Wladyslaw Los napisał(a):

> To się robiło dawnymi czasy w gospodarstwach ziemiańskich gotując raz na
> kilka lat bulion podczas uboju bydła z kilkudziesięciu kilogramów
> wołowiny z dodatkiem cielęciny, drobiu i dziczyzny. Zajmowały się też
> tym restauracje, gotując bulion całymi dniami w dużym garnku do którego
> stale dodawało się resztki mięsa z danego dnia. Gdy osiągnął
> konsystencję kleju, wylewało się na płaskie formy i suszyło. Szczegółowy
> opis podaje w swojej książce kucharskiej Monatowa, i ona już pisze, że w
> mieście nie opłaca się robić tego w domu.

Jako ciekawostkę podam, że prawdziwy suchy bulion jest do kupienia.
Używa się go do posiewów mikrobiologicznych. Tylko doprawić trzeba ;). I
raczej brać te bez dodatków, bo mogą nie smakować.
W biedniejszych latach PRLu uniwersyteckie pracownie mikrobiologiczne
bywało, że same sobie musiały taki bulion uważyć i wtedy korzystały w
swej pracy ze starych książek kucharskich.
--
Pozdrawiam
Adam