Data: 2006-02-01 14:53:49
Temat: Re: Nasmażyłam skórki pomarańczowej - i co dalej?
Od: "Akulka" <s...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Gusiek" <a...@W...onet.pl> napisał w wiadomości
news:drqf9k$fj0$1@atlantis.news.tpi.pl...
> > Toteż się skórkę myje i sparza - zawsze cos da.
>
> Nic nie da :)
E tam, hodzi o uspokojenie sumienia:P
> Napisałam też, że na NIEKTÓRYCH skórkach jest atest, czy inne
poświadczenie,
> nietraktowania skórki tymi syfami. Chodzi mi o środki zabezpieczające w
> transporcie. Nie o skażenie ekologiczne regionów i krowie kupy.
> BTW Prawda jest poza tym taka, że 99% toksyn i niepożądanych związków
> znajduje się w skórce i milimetr pod nią.
Weźmy taką wódeczkę - żołądkowa gorzka - na skórce z pomarańczy (apropos
bardzo lubię). Myślisz, że zrobiony jest z jakich skórek, bo ja nie stawiam
jednak na te selektywnie dobranie itd... Wg mnie to po prostu skórki
kupowane z jakiś odpadów produkcyjnych, np w fabryce soku pomarańczowego. A
o tych atestach, to albo nigdy nie zwróciłam uwagi, albo nie spotkałam takie
z atestami specjalnymi. Zresztą i tak dodają konserwanty do skórek, żeby w
pudełeczku nie zieleniały:( Więc wiele to tak na prawdę nie zmienia.
> Ale pojęcia nie masz żadnego odnośnie upraw "ekologicznych" i wymagań im
> stawianych, prawda?
Jak powinna wyglądać to mam, ale niestety widziałam techniki jednego hodowcy
ekologicznego. Nie będę o tym pisać, nie lubię zabijać marzeń.
> Na bazarku od chłopa kupuje się głównie żywność zakupioną na giełdzie -
> chłopów na moim bazarku można policzyć na palcach jednej ręki (i to chyba
> optymistyczna wersja), z jednym rozmawiałam, ma pola tuż przy trasie
> poznańskiej ;)
Hm, może jest tak na twoim bazarku. Nie twierdzę, że na moim nie ma
giełdowych handlarzy, ale tych na 1 rzut oka da sie rozpoznać. A na giełdę
to też rolnicy zaworzą swój towar.
> A Ty widzisz mrugnięcie okiem na końcu każdego mojego zdania, czy nie?
Przecież ja też nie piszę śmiertelnie poważnie, raczej też śmiać mi się z
tego chce :P. A najbardziej mówienie o bezpiecznej ekologicznej żywności,
której tak na prawdę nie ma (niech mnie kopie za to kto chce). Bo co owoc
nie dostanie w formie oprysku, to weźmie sobie z wody, gleby, powietrza,
kwaśnych deszczów itd. A prawda jest jednak taka, że jak czegoś dziś nie
opryskasz, to robak będzie przed tobą, no chyba, ze ktos lubi robaki np.: w
czereśniach (mam swój ogródek, więc wiem, ze nawet cebulę i wi śnie robale
potrafiaja zjeść, ba, czosnkiem też nie gardzą;)). Potępiam jednak żarliwie
nowalijki, które tak chętnie co niektórzy kupują, albo np. pomidory w zimie.
Ale każdy swój rozum ma.;(
> Jaka przesada, skończyłam ogrodnictwo i temat jest mi po prostu doskonale
> znany.
Nie przeczę, ale teoria i praktyka często idą własnymi scieżkami (poczytaj
np. pl.soc.prawo - tam jest mnóstwo przykładów). Chyba, ze sama zajmujesz
się ogrodnictwem, ja mam tylko swój ogródek.
> Sałaty zimowej też nie tykam :P
A ktoby ją chciał:) No chyba, że romantych, co do kolacji przy świecach poda
bezsmakową truciznę.
> A siarczyny w winie były, są i będą.
Nie przeczę, a Francuzi żyją i dobrze się mają. Dziś ludzie maja 2
alternatywy: albo wymrzeć na raka od pestycydów i innego tego typu g...,
albo zmutować jak stonka i przezwyciężyć chcemię, co IMHO już powoli się
dzieje.
Pozdrawiam,
Akulka
>
|