Data: 2003-04-18 12:29:39
Temat: Re: Mam doła:-((
Od: "Thalia" <t...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
MOLNARka wrote:
> Dlaczego Ty nie jedziesz z nimi ?
Przeciez napisala, ze ma chore dzieci.
Czy mialaby je targac ze soba na pogrzeb dla idei?
> Smutno, że dzieci chore ... ale nie pogłębiaj tym swojego
> doła. Prędzej czy później będą zdrowe - i tak na to patrz.
> A że akurat stało się tak, że zostajesz sama z chorymi
> dziećmi ... coż ... trudno.
> IMO nie możesz miec pretensji do rodziny, bo oni przecież
> nie jadą na festyn.
A ja w sumie Dorunie rozumiem. Wiem, ze czasu na umieranie sie nie wybiera,
wiem, ze moze czasem nie wypada nie jechac na pogrzeb (choc ja osobiscie tego
nie rozumiem), ale z drugiej strony ten czlowiek nie zyje i jest mu wszystko
jedno, czy jego siostrzeniec pozegna go na miejscu, nad jego grobem, czy tez
w odleglosci 300 km. od niego. Przeciez nikt nie zostawia go na pastwe losu -
bedzie mial pogrzeb, beda na nim najblizsi (z pewnoscia rodzenstwo, zona i
dzieci) i naprawde przyjazd siostrzenca jest tu tylko symbolem.
Oczywiscie symbole sa wazne, ale pamietajac o nich nie nalezy zapominac o
zywej zonie i zywych, chorych dzieciach, ktorzy w odroznieniu od nieboszczyka
potrzebuja pomocy i obecnosci w czasie_rodzinnych_swiat.
Co innego, gdyby sytuacja Doruni byla inna, ale nie jest.
> A to już typowa chandra i użalanie się nad sobą ;-)
> Wiesz, ze to nieprawda ... sorry, że to powiem ale w tym
> wypadku Ty tu jesteś najmniej ważna.
Jak mozesz tak mowic, ze jest najmniej wazna?
> Jest pogrzeb, w takim a nie innym terminie - oni _muszą_ jechać
Imho_musi_jechac najblizsza rodzina - rodzenstwo, dzieci, wnuki, zona
zmarlego.
[swoja droga - dlaczego mozna nie pojechac na czyjs slub, komunie, wesele,
chrciny i nie jest to zle widziane, natomiast nie pojechanie na pogrzeb
odbierane jest jako cos karygodnego?]
>> ale czy tak musi być
>> że wszyscy w takich dniach powinni się tam stawić,
> Tak - to jest ważne.
Dla kogo? Dla Ciebie bedzie wazne, zeby na Twoj pogrzeb przyszli wszyscy?
A moze chodzi Ci, ze wazne jest to dla rodziny zmarlego?
> Broń Boże nie życzę Ci (ani nikomu) ale jakbyś się czuła
> jakbyś miała pogrzeb matki/męża/kogoś dzień przed Wigilią i
> nikt by nie przyjechał "bo to przecież Święta tuż, tuż" ;-/
Nie wiem jak inni, ale mi osobiscie naprawde byloby wszystko jedno kto
przyjdzie, a kto nie i dlaczego na pogrzeb moich bliskich.
Wazne jest dla mnie, ze ja moja mame/ojca itp pozegnam, wazne jest, ze inni
pomysla o niej/o nim z daleka (byc moze odwiedza grob w innym czasie), ale
nie mialabym czelnosci wymagac od kogos, by stawial sie wbrew wlasnym
uczuciom (czy temu, jaka ma akutalnie prywatna sytuacje) na jego pogrzebie.
To nieludzkie.
Dla mnie szacunek dla zmarlego nie wiaze sie z przyjsciem na jego pogrzeb i
przygladaniem sie calej ceremonii. Po smierci szacunek dla kogos przybiera
aspekt duchowy i naprawde malo wazne jest, czy sie rzuci te grudke ziemi na
trumne, czy zlozy wieniec na grob. Wazne jest to, co ma sie w sercu, nawet te
300 km z dala od cmenatrza. Ale to tylko moja opinia.
> Oczywiście, ze jest ważna ... ale w takiej sytuacji są
> priorytety ... i pogrzeb i pożegnanie ze zmarłym jest tu na
> pierwszym miejscu.
A wiec jednak wszystko jak zwykle rozbija sie o priorytety.
Dla mnie wazniejsi sa zywi ludzie.
Oczywiscie nie mowie tu o sytuacji, gdy zmarly jest bliska rodzina, gdy
trzeba ten pogrzeb samemu urzadzic, bo nikt inny tego nie zrobi, gdy np.
trzeba innych na pogrzeb zawiezc itp. Ale jechac tylko dlatego, ze tak
nakazuja konwenanse?
> No co powiedzieć ... rzeczywiście marudzisz ;-))
A ja uwazam, ze ma prawo pomarudzic. Calkowicie ja rozumiem.
Zwlaszcza, ze nie zostala sobie z problemami na wlasne zyczenie.
Do Doruni:
nie martw sie i glowa do gory;
zycze Ci, zebys te swieta spedzila spokojnie i bez zadnych niespodzianek, a
chorobska dzieci odlecialy w niepamiec
Thalia
|