Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!newsfeed.pionier.net.pl!news.dialog.net.
pl!not-for-mail
From: "no i nic" <_...@w...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: Czy to się skończy...?
Date: Sat, 6 Nov 2004 23:27:12 +0100
Organization: Dialog Net
Lines: 119
Message-ID: <cmjj40$8n0$1@news.dialog.net.pl>
References: <cmishn$ssg$1@news.dialog.net.pl> <cmiuo1$29ku$1@mamut.aster.pl>
<cmjbbr$4co$1@news.dialog.net.pl>
<1usev0xzzdpx5.wqrh2ftjwc86$.dlg@40tude.net>
<cmje8o$60r$1@news.dialog.net.pl>
<1...@4...net>
NNTP-Posting-Host: client-sow-2.wroclaw.dialog.net.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: news.dialog.net.pl 1099780035 8928 62.87.136.242 (6 Nov 2004 22:27:15 GMT)
X-Complaints-To: http://www.dialog.pl/dialog/internet/internet.php?id=41
NNTP-Posting-Date: Sat, 6 Nov 2004 22:27:15 +0000 (UTC)
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2600.0000
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2600.0000
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:293425
Ukryj nagłówki
elgar_mail wrote:
[...]
>> był przerażony, że poproszenie jakiegoś człowieka o telefon w zamian
>> za kilka złociszy nie byłoby problemem...
>
> A miałeś okazję coś podobnego przeżyć? Tzn. szukać pomocy z dala od
> domu?
2 lata temu (2002) byłem w nieciekawej sytuacji. Tydzień po pojawieniu się
arytmii (pierwszy raz w życiu) wybrałem się z ojcem 60km za Wrocław.
Jechałem w sporym stresie - arytmia nie wystąpiła ale w drodze powrotnej -
mniej-więcej w połowie drogi zaczęły mi drętwieć ręce, później nogi a
później reszta ciała - wyskoczyłem szybko z auta bo zacząłem tracić
przytomność. Po chwilach spędzonych na świeżym powietrzu przechodziło ale
mieliśmy jeszcze takie 3 postoje - pojechaliśmy na pogotowie. Dostałem
skierowanie do psychiatry. Stres + niewielki posiłek rano + upał zrobił
swoje. 2003 rok był piękny - arytmia przypominała mi o sobie raz na jakiś
czas ale zrobiłem sobie ze znajomymi 3 wycieczki 110, 150 i 200km za miasto
i nic mi nie dolegało ani nie miałem takich stanów lękowych. Robiłem nawet
piesze wycieczki po 20km (na takie zadupia, że gdy o nich teraz myślę to mi
się niedobrze robi ;) zdala od cywilizacji, jeździłem na rowerze 15km od
domu i też było OK. Ale wtedy psychika była zdrowa.
> Spróbuj w drodze coś "załatwić" - przerwać podróż, podejść do kiosku,
> stacji benzynowej i porozmawiać z kimś (myjąc szybę, kupując sok,
> paliwo, cokolwiek).
To jest bardzo dobry pomysł i czasem z niego korzystam (np. jadę na stację
benzynową zatankować jeszcze 2-3 litry benzyny ;). Absolutnie nie pojadę w
miejsce z którego wiodą zakorkowane powrotne trasy. Ostatnio (może już o tym
pisałem) zrobiłem postój w willowej - parkowej dzielnicy bo nie byłem w
stanie dalej jechać (po zobaczeniu co mnie czeka - ogromny korek na moście).
Postałem 1,5 godziny, popatrzyłem na drzewka, zachodzące słońce,
spacerujących ludzi, poczekałem aż ruch się przewali i pojechałem dalej.
> Powiedz o zdanie więcej, niż wymaga tego sytuacja
> albo niż normalnie. Chodzi o to, żebyś nie czuł się sam(-otny) i
> żebyś miał poczucie łatwości kontaktu z innymi.
Staram się dużo uśmiechać bo wiem, że miłe chwile w ciągu dnia są dla mnie
wybawieniem. Nie mogę się ścigać bo takie zachowanie wzbudza we mnie bardzo
duży lęk i stres - tutaj wpuszczę jednego na swój pas, tu drugiego - ten
podziękuje, ten nie i tak miło się jedzie dalej. Mogę stać w korku ale nie
wtedy gdy czeka mnie przejazd pod wiaduktem, przez tunel, mostem albo drogą
z której nie można zjechać na chodnik albo trawnik. Czyli jeżeli widzę, że
korek jest do wąskiego i długiego mostu to stojąc w tym korku myślę o tym co
mnie czeka za chwilę...
>> [...] zawsze muszę sobie "przekalkulować" ile czasu zająłby
>> komuś ewentualny dojazd do mnie (np. przyjazd taryfy czy znajomego)
>
> Po co "kalkulować"? Jeśli zdasz sobie sprawę z tego, że to od Ciebie
> niezależne,
W tym jest cały problem bo nie mogę nic z tym zrobić i jestem skazany na TO
i na czekanie. Z lewej auto, z prawej auto, z tyłu i z przodu też a ja w
środku... Z auta nie wysiądę bo nie mogę zostawić samochodu na środku
ulicy...
>> Potrafię np. przejechać
>> kilometr w całkowitym "luzie" ale wystarczy kilka chwil, żebym wpadł
>> w panikę.
>
> Co robisz, żeby oderwać się od myślenia o tym? Włączasz radio? Robisz
> postój?
Nie mam niestety radia ale wiem, że na pewno trochę mi pomoże w złagodzeniu
stresu. W pracy nie potrafię siedzieć w pokoju sam bez włączonego radia bo
pojawiają się lęki... w domu mam włączony telewizor nawet gdy go nie
oglądam... Dzień wygląda tak, że najpierw stresuję się tym, że muszę za np.
godzinę jechać, później tym, że jadę, gdy dojadę do celu to jest ogromna
ULGA a po kilku godzinach wytchnienia przychodzi czas na stres przed
powrotem do domu...
> Poza czymś do picia możesz wziąć muzykę, gazetę albo książkę, coś do
> przegryzienia, albo choćby chusteczki - żeby mieć poczucie
> "zadomowienia" w samochodzie. BTW, ile trwają Twoje podróże? Do
> godziny, tak?
Jazda do pracy - od 25 minut do 50 minut (piątki...), z pracy - 15 minut.
> Spróbuj się pozbyć drżenia o to, co jest poza Twoją kontrolą.
Wiem, że jeżeli arytmia nie wystąpi przez jakiś czas to mam szansę wrócić do
"normalności" - niestety to wymaga kilku bezstresowych dni.
> Masz szanse na wyprowadzenie się od rodziców?
> I jak wyglądały Twoje dalsze wyjazdy z domu?
Nie mam szansy wyprowadzenia się. Nie mam dziewczyny (boję się chodzić
gdziekolwiek ze znajomymi - raczej unikam spotkań) a kiedyś trochę się ich
poznawało..., zarobione pieniądze idą w większej części na szkołę i na
paliwo także.
> Zastanów się, czy Twoi rodzice nie są "zamknięci" na innych ludzi -
> niechętnie wychodzą, mają niewielu bliskich znajomych, raczej nie
> przyjmują gości (poza rodziną),
Ojciec jest towarzyski - matka odwrotnie dlatego w sumie jedynie rodzina nas
czasem odwiedza albo my jeździmy do niej (ja już nie bo obawiam się 60km
podróży).
> być może źle się o innych wyrażają w
> domu,
Codziennie są małe sprzeczki albo awantury ale nie ma mnie w domu gdy oni są
razem.
> krytykują Twoich znajomych (jeśli ich masz). Potraktuj to jako
> luźne uwagi, mogą Cię wcale nie dotyczyć. W końcu nic o Tobie nie
> wiem.
Nie krytykują - no chyba, że ten znajomy ma np. 40 lat a takich też mam.
Dziękuję za zainteresowanie się tą sprawą (i pozostałym równiez - za poważne
odpowiedzi)... nikomu tego wcześniej nie pisałem / mówiłem.
A.
|