Data: 2011-12-15 13:30:36
Temat: Re: O co biega z kara smierci ?
Od: Fragile <s...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Sun, 11 Dec 2011 00:27:35 +0100, michał napisał(a):
> W dniu 2011-12-10 14:13, Iwon(K)a pisze:
>> "michał" <6...@g...pl> wrote in message
>> news:jbttod$ct2$1@inews.gazeta.pl...
>>> W dniu 2011-12-09 15:35, Iwon(K)a pisze:
>>>> "Fragile" <s...@o...pl> wrote in message
>>>> news:12lxa5zwqyv32$.9gg3eqpw2iry.dlg@40tude.net...
>>>>>> Kara śmierci
>>>>>> jest formą "obrony własnej Społeczeństwa".
>>>>>>
>>>>> Imo nie, ponieważ nie mamy tu do czynienia z _bezpośrednim_ zagrożeniem
>>>>> życia społeczeństwa. Kara śmierci (co to w ogóle za sformułowanie) jest
>>>>> niedopuszczalną, obrzydliwą formą _profilaktyki_. To _zabijanie_
>>>>> _człowieka_ _na wyrost_, _na wszelki wypadek_. To nieludzkie.
>>>>
>>>>
>>>> rzeczywiscie, "na wyrost".
>>>> http://www.tvn24.pl/12691,1721902,0,1,zabil-17-osob-
i-zabral-im-buty-jako-trofea,wiadomosc.html
>>>>
>>>>
>>>>
>>>> tutaj streszczenie tortur jakim poddna zostala rodzina. (ang)
>>>>
>>>> http://www.dailymail.co.uk/news/article-1314418/Stev
en-Hayes-Chilling-confession-Connecticut-massacre-ki
ller.html
>>>>
>>>>
>>>> ciekawa jestem jak zareagowal by ojciec i maz ofiar z tej straszliwej
>>>> tragedii. Szczegolnie w stwierdzeniu "nieludzkie" w stosunku
>>>> do tych mordercow.
>>>
>>> No więc czemu Iwonko nie chcesz jak najdalej różnić się od tego
>>> zwyrodniałego człowieka?
>>
>> roznie sie. Jesli masz problem z zauwazeniem tego, to nie moge nic na to
>> poradzic. Pokracznej moralnosci
>> nie mozna wyprostowac.
>
> Różnisz się, ale widzę podobieństwo w godzeniu się na śmierć z
> premedytacją. O to pytałem, czy nie chcesz oddalić się od bestialstwa
> jeszcze dalej. :)
>
Smutne jest to, że niektórzy ludzie nie traktują 'kary' śmerci jako
bestialstwa. Myślę, że dla niektórych to w ogóle nie jest morderstwo...
Jak to trafnie ujął Hołownia: "Zabójstwo, po którym nie trzeba dużo
sprzątać, nie przestaje być morderstwem."
W sumie to może wkleję większy fragment tego, co napisał, ponieważ
odzwirciedla 'mniej więcej' to, co myślę na temat 'kary' śmierci.
Hołownia porusza temat 'kary' śmierci, m.in. w kontekście śmierci Fescha,
mordercy policjanta, skazanego na 'karę' śmierci.
(Dziennik Jacquesa Fescha "Za pięć godzin zobaczę Jezusa", pisany dla córki
przez ponad trzy lata, przeczytałam jakiś czas temu...)
Hołownia pisze tak:
,, (...)'To co zrobiłem, jest karygodne. Ale ja nie jestem karygodny' -
zapisał w swoim dzienniku Fesch. Nie trzeba chyba lepszej dedykacji dla
wszystkich tych, którzy twierdzą, że kara śmierci jest do pogodzenia z
chrześcijaństwem, konstruując teorie o tym, że wszak człowiek ma prawo do
obrony własnej, że kara śmierci odstrasza potencjalnych zbrodniarzy, albo -
to dopiero intelektualny smaczek - śmierć skazańca to odkupienie jego
grzechów. Argument pierwszy jest absurdalny, obrona własna zakłada
działanie w bezpośrednim zamiarze powstrzymania kogoś, kto nas atakuje,
ekstrapolowanie tego tłumaczenia na metodycznie zaplanowany mord, jakiego
dokonują strażnicy na bezbronnym (choćby nie wiem, jak winnym),
przetrzymywanym zwykle w zamknięciu wiele lat człowieku, to poważny błąd
logiczny. Jeśli idzie o odstraszanie - na każde badanie dowodzące takiej
zależności przypadają dwa, które jej przeczą (do tego dochodzi 113 osób
zwolnionych w ciągu ostatnich 25 lat z amerykańskich cel śmierci, bo
okazało się, że są niewinne, 23 zabitych zostało uniewinnionych
pośmiertnie). Argument trzeci to teologia, która wnioskuje w sposób zaiste
zadziwiający. Nawet jeśli śmierć jakoś z grzechem się łączy - Jezus umarł,
żeby odkupić nasze grzechy - czy my jesteśmy Bogiem, by decydować, że ktoś
teraz ma swoje grzechy tak odkupić?
Zwolennicy kary śmierci powołują się często na to, ze Katechizm Kościoła
katolickiego nie rozstrzyga definitywnie, czy można, czy też nie można jej
stosować. Jasno w tej sprawie wypowiadali się jednak papieże. Kara śmierci
jest _nie do pogodzenia_ z _chrześcijaństwem_ (choć Stolica Apostolska tez
miała kiedyś swego kata, a kara śmierci zniknęła z watykańskich ustaw
dopiero w 1968 roku). Jan Paweł II pisał, że kary śmierci nie wolno
stosować ,,poza przypadkami absolutnej konieczności, to znaczy, gdy nie ma
innych sposobów obrony społeczeństwa. (...) takie przypadki są bardzo
rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale", a Benedykt XVI nazwał ją
niedawno po imieniu ,,obraza ludzkiej godności". Tym, którzy chcą bronić
życia ludzkiego ,,od poczęcia do naturalnej śmierci", trzeba przypominać, że
postulat ten nie ogranicza się wyłącznie do zakazu aborcji oraz eutanazji.
Dewiza księdza Jana Ziei ,,Nie zabijaj nigdy nikogo" to najbardziej
wyczerpujący komentarz do piątego przykazania, po którym Bóg nie postawił
żadnego ,,ale", nie napisał ,,z wyjątkiem morderców, gwałcicieli,
terrorystów".
Nawet jeśli czytasz w internecie opis strasznej zbrodni albo na stronach
poświeconych karze śmierci oglądasz ludzi, którzy budzą przerażenie, a
czasem po prostu obrzydzenie. W pierwszym odruchu masz ochotę dopisać swój
komentarz do tych, które krzyczą, by przestępcę zabić po torturach, później
przychodzi pytanie: a co, jeśli oni w celi śmierci pozostają zwierzętami,
bo wiedzą, że my też potraktujemy ich za chwilę jak zwierzęta? W
dzisiejszym świecie kara śmierci to głównie narzędzie redukcji społecznych
emocji używane chętnie przez cynicznych polityków. Wszystkich polityków,
którzy gardłują za przywróceniem kary śmierci, wysłałbym, by obejrzeli na
żywo, jak zabija się człowieka. By zobaczyli, jaką wagę mają ich słowa, jak
przekładają się na pośmiertne drgawki i defekacje powieszonych, wymioty i
krzyki trutych w komorze gazowej, pękające żyły zabijanych śmiertelnym
zastrzykiem. Naprawdę da się to jakoś pogodzić z chrześcijaństwem? Nie mam
pojęcia co czułbym, gdyby ofiara zbrodni padł ktoś mi bliski. A ja
patrzyłbym na człowieka, który jest przekonany, że zrobił dobrze, i śmiałby
mi się w twarz. Nie wykluczam, że w pierwszym odruchu gorąco pragnąłbym,
żeby on też zginał, nie chciałbym, żeby chodził karmiony z moich podatków
na zajęcia z plastyki, spowiadał się i urządzał więzienną świetlicę. Może,
ale wiem też, że musiałbym zwalczyć w sobie zwierzę, aby samemu pozostać
człowiekiem. Może zdołałbym jednak dopuścić do głosu myśl, że nawet jeśli
nie jestem w stanie przebaczyć, nie mam też władzy skracania życia komuś,
kto sam gwałtem zabrał komuś godziny, dni, lata, których ów człowiek bardzo
potrzebował.
Nie wiem, co w tych godzinach, dniach, i latach może się z nim stać.
Odpowiedzialności za przedwczesną egzekucję Dobrego Łotra, zabitego dzień
przed tym, jak zdążył się nawrócić, nie chcę brać na swoje sumienie. A
jeśli do końca się nie nawróci? Jego sprawa. Jego i Boga. Ja, gdy patrzę na
wieszane na dźwigach w Iranie dzieci, nie wiem, gdzie pójdą po śmierci
przestępcy. Wiem, ile wycierpieć będą wówczas musieli ci, którzy teraz ich
na ten szafot prowadzą. Zabójstwo, po którym nie trzeba dużo sprzątać, nie
przestaje być morderstwem (...)".
Pozdrawiam,
M.
|