Data: 2004-10-15 07:32:19
Temat: Re: Jak oduczyć męża?
Od: "Kaszycha" <k...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "puchaty" <p...@b...pl> napisał w wiadomości
news:lbxp1znsj5m6.dlg@juzwolalbympolizacslonine.gov.
..
> Niestety nie mam nic do powiedzenia w bieżącym temacie, zatem podzielę się
> >
>>
> Ale ja nie rozmawiam z Gosią tylko z jej postami.
Ale może za ostro? Przeczytałam całą dyskusję na raz i poczułam się jakoś
rozczarowana i zażenowana tym co przeczytałam. Nie czyta się tego miło.
Zrobiło mi się przykro. Uważam, że dobrała niefortunnie słowa- ale nie
zasłużyła na to co otrzymała. Wszyscy rozmawiamy z postami- i dlatego nie
ryzykowałabym twierdzeń o fałszywym optymizmie czy czymś takim.
żadnych oznak w
> jej postach, które pasowałyby do powyższej definicji. Wręcz przeciwnie -
> zwracała uwagę na to, co jej się tutaj nie podoba.
> Tak odróżniam.
Definicja bardzo mi się podoba :)
> > Czemy zakładać coś złego a nie dobrego?
>
> To nie jest kwestia założeń tylko niestety mojej oceny. Jeśliby Gosia
> zaczęła w mojej ocenie tryskać optymizmem przyklasnąłbym pierwszy (albo
> chociaż szybko).
Poczekam na to:)
> > Zgadzam się, że to jest szkodliwe- ale uważam, że częściej współczucie
bywa
> > fałszywe niż optymizm...
>
> Trudno się nie zgodzić:-). Niemniej jeśli miałbym wybierać, to wolałbym
nie
> współczuć szczerze niż być wobec siebie nieuczciwym względem współczucia
> czy optymizmu.
>
I tu się różnimy. Ja czytając jakiekolwiek posty nigdy nie poczułam w sobie
współczucia.
Martwię się, czuję się bezsilna ale nikomu nie współczuję. Nie lubię tego
uczucia. Uważam, że osłabia osobę której współczujemy.
Poza tym współczucie dotyczy osoby. Lepiej koncentrować się na problemie a
już na pewno tutaj w necie. Przecież tak naprawdę osób nie znamy.
Kaśka
|