Data: 2001-06-26 16:38:01
Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: "PowerBox" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Nie masz racji. Twoje idee nie budzą mojego oporu -
...
> Po drugie chętnie
> poczytam o tym bo po prostu nie wierzę, żeby istniała krótkoterminowa,
> metoda terapii depresji pozwalająca pracować samemu i bez leków.
Bardzo się cieszę się że masz otwarty umysł.
Mi to pomogło jak nic innego do tej pory w wielu dziedzinach życia.
>
> Jacy my? I dlaczego świństwa? Nie możesz się powstrzymać od tego
> wartościowania.
OK, trochę daję za mocno czasami...jak mam wrażenie, że tylko to dotrze
> Nie o tym mówimy. Nie mówimy o sytuacji w służbie zdrowia tylko o tym że
> stawiać diagnozy i leczyć powinien ktoś z wykształceniem i praktyką
> zawodową. Znam takich psychiatrów i terapeutów. Mam do nich zaufanie.
Dygresja była o stanie odpowiedzialności...
> Nie zamienię ich na książkę czytaną w domu i pozytywne myślenie.
To zdanie wytnij i przeczytaj ponownie po zapoznaniu się z metodą. Mówię
poważnie. NIe chodzimi przy tym o to, że masz zamieniać swoich na
książkę(NIGDY TAK NIE MÓWIŁEM -ósmy raz or so...), tylko, że wynika z tego
jak bardzo ciężko jest zmienić myślenie i jak kurczowo się tego trzymasz.
Później Ci się to wyda śmieszne.
Jestem pewien że jeżeli ten facet od twojej metody jest lekarzem
> albo terapeutą to na pewno nie propaguje swej metody jako uniwersalnego
leku
> na depresję i nie pisze o lekach "trucizna"
Słowo trucizna padło ode mnie i jest jedynie prywatnym moim poglądem.
Do jakich przypadków ta terapia jest odpowiednia pisałem wcześniej. Z
pewnością nie jest odpowiednia dla wszystkich i w tym świetle nie jest
uniwersalna.
> Podtrzymuję to co powiedziałem. jakbyś widział człowieka w ciężkiej
depresji
> to nie pomyślałbyś, że może sobie sam w domu pomóc bez leków, z książką i
> niewielką pomocą terapeuty. Ty po prostu miałeś zły nastrój skoro byłeś w
> stanie czytać :-)) albo słuchać jak ktoś czyta i stosować się do tych
> wskazówek.
Jak dobrze przeczytasz moje wypowiedzi, to zrozumiesz, że mimo bardzo złego
nastawienia do leków pisze o ich działaniu do momentu opanowania sytuacji. W
żadnym z moich listów nie znajdziesz słowa o odstawianiu leków zanim ktoś
nie wyzdrowieje, skoro podlega leczeniu u psychiatry. natomiast znajdziesz
tam teze, ze proces odstawienia leku będzie zdumiewająco szybki...
> Nie brałeś - nie wiesz - nie pisz bzdur.
Słuchaj, nie mam się co chwalić swoimi osiągnięciami w tej dziedzinie na
liście, bo to tylko woda na młyn dla tych, którzy twierdzą, ze jestem
niedoleczony. Jak zrozumiałem, że niepotrzebnie zbyt długo się meczyłem, że
straciłem zdrowie psychiczne i fizyczne, mało tego przyszłość i przeszłość
nawet straciłem, że straciłem młodość i przerwałem studia - to czuję się zły
oszukany i sfrustrowany zrobiony w trąbę przez kilku lekarzy a najbardziej
przez siebie samego. Jak zacznę opisywać przez co przeszedłem, to połowa
ludzi sie powiesi. Te listy mają dla nich być nadzieją i przyrzeczeniem
lepszej przyszłości.
W swoich osiągnięciach nie widzę nic dobrego poza tym, że gdyby nie one
byłbym teraz strasznym dupkiem i z codzinnymi problemami nie umiałbym sobie
poradzić tak skutecznie jak po tym kursie życia. Wiecie co, lubiłem jeździć
na różne wyjazdy z chopakami do lasu. Taki survival sobie urządzaliśmy.
Lubiłem to. uchodziłem za twardego faceta. To podejście mnie zgubiło, bo
zbyt długo chojrakowałem z chorobą. Niestety im bardziej byłem twardy i nie
zwracałem uwagi na swój stan, ze coś jest źle, tym bardziej bylo źle. A
byłem twardy do końca. W końcu mi rura zmiękła do zera. Całe szczęście to
samo podejście mnie ocaliło, bo w najgorszych momentach skrawkiem
świadomości mówiłem sobie, "że chcą mnie skurwysyny wypróbować!" Dzięki temu
nigdy się nie poddałem, bo byłbym dla siebie szmatą. Wcześniej nie mogłem
się nadziwić jak ktoś może popełnić samobójstwo. Doszedłem do stanu, kiedy
mój mózg totalnie zgłupiał. Byłem zniewieściałą szmatą psychofizyczną.
Momentami włączało mi się na ułamek sekundy jakby jakieś szumienie i
pędzenie wszystkich myśli w jednym kierunku z nieprawdopodobnym natłokiem.
To było straszne. Gdyby mi się to włączyło na 3 minuty znalazłbym sposób na
samobójstwo przywiązany w gumowym pokoju. Jak to zrozumiałem, wiedziałem, że
mam prawdziwe kłopoty. W dodatku zachojrakowałem jeszcze raz i któregoś dnia
napiłem się odrobiny wódki myśląc, że nie zaszkodzi. Wtedy było najgorsze,
co do tej pory przeszedłem w życiu. To rzężenie włączało mi się coraz
częściej na coraz dłużej. Raz zamarzałem w zimnej wodzie -to było nawet
przyjemne, ale coś takiego?!
Wówczas dopiero podjąłem serię decyzji. Były dwie najważniejsze: że zmienie
wszystko, co tylko podejrzewam wywołuje ten stan, i druga, że się nie poddam
ani teraz, ani później w czasie szukania odpowiedzi.
> No widzisz wszystko to sprawa doświadczeń. ty lubisz sobie zapalić i
uważasz
> że to nic złego ale leki antydepresyjne to już trucizna.
Widzisz, ja nawet tytoniu nie palę. Taki głupi to ja nie jestem.
>
> > to latach brania chemikaliów?
>
> Rok + 3 lata terapii
>
> >Jest mi przykro, że musiałeś jeść leki bo mam
>
> > nieodparte wrażenie, że mogłeś brać je znacznie krócej jeśli byłeś
>
> > nieszczęśliwy emocjonalnie i miałes zdrowy mózg.
>
> Nie mogłem choć mózg miałem w dobrym stanie. Jak się na to zdecydowałem to
> dopiero zrozumiałem jakim byłem jeleniem przez te wszystkie lata. Dlatego
> piszę bo wiem, że sporo ludzi boi się psychiatry i leków. Wyobrażają
sobie,
> że ich to zamieni w rośliny. Może tak być - nie musi. trzeba znaleźć
lekarza
> któremu się zaufa - nie ma innego wyjścia. Dobry lekarz wcale tak chętnie
> nie da ci konskiej dawki leków . Jak masz prawdziwą depresję to Ci książka
> nie pomoże. Sam sobie też nie poradzisz ani nie postawisz diagnozy.
Mimo to mając swoje doświadczenia nie zgadzam się z Tobą. Sam sobie
pomogłem. Tylko pacjent może sobie pomóc. Lekarz moze dać w łeb jak nie ma
lepszej koncepcji a jest kiepsko, lub doradzić mądzre co robić, albo czego
nie robić. Moi lekarze byli tylko w stanie dawać mi w łeb. To działało, ale
nie rozwiązywało problemu. Dusiło pewne symptomy, ale nie odnajdywało
przyczyny. Gdzieś to czułem.
> Też się zaczytywałem antypsychiatria (podejrzewam, że to jest Ci bliskie).
> Brzmi ładnie ale rzeczywistość jest bardziej złożona.
Twoja rzeczywistość nie jest bardziej złożona niż Twoje koncepcje, które je
tworzą. Nie znam ani psychiatrii, ani antypsychiatrii. Wiem natomiast co
działa a co nie. Zapłaciłem za tą więdzę pełną cenę, w zasadzie wszystkim co
miałem. Przy okazji, ciekawe, że potocznie się sądzi, że tego, co człowiek
przeżył nic mu nie zabierze. Jakie było moje zdumienie, gdy stwierdziłem, ze
moja kolorowa przeszłość wydaje mi sie tak samo straszna jak świat, jaki mi
się wówczas wydawał. Nie miałem już nigdzie schronienia.
Jak zrozumiesz, że możesz szybko się wyleczyć, to dopiero poczujesz się
łosiem. Ale to dopiero przed Tobą i to w dodatku jak dobrze pójdzie.
Najgorsze jest jednak to, że gdyby był tego jakiś sens chociaż, ale to jest
strata czasu, życia, pieniedzy, zdrowia bliskich. na końcu okazuje się, że
to wszystko niepotrzebnie-to jest cios właściwie, na który gwarantuję
Ci -nie jesteś przygotowany.
|