Data: 2002-01-22 13:33:46
Temat: Re: Jestem powodem rozstania...
Od: <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Przepraszam, ze nie odzywam sie... żałuję, że w ogóle zaczęłam ten temat.
Kilka danych dla jasności sytuacji: jesteśmy ze soba kilkanaście miesięcy,
wiedziałam wcześniej o wszystkim... że ma plany życiowe. Ale wiem, ze nie czuł
się w tym szczęśliwy, brnął tylko, bo tak go ustawiali. Nie miał siły
przebicia, by to zakończyć. To nie był jego pomysł ze ślubem.
Zdaję sobie sprawę z jej sytuacji. To był nieudany związek... pierwsze miłości,
mało praktyki.
Teraz widzę i wiem, że jest szczęśliwy, potrafi się cieszyć, czuje się
potrzebny... wcześniej tak nie było.
Nie myślcie, że nie myślimy o ich dziecku. Myślimy. Nie znacie sprawy.
Mamy sumienia, ale co z tego... ona nie chciala dać mu szansy pomocy. Nawet
teraz.
Najwidoczniej sama nie czuła, że to ten jedyny.
Wiem, że jestem potępiana, ale nie czuję aż tyle winy w sobie. Tak się stało.
Ale czy ona nie czuła zagrożenia? Hm....
A teraz 1000 pytan...:-)
Kate.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|