Data: 2010-11-13 22:27:08
Temat: Re: Eksperyment "Kluzik-Rostkowska"
Od: medea <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2010-11-13 17:22, vonBraun pisze:
> Doprawdy, co ma to wspólnego z "eksponowaniem swojej urody"?
> To jakaś
> brutalna ingerencja w swoja urodę. Z drugiej jednak strony, udane
> operacje plastyczne też się zdarzają. Mojej dalszej znajomej zrobili
> zupełnie ładnie zbyt duży i skrajnie brzydki nos - opinia chłopaków (18
> lat średnia wieku) z jej środowiska była taka: "dobrze że sobie to
> wreszcie zrobiła"!
>
> Czemu chcesz mi to "3" nacechowac negatywnie emocjonalnie odwołując się
> do tego rodzaju brutalności? A może sama sobie tak "nacechowałaś" to
> emocjonalnie?
To było tylko pokazanie jakiejś skrajności - do czego może doprowadzić
ta chęć zwracania na siebie uwagi i wyglądania dobrze. Przecież w
gruncie rzeczy odpowiednio dobrany stanik, ładny makijaż, zadbana
fryzura i seksowny ubiór wynikają też z chęci poprawy naturalnego wyglądu.
> ----------------------------------------------------
----------------
> Kobiety NIEZADOWOLONE ze swojego ciała nigdy nie staną sie prawdziwie
> kobiece w znaczeniu (3).A podejrzewam, że właśnie takie są klientkami
> takich konowałów, którzy za pieniądze zrobią wszystko a nie to co
> niezbędne(jeśli w ogóle). Podstawą jest AKCEPTACJA siebie, potem
> poznanie siebie, potem zrozumienie działania swej fizyczności i płynne
> posługiwanie się jej językiem.
A do którego momentu mamy akceptację siebie, a od którego zaczyna się
np. zaniedbanie swojej kobiecości? Od momentu kiedy przestajemy podobać
się ogółowi i ktoś w internecie stwierdzi, że powinnam nosić krótsze
spódniczki albo głębsze dekolty, ponieważ mam co pokazać? Czy tu
wyznacznikiem nie powinien być raczej poziom własnego zadowolenia?
Rozumiesz, o co mi chodzi?
> Poniewaz nie wymyśliliśmy chyba więcej składowych "czystej" kobiecości
> niz te 3 (a resztę zapewne da się do nich sprowadzić)
Ja bym znalazła coś do dodania i pisałam już o tym - potrzeba tworzenia
piękna w takim wymiarze codziennym. Znalazłabym jeszcze inne, ale
obawiam się, że ta dyskusja by się wtedy nigdy nie skończyła. ;)
> Mam hipotezę - taka oto - Problem może brać ci sie stąd, że do znaczenia
> czynnika 3 Ty dochodzisz w kolejności ważności 1,2,3 jak sądzę.
> Jesli chcesz zrealizowac się jako matka/najważniejsze/(1), rozwijasz
> zainteresowania mężczyznami(mniej ważne) coś im/od nich tam
> bierzesz/dajesz(2), na końcu tej drogi jest punkt 3 - zwrócenie na
> siebie uwagi/najmniej ważne/.
> U facetów jest odwrotnie:
> Najpierw widzi (3) czyli "atrakcyjna dziewczynę", wchodzi w relację
> brania/dawania kobiecości/meskości (2), widzi i docenia w kobiecie matkę
> swoich dzieci (1)
>
> Może z tego powodu ocena subiektywnego znaczenia czynnika (3) u
> kobiet/mężczyzn może byc diametralnie odmienna.
Niech i tak będzie. Chociaż wydaje mi się, że u kobiety nie ma takiej
stabilności w wadze tych czynników, są to raczej wartości dynamiczne,
zmieniające się wraz z etapami życia kobiety. Myślę, że dla bardzo
młodej kobiety zwykle też najważniejsza jest trójka. ;)
Ewa
|