Data: 2013-01-15 08:08:21
Temat: Re: Łapa nie w swoich majtach.
Od: case <c...@u...news>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2013-01-14 19:44, Stalker pisze:
> W dniu poniedziałek, 14 stycznia 2013 00:38:14 UTC+1 użytkownik zażółcony napisał:
>
>> Ha - Chiron, dużo by gadać ...
>>
>> Chiron, jesteś w stanie jakoś wyjaśnić to, że ludzie
>> nawet nad wigilijnym stołem potrafią sobie skakać do gardeł ?
>> I to tzw. porządni katolicy ?
>> Festiwal pretensji i pranie rodzinnych brudów ?
>
> Redi, ja tu odpowiem, choć się posłużę przykładami z późniejszych odpowiedzi.
>
> IMO to nie do końca jest problem stricte katolicki. Chociaż powoduje go IMO "magia"
świąt, o której pisze Chiron i XL. Takie przekonanie, że w ciągu jednego dnia uda się
załatwić rzeczy, które nabrzmiewają w ludziach często latami. Bo wystarczy
"wybaczyć". Dysonans jaki towarzyszy sztuczności takiego przekonania wybucha potem ze
wzmocnioną siłą.
>
> Sam (a w sumie to cały blok) byłem świadkiem w tym roku takiej koszmarnej scysji u
sąsiadów. Ludzie bardzo boleśnie się przekonują, że "magia Bożego Narodzenia" nie
działa bo się zaśpiewa kolędę, a w kościele zjawi się 3 razy więcej ludzi niż
normalnie.
>
> Stalker, chociaż mimo wszystko jestem w stanie uwierzyć, że u Ikselki glob na
świętach raczej nie mówił by do niej mimo wszystko per "katolicka piz..o, ku..wo z
rynsztokiem we łbie"...
Co roku przed świętami w różnych publikacjach psychologowie na
awanturach rodzinnych nie pozostawiają suchej nitki i zgodni są co do
tego, że to są prawdziwe relacje rodzinne, a ich ekspresja spowodowana
jest nietypowo długim (w stosunku do tygodnia powszedniego) przebywaniem
członków tych rodzin w swoim towarzystwie.
Lub w zasadzie skazaniem ich na swoje parodniowe towarzystwo.
Jeśli dotyczy to akurat rodzin katolickich, to jest dodatkowo okazja do
wytarcia sobie gęby różnym sarkastom "magią świąt".
Gdy tym czasem z katolicką "magia świąt" można mieć do czynienia.
Moja babka za życia żelazną ręką trzymała rodzinę w kupie i na święta
każdy musiał podzielić się z każdym opłatkiem, nawet z największym wrogiem.
Jak ktoś komuś wisiał kasę, to potrafiła nawet sama ją oddać, żeby na
święta zeszli się dłużnik z wierzycielem, a po świętach, na spokojnie
sama się rozliczała z winnym.
Nie twierdzę, że od razu kochali się wszyscy, ale spory były wyraźnie
łagodzone.
Siła przyzwyczajenia chociaż doskonale znana każdemu, bardzo często bywa
niedoceniana.
Podobnie jak z 9 pierwszymi piątkami miesiąca.
Nawet sam myślałem, że to ściema, ale jak odpokutowałem 6-ty piątek to
dotarło do mnie, że nie chodzi tu o to, żeby odpokutować za całe
przeszłe i przyszłe życie, ale żeby tej pokuty się nauczyć i być do niej
zdolnym.
Podobnie jak 9 pierwszych piątków nauki jazdy pozwoliłoby być zdolnym do
jazdy samochodem i być partnerem na drodze dla innych.
|