Data: 2006-01-20 14:39:02
Temat: Re: O znęcaniu się nad dziećmi.... [Było: Re: Dorośli(imprezki) i dzieci...]
Od: "Nixe" <n...@f...peel>
Pokaż wszystkie nagłówki
W wiadomości <news:dqqq5q$rmm$1@news.onet.pl>
Joanna Duszczyńska <j...@p...onet.pl> pisze:
> Są domownikami!!!, a więc i gospodarzami...
W takim razie wybacz, ale nie dojdziemy w tej akurat kwestii do
porozumienia.
Dla mnie dzieci nigdy nie były, nie są i nie będą gospodarzami imprezy dla
dorosłych.
Moga być natomiast gospodarzem na własnych urodzinach czy "oblewaniu" końca
roku szkolnego.
I ja się w takim przypadku do ich imprezy wcinać nie będę (oczywiście w
granicach zdrowego rozsądku).
> Pytałam o porównania klapsa - ból fizyczny do odrzucenia dziecka - w
> formie teraz jest spotkanie dorosłych, więc jesteś nam niepotrzebny
> idź do siebie do pokoju - oczywiście nie są to słowa wypowiedziane,
> ale tak je dziecko rozumie.
Ale takich sytuacji jest multum.
- Zostajesz w domu, bo my idziemy do kina.
- Idziesz spać, bo my będziemy oglądać film dla dorosłych.
- Jedzisz na tydzień do babci, bo my wyjeżdżamy w Himalaje.
- Idziesz się teraz zająć sobą, bo ja mam gościa.
Uważam za sporą przesadę traktowanie takich sytuacji jako traumatycznych dla
dziecka.
A piszę to z własnego doświadczenia dziecka, dla którego normalny był fakt,
że dorośli mają swoje prawa, do których dzieci po prostu jeszcze nie
dorosły.
>>> Jeśli to nie przeszkadzaj trwa od 18 do 1 w nocy i nikt dziecka
>>> spać w międzyczasie nie położył, to chyba jednak nie przesadzam.
>> A o takiej sytuacji tutaj rozmawiamy?
> Dokładnie.
Hmm... szczerze mówiąc nie zauważyłam, a specjalnie przejrzałam wątek.
>>> 1. Mąż jest dorosły
>> I w związku z tym mniej mu wolno niż dziecku? Bo nie rozumiem tego
>> argumentu.
> Łatwiej mu zrozumieć i nie powinien się czuć odrzucony z tego
> powodu...
A dlaczego łatwiej mu zrozumieć? Właśnie dlatego, że wychowywany był w
przeświadczeniu, że nie ma nieograniczonych praw i jeśli ja mam ochotę
pogadać z przyjaciółką, to on rozumie, że jest "intruzem" podczas takiej
rozmowy.
Jak wychowasz na takiego dorosłego dziecko, któremu pozwala się na
uczestnictwo w imprezie tylko dlatego, że ono chce i już?
> Nie, nie... Źle mnie zrozumiałaś. Faceci na ogół nie lubią słuchać bab
> płaczących sobie w rękaw...
Nawet nie wiesz, jak bardzo nie znasz facetów ;-)
> Skoro nie ma siedzieć u siebie w pokoju to gdzie? W łazience, w
> kuchni, w garderobie, a może na balkonie.
Może korzystać z całego mieszkania. Może także przychodzić do pokoju, gdzie
jest spotkanie (zjeść, napić się, powiadomić o czymś rodziców, spytać się o
coś) - nie sądzę, by ktoś widział w tym jakiś problem. Chodzi jednak o to,
by generalnie zajęło się w tym czasie sobą i zabawą, a nie siedziało z
wybałuszonymi oczami przysłuchując się o czym rozmawiają dorośli czy dla
odmiany wcinało się w co drugie zdanie, mościło się każdemu na kolanach bądź
urządzało karczemne awantury z sobie tylko znanych powodów.
> Tak czy siak ma siedzieć samo kilka godzin jak są goście...
Straszne. Zwłaszcza, gdy często takie dziecko siedzi samo, gdy matka pracuje
w pokoju obok czy gotuje obiad.
Naprawdę uważam, że zdrowo w tym wszystkim przesadzasz i widzisz zło tam,
gdzie w ogóle go nie ma.
--
PozdrawiaM
|