Data: 2005-08-30 08:44:00
Temat: Re: Diabły i Anioły, czyli garść słów o demonologii stosowanej
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
TTT w news:devm90$1s3$1@julia.coi.pw.edu.pl...
/.../
I teraz to się dopiero zaczyna to, co stanowi dodatnie sprzężenie zwrotne.
Wyjaśnię na boku (bo gaworzenia nigdy dość - a rzecz również pasuje
do oczekiwania względem "nauczyciela - jaskółki", która nauczycielem
nie jest), że skłonność vel nieświadoma potrzeba do kreowania demonów,
kończy się równocześnie z wspaniałym odczuciem spokoju wewnętrznego.
Ten spokój, to przejaw zrozumienia połączonego z akceptacją niezrozumiałego,
ale też ze świadomością dynamiki wszelkich procesów, która sprawia, iż
większość odpowiedzi pojawia się na skutek asymptotycznej, dalekiej podróży
ku punktowi nagłego przeskoku "tunelowego" - umownie w górę (przez most).
W odniesieniu do CAŁOŚCI, rzecz niestety na ogół nieosiągalna inaczej,
jak w miejscach odosobnienia, klasztorach buddyjskich i innych głuszach
medytacyjnych. Z prostego powodu. Tak zwany real, codzienność, gonitwa
i konkurująca szamotanina, skutecznie zapełnia dostępne zasoby, angażując
je w proces przetrwania swój i najbliższych. Ale całość składa się z fragmentów.
Nie jest więc niemożliwe cząstkowe uwalnianie się od demonologii stosowanej.
Ważne tylko, by na horyzoncie świecił się w postaci mglistego, a jednak
jasnego punktu - CEL. Można to sobie alegorycznie wyobrazić po lekturze
"badaczy życia po życiu" - gdzie wędrowiec wpływa w jasny, kolisty tunel,
ściągany ku odległemu, niepojętemu źródłu światła i spokoju. _Wyłącznie_
alegorycznie!!
Jak jednak uświadomić sobie cel, którego się organicznie nie zna?
Moim zdaniem - w tym początkowym etapie (który może trwać całe życie),
celem staje się sama DROGA... i to jest już dość popularne określenie,
takie, którego tłumaczyć nie trzeba. W DRODZE ... wypełniaczem staje się
zawartość każdego dnia, miesiąca, roku, życia - i, moim zdaniem, wcale
nie to, co okazjonalni inni nabazgrają okazjonalnie pod naszym krzyżykiem,
(tylko bardzo nieliczni umierają w chwale, a i tak publiczność dowiaduje się
wówczas o ułamkowej części ich życia - tylko nieliczni doczekują się własnych
biografii, odsłaniających perypetie i meandry szarych codzienności),
ale to, co stanowi o naszej osobistej satysfakcji. Nikt nie zna nas tak dobrze,
jak my sami (potencjalnie). I to właśnie my sami, oczywiście na fundamencie
społecznym, możemy i powinniśmy sobie wystawiać rachunki (których
finałem jest poczucie własnej wartości).
Najważniejsze jest jednak samo podejście do wszelkich słów wypowiadanych
przez innych [! i przez siebie!] - nie jak do werdyktów, osądów ostatecznych,
ale jak do słowa ciągle żywego. Przejawu nieustającego procesu, gdzie
dominującym uczuciem/emocją jest "trzymanie kciuków za powodzenie",
"radość z powodzenia innych", "wsparcie własną ufnością w samodzielność
i siły innych". Tak, jak to się zazwyczaj, niemal z automatu czyni ku własnym
dzieciom.... (co oczywiście, nie jest dla dzieci).
> > Przypomnisz sobie zapewne takie ładne zdania Feynmana - o ile dobrze
> > pamiętam - "dopóki nie potrafisz czegoś wytłumaczyć komuś - sam tego
> > nie rozumiesz". ./.../
> Ta.. (teraz robię minę jak Gajos na filmiku "FUKS" ;)
> To spróbuj coś wytłumaczyć (żeby długo nie szukać) własnej babie.
;)... Czy fakt niemożności zerwania jabłka z czubka drzewa, ma być powodem
rezygnacji z tego smakołyku? Czy niemożność jest definitywnie czymś statycznym?
A może to tylko ograniczenia naszego postrzegania, stereotypy w nas drzemiące,
stanowią o tej niemożności? Może zamiast skakać, szukać tyczek, pętelek, drabin,
lin .... trzeba pod jabłoń podjechać koparką i ... zasypać ją aż po czubek??
Jabłko będzie wówczas na poziomie naszej ręki.... [patrz sławne jajko].
No ale rozumiem, rozumiem Twoją rozterkę ;)). Inwestycja w buldożer jest
kosztowna, i jak się wydaje nie warta zachodu. Większość w praktyce też
wybiera INNĄ jabłoń. Niestety/stety często żadnego wyboru nie ma i pozostają
tylko dwie możliwości - albo buldożer, albo fikcja. Tym razem ogromna
większość wybiera fikcję. Prawda PD? ;).
No... fikcję z ograniczoną odpowiedzialnością ;)))... Takie Fik. z o.o.
> /.../ Tym sposobem _na_co_dzień będziesz tłumaczył ze zrozumieniem, kto np.
> prostuje puszki po piwie, żeby ktoś inny dalej z tej puszki PIŁ. Jednak
> jak powyższe ma się do SPEŁNIENIA? Poczujesz się może spełniony w takim
> towarzystwie? :) No kombinuj z interfejsami :)
Przecież ja Cię do niczego nie namawiam :))! Kombinuj z interfejsami, tak
jak to robią wszyscy. Inwestycja w koparkę bądź spychacz jest ogromnie
energochłonna - nie ma co się oszukiwać. Zasmakuj więc innych inwestycji,
a nieodmiennie będziesz szedł drogą milionów :). Co jednak ciekawe - na
końcu każdej drogi spostrzeżesz, że BEZ zrozumienia jabłoni, nigdy nie
sięgniesz jabłka. Gdy zaś jabłoń zrozumiesz... stanie się cud :)).
Jabłko zostanie Ci podane na tacy.
[ktoś kiedyś zauważył, ze to oznacza wygnanie z raju, ale nie traćmy nadziei -
nie bądźmy fatalistami ;)]
/.../
> > Wskaż mi proszę kogokolwiek, kto w sposób zauważalny wykazał się TU
> > zrozumieniem (nie mówię tylko o tym wątku oczywiście). Jeśli uznamy,...
/.../
> Nie popełnimy żadnego błędu. Wręcz zaskakujące + sains_fikszyn jest
> łączenie fajerwerków w ekstazie z produktem rozumienia. GórMenFast...
> czy do Ciebie to jeszcze nie dotarło? O Twym prawdziwym sukcesie dowiem
> się z "krzyżyka", na którym zadyndasz /notabene w świetnym towarzystwie
> TTT/. Bo tym się kończy pęd ku wiedzy.
Hehe.... powiedział znany sains_fikszolog ;).
Widzisz fajerwerki w ekstazie? To sobie widź :))).
Masz w końcu własne, unikalne OCZY, które nie robią nic innego, tylko
... ulegają pokusom jabłka.
O żadnym moim sukcesie się nie dowiesz - tym bardziej z "krzyżyka".
Choć dzięki Ci za wiarę w cud. To budujące.
> > Natomiast nie tworzenie bzdur (i nie mnożenie demonów) jest nad wyraz
> > trudne i nieodmiennie należy do wyjątków. /.../
> > Jak można oczekiwać czegoś, co nie
> > ma dotychczas żadnej reprezentacji w głowie? /.../
> Ma, ma.
> W każdej chwili możemy SE zafundować podróż w zaświaty - i wrócić.
Ech, my dear ;), mówiąc tak, dowodzisz prawdziwości mego twierdzenia.
A odnosząc to ku "ogółowi" dajesz ... koncert sains_fikszyn.
> /.../ Gdyby Bóg chciał /.../
> Jak myślisz... na kogo pracujemy? :) Kogo zasilamy?
> De_Jez. mówi, że Bóg nas tańczy... A jak SE wyjdziesz, to się sam
> 'pomacaj' na pleckach. Zobaczysz co to TTunele.
Twórzcie dalej TTT swą demonologię stosowaną :)). Trzymam kciuki !!;)
> /.../
> Choć muszę przyznać.... że struganie 'krzyżyka' możesz realizować tutaj.
> Przeco to nauka ~gorsza od każdej innej. Choćbyś 10000 razy w kółko to
> samo powtarzał... to i tak jastrząb (bądź inne ptaszysko) wątrobę wyżre
> /ze skutecznością silnie stężonego kwasu solnego/.
>
> I tak do u.ś.
No i spójrz w siebie Demonie TTT ;)))
Czy nie czynisz nieuprawnionych przy_równań, dopasowań obcego do własnego?
Tego, co na przykład jaskrawo widać na słowach Hani.... ;))) - pozwolę sobie
zacytować bo pikne to jest:
"No i troche ograniczone stworzonka bo...stworzonka cwierc ograniczone
kumaja, ze publika traci zainteresowanie po kilku akapitach, ..."
/fot by Hania/
Już sam fakt, iż cokolwiek co widzisz, oznaczasz mianem "strugania krzyżyka",
jest znamienny. To dokładnie to samo, co sięganie jabłka tyczką z pętelką -
nieskuteczne. Sięgniesz jabłka, gdy ...
odwrócisz ziemię na drugą stronę, sam stojąc w miejscu - by je mieć
na poziomie własnej ręki.
> > Ale kłopotu nie będzie - mało to interesujących i obiecujących zajęć
> > na tym świecie??
> Anio :D
/.../
> TT
Na poniższe, też proponuję spojrzeć tak, jak na powyższe - jabłko.
A jak się uda - będziemy w domu.
> P.S. All, nie udawaj. Każdego dnia zadajesz sobie to samo pytanie: gdzie
> będę za rok? Założę się też, że prawie codziennie rozmyślasz o swojej
> roli w życiu (również TUTAJ). Wszystko ewoluuje. Z red-abstraktobiusta
> przepoczwarzasz się w cierpliwego wykładowcę. Z Sterpajka w Juno, z
> "nadziewającego na widelce" w starego świra :) /napełnionego jakąś
> niesamowitą energią/. A później ze "świra" w gospodarza. Kalejdoskop
> Panie. Kalejdoskop. To co my tu jeszcze?
Czyżby Kalejdoskop Cię raził? Przeszkadzał w czymś? Mam nadzieję, że nie :).
Jaki jest pożytek z obserwacji i nazwania czegoś "imieniem" z dowolnej szufladki,
po czym ZANIECHANIE dociekania? Gdzie wg Ciebie kończy się proces
wyjaśniania? Na zebraniu kilku jabłek? Na posmakowaniu ich i określeniu
(zaetykietowaniu): "smaczne", bądź "do niczego"? Który moment, panie dzieju,
określisz jako optymalny dla PORZUCENIA dowolnego tematu?
> Of kos wisimy w próżni
> przepoczwarzeń - dalszych... i tu wiek nie ma znaczenia. A wszystko to
> NIE DLATEGO, że proces jest "tak o", tylko dlatego, że....? Że niczym
> durne pały ŻLE_SE wyobrażamy FINAŁ ścieżki. Finał to gleba Panie. A nie
> profity (no... pomijając 2 źródła gorzkiej, które nigdy nie wygasają :).
I tu się w pełni zgodzę. Pod warunkiem jednak, że jasne będzie KTO
(ogólnie rzecz ujmując), jak te durne pały, SE wyobraża finał... ;||
[co, nawiasem mówiąc, wcale nie jest śmieszne]
Tak czy inaczej - każda próba ostemplowania / zaetykietowania
czegokolwiek _W CUDZYM IMIENIU_, jest nieodmiennie tym samym.
Nazywał tego nie będę, bo - jak sam wiesz - sęp wykorzysta by się
pokarmić tym ciałem. Ale zatrzymać się ... niczemu nie zaszkodzi.
[Dzięki Puciek :)].
> --
> mansarda netopierza
> http://tycztom.7net.pl
p.All
--
"Wariat (czyt. zidiociały fanatyk) jest w stanie 'zrozumieć' (jak mu się wydaje)
wyłącznie identycznie zdebilałych w głupocie fanatyków co i on sam..."
/zasłyszane/
|