Data: 2016-06-27 20:29:28
Temat: Re: Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy
Od: zażółcony <r...@c...op.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2016-06-27 o 18:22, LeoTar pisze:
> zażółcony pisze:
>> W dniu 2016-06-27 o 15:45, LeoTar pisze:
>>> zażółcony pisze:
>>>> W dniu 2016-06-25 o 14:59, LeoTar pisze:
>>>>> pinokio pisze:
>>>>>> W dniu 25.06.2016 o 14:52, LeoTar pisze:
>
>>>>>>> Jeżeli matka uprawiała z synem seks bez wiedzy i zgody
>>>>>>> oraz bez obecności ojca to dopuściła się kazirodztwa,
>>>>>>> czyli uzależniła syna od siebie i od... seksu. Musi więc
>>>>>>> teraz przelecieć wszystko cokolwiek mu się nawinie pod
>>>>>>> kozik. ;-)
>
>>>>>> Czyli preferujesz trójkąt: seks z matką w obecności ojca,
>>>>>> seks z rodzicami?
>
> Seks obydwu mężczyzn z matką i odpowiednio seks obydwu kobiet z ojcem.
> Najważniejsze jest połączenie wzrokowe syna z ojcem i córki z matką.
> Jeżeli dzieci się nie będą bać to znaczy, że rodzice chcą im przekazać
> wszystko by dzieci stały się im równe. Strach w relacji dziecko-rodzic
> oznaczać będzie, że rodzic niezupełnie wyzwolił się z chęci posiadania
> swojego partnera.
Kontakt wzrokowy, powiadasz. To ciekawe, aczkolwiek nie powiem, że
zrozumiałe ...
>> Jesteś człowiekiem myślącym, a nie dogmatykiem, prawda?
>
> Nie mnie oceniać. ;-)
To nie oceniaj, tylko powiedz, kim byś chciał być. Jakie masz obecnie
ambicje związane z Prawdą i samorozwojem. A być może z obiema tymi
rzeczami jednocześnie.
>> To spróbujmy może jednak trochę odczarować temat aktu seksualnego z
>> całej tej metafizycznej otoczki, którą przedstawiasz i pogadajmy,
>> jak nadinteligentny szympans z nadinteligentnym gorylem. Jak byłem
>> dużo młodszym nadinteligentnym szympansem, to po prostu dostawałem
>> ślinotoku na widok włosków łonowych młodej szympansicy na plaży czy
>> też w gazetce.
>
> Byłeś uzależniony... Ja, zresztą, kiedyś też tak reagowałem. ;-)
I co, złe to było ? odrobina młodzieńczego uzależnienia i dużo fun'u ?
A może też dużo wstydu ?
>> Szczególnie zwrócę uwagę na tę gazetkę: twierdzisz, że siedząc sam w
>> kibelku szukałem w tej gazetce podstawowej korzyści w postaci
>> poczucia własnej wartości płynącej na zbudowanej relacji równości z
>> rodzicami-Stwórcami-Bogami ? O żesz, matka byłaby ostatnią osobą,
>> którą bym sobie życzył w trakcie tych 'rozważań'.
>
> Bo Cię dość wcześnie zasrana kultura - reprezentowana przez rodziców -
> zmusiła do porzucenia takich pragnień i ukrycia w najodleglejszych
> zakamarkach podświadomości. To się nazywa 'wyparcie' a skutkiem jest
> wczesnodziecięca trauma, z którą żyją do końca swoich dni wszyscy
> nieświadomi. Trauma, która jest zródłem autoagresji i systematycznego
> niszczenia własnego organizmu. Niektórzy nie wytrzymują tej podświadomej
> presji i giną wcześniej śmiercią tragiczną.
Czyli jako dziecko odczuwałeś bardzo silny pociąg do matki konkretnie ?
Czy to mogła być jakaś prowokacja z jej strony ?
Rodzice nie zachęcali Cię do kontaktów z rówieśnicami ?
>> Czy możemy skonkludować to w ten sposób, że się różniliśmy i
>> szympans gorylowi nie był równy? Czy jednak się będziesz upierał,
>> że ja-szympans mam jednak jakieś niedostatki intelektualne i dlatego
>> nawet nie rozumiem, co mnie omija, a do czego doszedł goryl?
>
> Tak szympans jak i goryl to coś mniej niż Homo Sapiens, a Homo Sapiens
> to mniej niż Człowiek Świadomy, który jest koroną stworzenia, gdyż
> uwolni siebie i stworzony przez siebie świat od przemocy.
Wiesz, ja próbuję celowo przenieść uwagę ze sfery intelektualnej
do instynktownej, dlatego, możesz to uznać za przeciwwagę, staram się
równoważyć rozważania o Stwórcy rozważaniami o szympansach.
Jak jest mowa o seksie, dobrze się trochę rozejrzeć w świecie zwierząt.
Bo dla zwierząt sprawy są proste, a pomimo tej prostoty potrafią
być szczęśliwe i hmmm... spełnione. Bez dywagacji o Bogu.
W zdaniu wyżej wskazujesz, że jesteś zwolennikiem jakiejś tam ewolucji,
tu ewolucji świadomości. Skoro już o ewolucji mowa, to przecież
jest i ta biologiczna i ta akurat dość dobrze tłumaczy, dlaczego
kontakty seksualne z synami to nie jest optymalny układ. Więc
nie zgodzę się, że to jest jakaś popieprzona kultura, bo zakazy
kazirodcze siedzą w genach. Wpływają bezpośrednio na poczucie afektu.
Aha, żeby nie było. Jak tak analizuję, to jako młodzieniec fascynowałem
się w pewnym okresie dziewczynami, które bardzo przypominały moją matkę.
Pamiętam nawet, że kiedyś byłem zauroczony, jak zobaczyłem zdjęcie
matki z podstawówki z czasów, kiedy była w moim wieku. No ale
nigdy nie widziałem potrzeby, by się tego typu wrażeń jakoś
kurczowo uczepić i siebie w nich betonować.
Natomiast wyobrażam sobie, że w sytuacjach patologicznych jest
to moment, który może być dla rodzica (matki) pokusą. By tego
'użyć'. I widzę tu dwie skrajności: pierwsza skrajność, to ta,
kiedy rodzic odrzuca dziecko, bo np. wydaje mu się, że tego typu
fascynacje są 'obleśne', 'niestosowne' - i oczywiście w tej
przesadzie przesadza. Druga to taka, kiedy rodzic w tym momencie
dziecko uwodzi. Albo wplątuje dziecko w grę tych dwóch opcji
jednocześnie.
Ale kluczem do patologii są tu nie odczucia rozwijającego się
dziecka, ale poczucie ze strony rodzica, że koniecznie musi
się tym "zająć", że musi w tym miejscu złapać uwagę dziecka,
przytrzymać, wymusić krystalizację sytuacji, usztywnić ją
wokół własnej osoby. Wyciągnąć na wierzch, związać ten
przejściowy stan umysłowo-emocjonalny w relacji.
A po prostu tego robić nie musi. To kwestia pewnej umiejętności
rodzicielskiej - działać tak, by nie uwikłać się w odczucia
wstydu.
|