobić, to dawno to
zrobili.
A pozostali najwyżej dorabiają tylko ideologię do swej niewiedzy.
Tedy przepraszam i GRZECZNIE proszę, żebyś przy odpowiadaniu na moje
posty pisał pod cytatem.
>Chętnie, to znaczy konkretnie jak często? Ja się akurat spotykam ze
>stosowaniem tego leku rzadko. Może nie warto uogólniać bez sensu?
Opieram się na opiniach farmakologów i mikrobiologów, jak chociażby:
- prof. Dzierżanowskiej,
- prof. Hryniewicz,
- prof. Meszarosa
którzy znają w miarę statystyki zużycia antybiotyków różnych grup w
całej Polsce.
>Czyżbym twierdził coś innego? Ponawiam pytanie: jaki to ma związek z
>poprzednim mailem?
Podałeś przykład niskiej oporności pałek G(-) izolowanych w Polsce na
pefloksacynę, który de facto świadczy tylko o tym, że ten lek jest mało
popularny w Polsce a nie o tym, że mamy lepszą "politykę antybiotykową",
bo jej nie mamy w ogóle.:-)
>Nie zrozumiałeś mojej odpowiedzi. Idąc twoim tokiem myślenia nigdy nie
>będzie można porównać toksyczności nowego leku z toksycznością
>starego, bo zawsze może się okazać, że badania którejś fazy nie były
>dokładne, a obserwacja jest zbyt krótka. Stwierdzenie, że nie
>wszystkie działania niepożadane zostaną wykryte jest banalne -
>wiadomo, że tak, ale jednak na czymś się trzeba na co dzień opierać. I
>są to badania kolejnych faz.
>A propos: jeśli nie można stwierdzić, że
>nowe antybiotyki są mniej toksyczne, to nie można chyba również
>stwierdzić, że są toksyczne bardziej?
Owszem, dlatego przyjąć powinno się toksyczność porównywalną, czyli nie
używać leków masowo choćby i z tego względu (abstrahuję od oporności na
szerokostosowany lek).
I zgadzam się, że w USA jest bardzo wysoki poziom oporności na
antybiotyki wynikły z ich nadużywania (nie tylko w lecznictwie), ale tam
to spostrzeżono i coś się z tym robi.
I po co mamy powielać ich stare błędy, skoro możemy ich uniknąć.:-)
>Zachwycano się tak samo, jak czym? Proszę o wyjaśnienie.
Jak każdym nowowprowadzanym lekiem (taki skuteczny i bezpieczny).
Nihil novi. Więc nie można się zachwycać np. fluorochinolonami III i IV
generacji czy oksazolidynonami, bo życie boleśnie zweryfikuje te
oczekiwania.
>To już jest poważny zarzut. Proponuję udowodnienie, że tak się dzieje
>NAJCZĘŚCIEJ - fakty, liczby i t.d.
Ciekawy temat badawczy dla socjologów medycyny - może ankietować
reprezentatywną grupę lekarzy i akwizytorów farmaceutycznych.:-)
Zresztą nawet, gdy to nie jest najczęstsze, to jakie mamy inne
możliwości:
- wiedza uzyskana podczas studiów, specjalizacji - w Polsce po pierwsze
mamy w medycynie (szczególnie klinicznej) "szkolarskość", po drugie
czynnik czasowy;
- "własne doświadczenie", które sprowadza się do "wieloletniego
powtarzania tych samych błędów z coraz większym przekonaniem;
- "owczy pęd" - "Wszyscy sobie to chwalą a ja jeszcze nie stosuję.".
Zadam inne pytanie - ilu lekarzy żąda od firmy SZCZEGÓŁOWYCH opisów
danego leku (poza materiałami reklamowymi i skrótowymi ulotkami) z
odnośnikami do publikacji - mają do tego prawo.
>Po reakcji widzę, że ubodło. Więc jednak prawdziwe (że wspaniałe, to
>nie twierdzę - zachowujmy jednak umiar). Żeby się DOkształać, to
>trzeba mieć najpierw WYkształcenie.
A widzę, że i ja trafiłem - winne są:
- uczelnie,
- specjalizacje,
- rodzice,
- szkoły.
A biedny lekarz to ofiara złego systemu. I owszem system jest zły, ale i
lekarze nie są bez winy.
I bynajmniej np. takich uczelni nie usprawiedliwiam, ale skoro ktoś
skończył te studia i uzyskał specjalizację, to nie skończył nauki, tylko
ją zaczął.
>Gdzie napisałem, że zdobywanie wiedzy ma się kończyć na studiach?
Napisałeś, że wiedza lekarzy jest taka sama, jak wiedza asystentów etc.,
więc ja to tak zinterpretowałem.
[Ciach patofizjologia]
> Czy nadal twoim zdaniem poziom wiedzy i zaangażowania
>asystentów Akademii Medycznych nie rzutuje na poziom przyszłej wiedzy
>lekarzy?
Bynajmniej nie twierdzę, że nie, ale "jacy asytenci, tacy studenci i
jacy studenci, tacy asystenci" - czyli większości studentów tacy
asystenci niestety odpowiadają.:-(
Zauważ, jaki odsetek studentów ściąga chociażby (i szkodzi w ten sposób
sobie).
Ilu "ważność" przedmiotów ocenia na podstawie "ostrości"
profesorów/asystentów (przecież studenci to są ludzie dorośli, więc
chyba nie potrzeba im knuta?).
I możnaby tak ciągnąć dalej.:-)))
Tylko, że studia powinny być nie szkółką, gdzie "pani" zadaje i potem
sprawdza, czy dzieci odrobiły, tylko miejscem, gdzie się ktoś uczy
samemu a uczelnia mu tylko pomaga i w tym duchu powinni się zreformować
zarówno asystenci, jak i studenci.
>Jako niewierzący nie uważam, że trzeba się tylko modlić - na ogół
>wystarczy obserwować.
W niektórych przypadkach nie będzie czasu na obserwację.:-)))
--
Zjadający "przyjaciół" politycznie niepoprawny Artur Drzewiecki.
Zwolennik deekspierdyzacji Usenetu.
Usuń "nie.", "cierpie.", "spamu." i ".qvx" z mego adresu w nagłówku.
|