Data: 2006-06-10 11:30:39
Temat: Re: Jak się uwolnić
Od: d...@o...pl
Pokaż wszystkie nagłówki
> > Mam lat 29.Tak się złożyło , ze jakies 4 lata temu zamieszkałam głownie
> > zpraktycznych względów w jednym pokoju z młodszym o 4 lata kolegą.Do tego
czasu
> > moje relacje i kontakcty z ludzmi były ok. a powiem nawet ze bardzo ok.
tyle ze
> > miałam duza potzrebe własnej przestzreni stad były one bardzo intensywne
tyle
> > ze byla w nim miejsce na potrzebne mi poczucie bycia samym.Decyzja o
> > zamieszkaniu razem padła akurat na okres kiedy mialam potzrebę zmiany
> > środowiska stad tez jako człowiek zupełnie z innego srodowiska wspollokator
> > odpowiadał mi.Jednakze sytuacja sie zmieniła.W tym momencie niemieszkamy
juz
> > razem a ja nadal nie potrafie sie od tego człowieka uwolnic.Problem polega
na
> > tym ze jest on własciwei sam- rodzina bardzo daleko, relacje z innymi
ludzmi
> > raczej nikłe a raczej powiedzialbym zerowe oprócz tych zwiazanych z pracą,
> > uczelnia- ale to sie konczy poza jej progami.Człowiek jest przypadkiem
> > nieszczesliwie zakochanego choc ja od poczatku dokladnie okreslałam jaki
jest
> > moj stosunek do niego.Mam wrazenie ze wpadłam w pułapkę a tak przynajmniej
sie
> > czuje.W miedsyczasie - podczas wspolnego mieszkania zmarł moj ojciec - tym
> > bardziej potrzebowałam kogos, a on byl - no bo był.I wszystk obyloby
ok.Gdyby
> > nie to ze zaczał mnie w swoją "izolatkę" wciągać.W tym momencie brakuje mi
> > relacji z innymi ludzmi poniewaz zosatły one ucięte i stan ten trwa
poniewaz
> > wszystkie relacje zastepował mi przez długi czas ten człowiek.
>
> Ale ograniczenie relacji było Twoim wyborem? A może było tylko
> konsekwencją Twojego stanu i czasu [znajomości tak mają, że
> niepodtrzymywane długo zaczynają wygasać].
były i wyborem i konsekwencją.Najpierw był wybór potem doszła specyficzna
sytuacja i moj brak checi do podtrzymywania no i nastapiła konsekwencja.Inna
rzecz ze chciałam zmeinic srodowisko i on to posiadał cos co ja potrzebowałam
do tej zmiany (nie chce rozwijac co bo zrobi sie z tego długa dygresja).Ale nie
wyszło to tak jak planowalismy.
> > Juz ze za sam
> > ten fakt coraz bardziej go nie nawidze i czuje wstret a pomimo tego ni
> > epotrafie sie od niego psychicznie odciać.
>
> A może byś kierowała swój wstręt w odpowiedniejszą stronę - wtedy
> będziesz lepiej rozumiała o co tu chodzi.
słuchaj ja wiem ze moze to nie jest odpowiedni astrona ale to jest odczucie-
wyciac sobie ani przekierowac nie zawsze mozna.
> > Wczesniej nie miałam z tym
> > problemow.Po prostu mam wrazenie ze wpadł na podatny grunt z uwagi na
sytuacje
> > jak była- moja słabośc, potzreba kogos itp.itd.Mało tego mieszkamy juz
teraz
> > nawet w innym miescie a ten człowiek przyjezdza niemalze co tydzien a w
ciagu
> > tygodnia pozostają komunikatory I telefony .Zeby sie uwolnic próbowąłam juz
> > wszystkiego - groziłam ze zminia nr telefonu itd.itp ale w rezultacie
> > wszt\ystko wróciło do "normy".Jak sie z takiej relacji uwolnic?Moja
agresja
> > ciagle rosnie.Człowiek mi nie odpowiada ani fizycznie ani psychicznie ani
> > intelektualnie.Jest młodszy - dla mnie jest szczeniakiem a przynajmniej tak
to
> > wyglada jesli chodzi o jego mozliwoasci bycia samym.Przykro to mowic ale
mozna
> > zrobic z niego "szmatę" a on dalej nic- nie odejdzie.
> *Zrobić* , czyli sądzisz, że Twoje postępowanie wynika z racjonalnych
> przesłanek?
nie- nie uwazam tak- wowczas mnie ponosi- mam tego swiadomosc.Bo wzrasta we
mnie poczucie niezadowolenia- powiedzialm przeciez ze nie podoba mi sie to i
nie panuje nad tym .Gdybym nie byla w poblizu nieigo taka relacja nie
powstałaby bo nie jest mi to do zycia potzrebne.
Polaryzujesz opis sytuacji - ja dojrzała, rozumna,
> kontrolująca swoje zachowania vs. on niedojrzały, emocjonalny.
NIgdy tego nie powiedzialam ani tym bardziej nie pomysłama.Po pierwsze uwazam
ze jestem bardzo niedojrzała- zwłaszcza emocjonalnie ale to mi nie prezszkadza -
nie jestem odpowiedzialna za innych i nie chce byc tym bardziej ze bywa ze nie
jestem sama za siebie.Dobrze mi z tym .Pozwalam sobie na to i taka siebie lubie.
Ratujesz
> swoje mniemanie o sobie kosztem przypisania negatywów drugiej stronie. A
> czego się boisz, skoro tak ratujesz to mniemanie? Że coś z Tobą nie jest
> tak? ;)
wiesz ja sie nie boje ze cos ze mna nie tak- bo nie tak wedle standardów mozna
stwierdszic ze bywa od niedawan.Ale presja spoleczna na bycie i zycie wedle
normy mnie jakos nie uciska zbytnio.To znaczy przynajmniej udaje ze nie bo
uwiera na pewno mnie troche.Ale to jest tylko tymczasowy stan.Tysiace OSOB na
swiecie na pewno mysli podobnie do mnie kwestia tylko teraz trafienia na
nich.Bycie indywidualistka w gronie równiez mi sie znudziło.Wierze ze mozna byc
osobno i razem.Ale tak nie jest w opisanym przypadku zwłaszcza ze zwiazek tylko
dwóch osob juz zupelnie mnie powaa swoja beznadziejnosci bo to jakis ukald
który rodzi chcac nie chcac ułomnosc.
> > Pomozcie jak wyjsc z tego?
>
> Ale Ty tego potrzebujesz. Bez tego faceta Twoje lęki Ciebie powalą.
Wiesz moze - ale co - umrę ?Moze własnie ja potzrebuje takiego bycia samym z
lekami po to zeby sama stawic im czoła.
> > Zaczynam równiez od siebie sie coraz bardziej oddalac bo robie sie w
stosunku
> > do niego agresywna traktuję go jak ..., a nie znosze takiego sposobu
bycia ,
> > zycia itp.CO zrobic?I nna rzecz ze ja chce sie otworzyc na innych a nie
moge bo
> > jest on.Stanowi zatyk i odcina mnie od relacji z innymi.Dzięki.
>
> Tia - zawsze on. Co Ty biedna byś bez niego zrobiła? ;)
Wiesz - powiem CI tak zE istotnie taki zatyk czasem jest mi potzrebny bo mam
swiety spokoj wiec poniekad moze rzeczywsicie "co ja bym bez niego zrobiła"? To
mnie chroni od kolejnych przylepców bez zbednych zabiegów ale tez od tego czego
mi brakuje - czyli luznych relacji - rowniez z facetami.Nic na to nie poradze
ze ja sie potrafie przyaznic z facetem a faceta który by to umiał jeszcze nie
spotkalam.Gejów nie znam choc szukam.
> A nie bierzesz pod uwagę tego, że on widzi prawdziwe przesłanki Twojego
> zachowania - brak kontroli nad emocjami, ambiwalencję, totalną rozsypkę.
Biore pod uwage- ale on jest w takim samym stanie- i w tym stanie ja mu rozniez
pomagam.Jak dwa walace sie budynki- podtrzymujemy sie po to zeby upasc razem ;D
Brak konstrukcji w tym wszytskim (czytaj konstruktywnych relacji)i ja mam tego
swiadomosc- on moze tez
> W najbardziej paranoicznym schemacie sytuacja może wyglądać dokładnie
> odwrotnie - gdybyś nauczyła faceta odpowiednich schematów/słów opisu
> jego zachowania, to on mógłby stwierdzić, że jego kontakty wynikają z
> lęku o Ciebie.
wiesz lek o mnie ok- ale co z tego ze ja go potrafie skutecznie wesprzec a on
mnie nie? Bo nie jest zadnym dla mnie autorytetem, bo po prostu go nie słucham
(moze czytaj: nie szanuje).d
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|