Data: 2011-10-24 21:58:23
Temat: Re: Czy mamy cos wspólnego z naszymi rodzicami?
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Mon, 24 Oct 2011 23:50:06 +0200, Ikselka napisał(a):
> Dnia Mon, 24 Oct 2011 22:28:23 +0200, medea napisał(a):
>
>> W dniu 2011-10-24 14:38, Ikselka pisze:
>>> Dnia Mon, 24 Oct 2011 11:14:08 +0200, medea napisał(a):
>>>
>>>> I chociaż widzę w sobie niektóre
>>>> paskudne wady mojej mamy (chociażby furiactwo), to wolę się utożsamiać z
>>>> tą lubianą przez wszystkich Marylką. ;)
>>> Ja tam nie widzialam w Mamie żadnych paskudnych wad, bo ich nie miała -
>>> poza bezgranicznym uwielbieniem dla mojego brata. Że jednak tej cechy
>>> akurat nie odziedziczyłam, natomiast wszystkie pozostałe jak najbardziej,
>>> to mogę powiedzieć, że odziedziczyłam same najlepsze :-)
>>
>> Lubisz jednak zastrzec (poniżej w tym wątku), że jesteś od niej znacznie
>> szczuplejsza.
>
> To nie moje zastrzeżenie, tylko dokończenie cichaczem wyrażanej opinii
> bliskich i znajomych.
>
>> Otyłość, jak sama wiesz, nie bierze się znikąd, ale
>> zazwyczaj ze sposobu życia, a ten z kolei z tego, jacy jesteśmy.
>> Musiałaś "uwolnić się" od matki, żeby to pokonać.
>>
>
> Nie musiałam niczego pokonywać, od nikogo się uwalniać - miałam szansę od
> początku "działać" na własne konto, dostatecznie wczesnie wiedząc (od
> bliskich, potem już z samoobserwacji) o swoim wielkim podobieństwie do
> Mamy, zeby sobie zaplanować niektóre sprawy na przyszłość. Jej tusza była
> dla mnie bardzo bolesną rzeczą, ponieważ zaczęła się późno, a ja pamiętałam
> Mamę jeszcze z mojego okresu licealnego i studiów szczupłą, zgrabną i
> piękną i taką chciałabym Ją widzieć jak najdłużej. Patrzyłam z bólem, jak
> przy młodej synowej (nie umywającej się do Niej urodą i figurą) tak jakoś
> łągodnie dała za wygraną.... Miałam za złe Mamie, że przestało Jej zależeć.
> Winiłam o to nie tylko Ją, ale środowisko, i Ojca, bo tusza kobiety
> przeważnie jest wynikiem braku motywacji do dbania o siebie... a to często
> wina właśnie srodowiska (w którym pokutują okropne przeświadczenia na temat
> kobiet w pewnym wieku - że ne muszą już łądnie wyglądać, ze ich ciało jest
> do niczego, że tylko do wnuków, kuchni itp) albo współmałżonka (brak
> wsparcia), a przeważnie jedno i drugie plus własna rezygnacja.
> Obiecałam sobie, że JA zrobię wszystko, aby temu nie ulec. Ze swojej
strony
> - bo
> akurat obecne środowisko i najbliźsi mi bardzo pomagają, najbliźsi
> akceptacją, a środowisko brakiem uprzedzeń co do wieku i jakichkolwiek
> reguł wyglądu czy kondycji konkretnemu wiekowi przypisywanych. Mam znajome
> i sąsiadki w moim wieku, jak również póltora- i 2 razy młodsze, z którymi
> czuję się jak równolatka pod każdym względem czy to jest impreza, czy
> zajęcia aerobiku, rower czy zakupy "ciuchowe" lub kosmetyczne. Oczywiście
> wygląd nas różni, ale nie aż tak, zebyśmy nie mogły czuć się razem
> swietnie, nawzajem we wlasnym towarzystwie, doradzajac sobie i traktujac
> się wzajemnie jak koleżanki w każdej dziedzinie. Mobilizujemy się nawzajem
> - one mnie do podciągania się fizycznego, a ja je do zauważania, że warto o
> siebie zadbać, póki się jest młodym, bo to ma sens na przyszłość.
> Niejednokrotnie same to zauważają, np na aerobiku, kiedy wiele z nich
> "wysiada" przy mnie, ale ciągną dalej, bo im głupio tak ;)
j.p.
--
XL
"Z drzew spadają czasem gałęzie. Ba, zdarza się, że trafią kogoś w głowę i
kaput. Czy z tego wynika, że mogę siedzieć z piłą na drzewie i czatować na
jakiegoś skurwysyna? Wytłumacz mi, przekonaj. Chętnie tak zrobię, znam paru
skurwysynów."
Anonim - przeciw zrównywaniu uśmiercania nadmiarowych zarodków w metodzie
in vitro z naturalnymi poronieniami
|