Data: 2002-01-22 14:05:36
Temat: Re: Jestem powodem rozstania...
Od: "Nea" <n...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik <k...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:69f4.00001afe.3c4d6a39@newsgate.onet.pl...
>> Teraz widzę i wiem, że jest szczęśliwy, potrafi się cieszyć, czuje się
> potrzebny... wcześniej tak nie było.
> Nie myślcie, że nie myślimy o ich dziecku. Myślimy. Nie znacie sprawy.
> Mamy sumienia, ale co z tego... ona nie chciala dać mu szansy pomocy.
Nawet
> teraz.
> Najwidoczniej sama nie czuła, że to ten jedyny.
> Wiem, że jestem potępiana, ale nie czuję aż tyle winy w sobie. Tak się
stało.
> Ale czy ona nie czuła zagrożenia? Hm....
>
> A teraz 1000 pytan...:-)
> Kate.
przepraszam za moja sugestie ze twoj post mogl byc prowokacja, ale wiesz
jak to jest na grupach
moze mnie ludzie zabija za to co powiem ale powiem:)))
ja Cie rozumiem i nie potepiam, roznie sie zycie uklada ale kazdy ma prawo
do szczescia.
Przedewszystkim nie daj sobie wmowic ze to Twoja wina, bo tylko Ty i Twoj
partner wiecie jak
sie naprawde sprawy maja i nikt nie ma prawa Was oceniac i potepiac. I jesli
tylko nie ucierpi na tym jego dziecko to
szczerze zycze wam jak najlepiej.
pozdrawiam
Nea
|