Data: 2006-06-20 22:03:17
Temat: Re: NASTOLATKA Z ZESPOLEM ASPERGERA
Od: vonBraun <interfere@o~wywal~2.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
quasi-biolog wrote
news://news.ipartners.pl:119/e79egu$mq8$1@inews.gaze
ta.pl
> vonBraun <interfere@o~wywal~2.pl> napisał(a):
>
>
>>> Dziwi mnie to - przeciez to proste. Nie lubie/nie
>>> potrzebuje (czestych) kontaktow towarzyskich z ludzmi,
>>> ale w sytuacji gdy taki kontakt ma miejsce, zalezy mi,
>>> bardzo emocjonalnie, na uchronienieu swojej reputacji
>>> przed kompromitacja. W zwiazku z czym bardzo wstydze sie
>>> gaf, wstydze gdy ktos mi ubliza, a ja akurat nie jestem
>>> w stanie mu blyskotliwie odparowac. Lubie gdy mnie
>>> chwala (choc zazwyczaj towarzyszy temu silna
>>> podejrzliwosc nieszczerosci) wstydze - gdy gania. Itp.
>
>> Czemu to takie dziwne?
>
> Bo odpowiedz jednoznacznie wynikala z zacytowanego
> fragmentu.
>
>>Zerknij na sekwencję zdarzeń: Wcześniej w dyskusji
>>używałem (podobnie jak i Ty - por. cytat u góry) terminu
>>"potrzeby społeczne" czyli coś bardziej ogólnego od
>>"potrzeby kontaktu"
>
> O nie. Rozroznienie na "potrzeby kontaktu" i ogolniejsze
> "potrzeby spoleczne" to wprowadziles dopiero w tej chwili.
> I przyznam Ci sie szczerze - nie bardzo je lapie.
Wyjaśniam jak to rozumiałem: weźmy choćby kontakt z innymi
rozumiany jako bliskość, przyjaźn. To rozumiem przez
"potrzebę kontaktu". Ale możemy poszukiwać u innych np.
uznania, realizować dzięki nim potrzebę dominacji - władzy.
Realizujemy w ten sposób własne potrzeby. Choć wymagają
udziału innych - często bardzo aktywnego- nie są tym samym
co potrzeba afiliacji (kontaktu). Jednak nie byłoby błędem
nazwać je społecznymi, skoro ich realizacja dokonuje się
właściwie tylko przy udziale innych ludzi.
>>o której piszesz teraz. Jeśli masz na myśli tylko tą
>>ostatnią (jako "zanikniętą" ;-)) to ok.
> Nie wiem - musisz mi oba terminy zdefiniowac.
Próba powyżej.
>>Po wyjaśnieniu rozumiem, że nie oznacza to w Twoim
>>"przypadku" np. całkowitego uwolnienia samooceny od opinii
>>i poglądów innych ludzi
>
>
> Oczywiscie, ze nie. Samoocena jest bardzo mocno zalezna od
> informacji zwrotnych z otoczenia.
Nie nie, chyba jest w "niej" coś więcej niż to co mówi
skrótowa formuła: "informacja zwrotna". Tzn. w pojęciu
samooceny jest ukryty jakiś "kontekst" związany z potrzebami
realizowanymi wyłącznie przez innych ludzi. Ale - tu znów
zaczynam wątpić - przecież niekoniecznie i nie dla
wszystkich.
*Bo jeśli nie - oznacza to, że gdyby jedynymi rozmówcami i
czytelnikami tego co piszesz były np.: programy komputerowe
na tyle inteligentne aby wykazać Ci błąd, lub pochwalić Cię
za rzeczywiste - także wg. Twoich standardów - osiągnięcie
intelektualne, twoje uczucia /np.: wspomniane: wstyd,
satysfakcja, podejrzliwość/ byłyby takie same jak wtedy, gdy
zakładasz, że czytelnikami są ludzie.
>>Zakładam, że trzeba mieć jakieś "potrzeby społeczne" aby
>>przeżywać takie uczucia.
> Niby dlaczego? Nie musisz byc glodny, by poczuc smak tego,
> co Ci do geby wsadza...
Inaczej mówiąc "palić" ale się "nie zaciągać" - jako
realizacja tego co nazywamy relacjami społecznymi? Na razie
najprawdopodobniej nie umiem sobie tego wyobrazić /to zdanie
traktuj dosłownie/. Może gdy zobaczę jak ustosunkujesz się
do fragmentu oznaczonego gwiazdką, to "to" do mnie wreszcie
"przemówi".
>>W każdym razie nie da się z "ręką na sercu" powiedzieć
>>"ludzie nic dla mnie nie znaczą"
>
> Co to znaczy "znacza"?
To pytanie proponuję pozostawić bez odpowiedzi w trosce o
"babę z rejestracji".
[...]
>>Pytałem "metaforycznie" a nie dosłownie
>
>
> Nie znam/nie rozumiem tej "metafory".
>
>
>>aby dowidzieć się czy odbierasz komunikaty świadczące o
>>tym, że wyczuwasz poprawnie
>
>
> Stwierdzilbys to po tym, czy zrozumiem ta zakamuflowana
> "metafore"??? Niby jak? Tak czy inaczej - nie zdalem?
Pytanie po prostu wymagało doprecyzowania skoro było
niejasne.
>> emocje i przeżycia innych ludzi, czy przeżywasz je
>> (prawdziwe czy nie) silnie "w sobie".
>
> Tzn.? Tak jak stereotypowa kura domowa identyfikujaca sie
> z jakas "Paloma" z telenoweli??? Nie - nie placze na
> serialach, nawet jak przypadkiem zdarzy mi sie kawalek
> jakiegos obejrzec...
??? A inaczej się nie da? Przecież współczucie innym, wgląd
w ich emocje, przeżywanie ich wraz z nimi nie musi być
doznaniem, które jednoznacznie kwalifikuje taką osobę jako:
(1) Raczej kobietę [;-)] (2) z kurzym móżdżkiem [:-|]
Przyszło mi na myśl porównanie do wiary w Boga: dla jednych
jest to klepanie modlitwy w kościele i "strach przed
piekłem", dla innych doznania mistyczne.
>>> PS: Elli sie jakos nie odzywa. Jak myslisz, dlaczego?
>>> (1) prozaicznie - z powodu (chwilowego) braku dostepu do
>>> internetu? (2) woli tylko biernie czytac, to co piszemy?
>>> (3) zgorszyla/sploszyla sie tym co przeczytala (czym
>>> konkretnie? brakiem pokrzepiajacych slow?) i "uciekla",
>>> przestala czytac?
>
>>4.Wystraszyła się Cb ;-)
>
> Ten "dowcip" mial oznaczac "nie mam pojecia", czy jest w
> nim choc ziarno prawdy (na temat tego, co myslisz o
> przyczynach absencji Ellie)?
Unikałem odpowiedzi - bo nie mam pojęcia -( ew. hipoteza
interakcji braku przyzwyczajeń sieciowych x brak łącza x
płec) + jeśli jednak (3) to wskazywałem na pewne "zjawiska",
które są symbolem tego co może spłoszyć lub zniechęcić do
pisania.
pozdrawiam
vonBraun
|