Data: 2001-10-08 09:37:04
Temat: Re: Ksi??ka Mak?owicza - Ciekawe czemu nie lubi Ki
Od: "cezary gmyz" <c...@z...dwws.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Oj Czarku, czy nie chcesz przypadkiem zniechecic nas do swojej
> konkurencji?
> Co do Bikonta, to tylko wtedy, kiedy o czyms pisze zle, mozna mu ufac.
> Pomadto ma on raczej prymitywny gust i z wiekszym znawstwem potrafi
> opowiadac o pierogach w podrzednych spelunkach, czy o jedzeniu w
> rosyjskim pociagu, niz o "haute cuisine". Mam wrazenie, ze to zwykly
> piwozlop i tyle.
> W ogole nie czytam duzo recenzji kulinarnych. Jednak, jezelbym mial
> sadzic po tym, co czytalem to nie moglbym powiedziec dobrego zdania o
> polskich. (Wybacz Czarku).
>
> Wladyslaw
Nie ma co do wybaczania. Recenzentem kulinarnym bywam sporadycznie zas
kolegow po piorze oceniam na podstawie kryteriow, ktore mam dosc stale.
Garlicki i Adamczewski zachecali kiedys do odwiedzin w knajpie przydroznej
nieopodal Pily o wdziecznej nazwie Celmar. Tak sie zlozylo, ze akturat kiedy
ukazal sie ten numer konczylem splyw kajakowy wlasnie pryz rzeczonym
zajezdzie. Cala grupa udalismy sie do zajazdu i nasz pobyt okazal sie
katastrofa. Pomijajam juz kuchnie, ktora byla ledwie stolowkowa. Jednak
hamstwo obsulgi w tym regionie o duzym bezrobociu przeszlo nasze
oczekiwania. Powiem tylko, ze kelner poproszony o podanie dodatkowego soku
oswiadczyl: ja panstwu laske zrobilem, ze podalem obiad na taras a teraz
jeszcze musze ganiac po sok.
Potem drugi raz mimo nadszarpnietego kredytu zaufania skorzystalem z rady i
odwiedzilem restauracje chinska na Gorczewskiej, ktorej dali chyba z cztery
gwiazdki. Pomijam, ze kuchni dobiegal mnie zapach smazenia ale przyznam, ze
lepsza chinszczyzne zdarzalo mi sie jadac kiedys w budkach na placu
Konstytucji. Po prostu tragedia.
Trzeci raz przyjechal do mnie gosc z Niemiec i chcial zjesc w jakiejs typowo
polskiej knajpie. Pal szesc moze przynajmiej znaja sie sie na polskiej
kuchni - pomyslalem. Udalem sie z Niemcem pod wskazany adres na Wilczej i
choc bylo to najmniejsze z moich rozczarowan nijak nie moglem podzielic
zachwytow panow z Polityki dania polskie byly bowiem na tylko troche wyzszym
poziomie niz w stolowce podane na brzydkiej zastawie i nawet uprzejmosc
wlasciciela knajpy nie poprawila mi humoru.
Co do Bikonta zgadzam sie z Twoja opinia, ze z wiekszym znastwem pisze o
kuchni prostej niz wykwintnej. Jednak bezsprzecznie nalezy mu sie palma
pierwszenstwa bowiem jako pierwszy po 1989 roku wprowadzil do polskiej prasy
gatunek: recenzja kulinarna i trzeba mu przyznac, ze to co pisze czyta sie
sie dobrze nawet jesli czlowiek sie z nim nie zgadza. Zawsze kiedy polecal
golonke czy pierogi zgadzalem sie z nim w calej rozciglosci. Ilekroc
zagladal w bardziej wykwine regiony rzeczywiscie ponosil kleske. Lepszy pod
tym wzgledem jest Maciej Nowak, ktorego gust do lepszej kuchni czesciowo
pokrywa sie z moim.
Maklowicza tez bardziej cenie za to pisal dawniej niz za jego telewizyjne
wyczyny ( w szczegolnosci zgroza przejelo mnie jego ostatnie potrakotowanie
suma). Jednak typ gawedy kulnarnej jaki uprawial bardzo mi sie podobal ze
wzgledow literackich.
Teraz ksiazki. Moim ulubinym autorem w tej dziedzinie jest pan, ktory
opublikowal w wydawnictwie "Twoj styl" gawede o knajpach warszawskich, ktora
sie czyta tak, ze czlowiek sie slini. Niestety w tej chwili jego nazwisko
wypadlo mi z glowy. Z innych piszacych o kuchni cenie sobie tez
Lebkowskiego, ktory jako pierwszy nawiazal konkurencje z niezyjacym jz
Halbanskim swoim slownikiem sztuki kulinarnej. Lubie tez ksiazke dwojga
autorow " Przy staropolskim stole". I od lat zastanawiam sie kto sie kryje
pod tymi cudzoziemskimi pseudonimami. Nie przpadam natomiast za piszacymi
paniami: Szymaderska i Pospieszynska, choc czasem korzystam z ich przepisow
Czarek
|