Data: 2002-06-04 11:43:05
Temat: Re: Mężczyzna na zakupach
Od: "Sławek" <f...@k...net.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> IHMO, strasznie spłyciłas wypowiedzi dziewczyn - ja osobiscie
> tez nie musze znac wszystkich cen artykulow, ktorymi sie interesuję
> (mam tu na mysli głównie spozywcze ;-), bo co do reszty to po prostu
> często gęsto się zastanawiam czy warto na nie wywalać pieniądze).
> Ja zresztą nadal nie wiem ile dokladnie kosztuje np. margaryna, maslo,
> chleb zwykly czy tostowy, kilo pomidorow - nie wiem, bo dokladnie
> nie jestem w stanie tego zapamietac. I wcale to nie wynika z tego,
> ze mam na koncie opór szmalu. Po prostu tak mam i juz.
> Za to moja kolezanka, ktora musi utrzymac 3-osobową rodzine
> z jednej pensji - w dodatku swojego obrzydliwie wyliczonego męża
> doskonale orientuje sie, że chleb tostowy Schulstad kosztuje (teraz
> podaje z głowy, bo nie pamietam) o 3 zlote i 16 groszy więcej niz
> taki tostowy skądinąd. Ja tego nie wiem, bo po prostu siegam
> po ten Schulstad - bo go najbardziej lubię.
Niemiecki chleb kupujesz ???!!!! ;-)
Ja go na szczęście nie lubię i z czystym sumieniem kupuję polski :-))))
> I ja uważam, że to normalne - niemniej jednak zdaje sobie sprawę
> z tego, że u innych wcale tak nie musi być, więc po co wyjeżdżac
> z całą artylerią i wytykac dookola jak to ja mam fajnie, bo z kasą mogę
> robic co mi sie podoba, a moje koleżanki bidulki w tym samym czasie
> rozliczaja się z zakupu takiej krzyżówki przed surowym obliczem męża.
>
Przez wiele lat rozliczałem żonę i ... siebie z każdego grosika - taka była
konieczność - inaczej nie starczało.
Polegało to nie na czynieniu wyrzutów "i po coś to kupiła!!" tylko
skrupulatnym ewidencjonowaniu każdej złotówki
w odpowiedniej kategorii i późniejszej analizie (wspólnej) - gdzie poszło
więcej niż zwykle i dlaczego,
gdzie można oszczędzić aby kupić np. węgiel do ogrzania leśniczówki itd.
Największe szczęście jakie mnie spotkało (pamiętam do dziś choć minęło kilka
lat) to dzień kiedy
mogłem przestać liczyć pieniądze w sklepie spożywczym (i niestety tylko w
spożywczym). Zarabiamy oboje i choć bez "kokosów"
stać nas na to aby kupić dzieciom "Grześka" nie zastanawiając się czy
zabraknie forsy przed "pierwszym" czy nie.
Zakupy kupujemy z listą, nie szalejemy ale mamy ten luksus,
że do pełnego koszyka możemy dołożyć np. butelkę wina bez ryzyka głodówki.
Jako tytułowy "Mężczyzna na zakupach" robię głównie za siłę fizyczną, choć
samemu też zdarza mi się robić zakupy.
Zdarza mi się niestety czasami o czymś zapomnieć (wczoraj zapomniałem kupić
jabłka mimo prośby małżonki)
ale nie robią mi domownicy z tego zarzutu. Myślę, że jak w każdym momencie
małżeństwa tak i przy zakupach, rozliczeniach finansowych
obowiązuje tu partnerstwo i akceptowanie wzajemnych ułomności. Nie powinno
się również generalizować: gdy tuż po ślubie moja teściowa
kazała mojej małżonce iść i kupić łopatkę to ta się obraziła bo łopatki są w
ogrodniczym i nie trzeba na nie kartki (to były czasy kartkowe)
i dopiero ja tłumaczyłem, że to nie dowcip.
pozdrawiam serdecznie
Sławek
(który zawsze wiedział co to jest łopatka ...... i grabki)
|