Data: 2004-10-14 19:25:28
Temat: Re: Jak oduczyć męża?
Od: "gsk" <c...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Marzena" <m...@o...pl> napisał w wiadomości
news:slrncmt9jv.atf.marzenka-nospam@rotfl.linux.krak
ow.pl...
> Witajcie,
> Borykam się z problemem jak oduczyć męża mówienia niektórych rzeczy
> rodzicom (jego). Może ktoś z grupowiczów miał podobne problemy i podzieli
> się radami?
> Teściowie ogólnie są ok, mają swoje plusy i minusy - jakoś da się żyć (raz
> lepiej a raz gorzej - czyli normalka.
> Sedno problemu leży w tym, że jeżeli chcemy coś unowocześnić w domu (kupić
> łózko nowe, pomalować ściany, cokolwiek można sobie tutaj wpisać) - razem
> to planujemy.
> Nie będę ukrywać, że jesteśmy na tzw. dorobku i na wiele rzeczy nas nie
stać
> od ręki. Dlatego każdy nasz zakup jest przemyślany, odkładamy na to
> pieniądze i w końcu kupujemy - bardzo się z zakupu ciesząc.
> Przez czas planowania danego zakupu, cieszymy się bardzo, planujemy itp -
> po prostu radość nas rozpiera.
> Problem leży w tym, że ja jestem zwolenniczką nie mówienia nic teściom o
> naszych planach. Męża niestety radośc rozpiera i się im chwali - co
> powoduje drobne zgrzyty - które im jest ich więcej zaczynają być dla mnie
> uciążliwe.
> Bo nie byłoby nic dziwnego w tym ,że syn chwali się rodzicom, że planujemy
> kolejny zakup do mieszkania, gdyby Ci rodzice jakoś normalnie reagowali.
> Ale oni niestety nie reagują normalnie tylko - utyskują, zrzędzą, jęczą (a
> po co Wam to? nie wystarczy Wam to co macie? bla bla bla...)
> Ogólnie rzecz ujmując - jest mi to obojętne co oni o tym myslą - niepokoi
> mnie tylko to co przeżywa mąż, a skutkiem tego ja.
> Bo on po wysłuchaniu kolejnej litani, że coś nam jest niepotrzebne itp.,
> traci dobry nastrój, jest mrukliwy.
> A to właśnie działa na mnie jak płachta na byka - nic mnie bardziej nie
> wkurza jak to, gdy mój mąż traci nastrój, jest mrukliwy i rozżalony.
> Odbija się to na moim nastroju, nie mam chęci się do niego odzywać i
> najchętniej wykopałabym go z domu - do czasu, aż przestanie się tak
> zachowywać.
> No i zaczynają się kwasy - on mrukliwy a ja na niego burczę, że po co
mówił
> rodzicom - co planujemy kupić - skoro świetnie wie, jak to się skończy.
> Po prostu opadają mi ręce - czy każdy facet jest taki oporny w zrozumieniu
> takiej łatwej rzeczy jak to, że: jeśli zrzędzą - to nie należy im nic
> mówić?
> I tak jest ze wszystkim - od głupotek - po duże zakupy.
> Nawet jak w tamtum roku na Wigilię kupiliśmy żywe drzewko (co było moim
> marzeniem przez całe życie - zapach choinki w święta, pierniczki i te
> sprawy...), to zrzędzili, że będziemy mieli igły w dywanie. Kolejnym ich
> argumentem było to, że jak kupimy sztuczną to będzie na kilka lat, a tak
to
> kupowanie choinki co roku wyjdzie nam drożej.
> Przecież nie siedzimy im w kieszeni, od początku utrzymujemy się sami -
> więc dlaczego tak jęczą?
> No....to z siebie wyrzuciłam(odważyłam się, bo zbieram się do napisania
> listu na grupę już 4 miesiące), to co nie gniotło bardzo przez długi czas.
> Czy ktoś ma pomysły jak załatwić sprawę z mężem aby trzymał przysłowiową
> "gębę na kłódkę"?
> A jeśli komuś przyszło na myśl, czemu teściowie tak się zachowywują
> (krytykując każdy nasz pomysł - nie tylko dotyczące zakupów, ale planów
> wakacyjnych itp) - to wdzięczna będę za uświadomienie mi tego.
> Bo ja tego chyba nie umiem zrzumieć - dlaczego ludzie tak postępują?
> Pozdrawiam.
>
A może poprostu porozmawiaj z teściem albo tesciową, ze te ich komentarze
psuja między wami (Tobą i mężem) stosunki i, że prosisz ich o tolerowanie
waszego zdania. Ja mam teścia marudę, któremu nic się nie podoba co kupujemy
i robimy i doszło do tego, że na złość mówię mu, że wyrzucę lampy, które w
tamtym roku kupiłam, bo już mi się nie podobają. Jego to strasznie drażni.
Ale najlepiej chciałby, żebysmy mieli w domu tak jak on (raz w życiu kupione
i na całe życie) i o wszystko jego pytali. Kiedyś tak było, ze starsi byli
autorytetem, a teraz nikt się z ich zdaniem (w tych kwestiach) nie liczy.
Stąd chyba te ich negacje, zresztą kiedyś mieli wpływ na syna teraz pewnie
nie i to ich najbardziej boli.
Powodzenia
Gosia.
|