Data: 2009-09-28 07:46:50
Temat: Re: Odgrzewane parówki - bossski redart ...
Od: "Redart" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Chiron" <e...@o...eu> napisał w wiadomości
news:h9998p$ua7$1@news.onet.pl...
> Przeczytaj proszę naszą dyskusję:
> A co jesli to Ty jesteś w ślepej uliczce- po prostu nie masz racji?
> Zauważyłem, że masz spory problem z przyznaniem, że to nie Ty miałeś
> rację.
> Jak już- to często robisz to połowicznie ; "no tak, ale..." albo w tym
> stylu. Skąd więc czerpiesz swoje przekonanie o byciu o ten schodek wyżej?
> Może poszedłeś wyżej- ale w ślepą uliczkę właśnie. Masz w sobie pokorę,
> żeby
> to zobaczyć?
> Redarcie- przeczytaj to sobie, proszę. Ja tu widzę 2 aktorów (jeden wtręt
> cb- potraktujmy jako głos zza sceny). Co można powiedzieć o tych aktorach?
> Chiron- zachowujący się biernie, raczej wsłuchany, wręcz wycofany.
> Zdziwiony. Drugi aktor- Redart. Bóg, który zstąpił na chwilę z
> niebiesiech- chcący Chirona zbawić. Do pewnego momentu- można nawet
> powiedzieć, że zachowuje się w stosunku do Chirona nawet po koleżeńsku-
> jak ktoś, kto mu dobrze życzy. Gdzieś tu można by postawić cezurę, gdy
> Chiron dziwi się, że wzięto go za homofoba. Spada maska- z twarzy Redarta
> bije blask nieziemski jakowyś. Redart wie lepiej, co czuje i myśli Chiron.
> Redart oznajmia mu, że on, Chiron, czuje się przez Redarta atakowany.
> Chiron truchleje- do tej pory obserwował narastającą agresję wypowiedzi
> vonBrauna, którego Redart zaanonsował jako człowieka o kwalifikacjach
> psychologicznych, ciepłego, wyczulonego na potrzeby innych. Próbuje
> tonować wypowiedzi vonBrauna, ale arogancja tego wzrasta z wypowiedzi na
> wypowiedź. No, ale skoro sam Redart twierdzi, że Chiron czuje się przez
> niego atakowany- no to jako Bóg jest nieomylny- trzeba to przyjąć. Chiron
> jeszcze nie połapał się, że ma do czynienia z Bogiem. Tusząc, że ma sprawę
> ze zwykłym śmiertelnikiem, jak on sam- zadaje nieśmiało pytanie: może to
> ty nie masz racji? Zauważyłem, że masz spore problemy z przyznaniem się do
> błędu- czy masz w sobie wystarczająco dużo pokory, aby to zobaczyć?
>
> Oczywiście- człowiek, mający w sobie pokorę- natychmiast by zauważył, że
> nie jest to ping- pong, czyli odpowiedź: "u was murzynów biją", ale
> zwrócenie uwagi, że aby człowiek mógł pomóc drugiemu człowiekowi, sam MUSI
> spełniać określone warunki:
>
> 1.. Pokora- i wynikająca z niej umiejętność słuchania drugiej osoby, nie
> narzucanie mu swojej woli, chęć pełnienia wobec tej osoby roli służebnej,
> 2.. umiejętność rozpoznania swoich prawdziwych intencji. Tak, intencji-
> które to wszystko napędzają. Wyważenie, ile jest w Redarcie chęci
> zrobienia dobrze Chironowi, a ile zrobienia sobie ("o, jaki ja jestem
> super- umiem komuś zrobić dobrze"! etc). Jeśli tego pierwszego mało- lub
> zgoła niewiele, a tego drugiego sporo (choć w "tym drugim" zawiera się
> także np. chęć dowalenia Chironowi- takie odniosłem wrażenie, jak
> opowiadałeś, jak dobrałeś się do relacji IXI z bratem)- można po prostu
> narobić dziadostwa.
> 3.. Trzeba mieć w sobie Miłość. I to tyle, żeby nią "ociekać", jak to
> ktoś po kucharsku określił. Proste- możesz dać komuś innemu wyłącznie to,
> co masz sam. Człowiek bogaty- to taki, który ma czegoś nadmiar. Redarcie-
> czy masz nadmiar miłości?
> 4.. W końcu- przekonać kogoś można w zasadzie tylko w jeden sposób:
> własnym przykładem. To, co zaprezentowałeś- sprawiło, że moje zaufanie do
> Ciebie zmalało.
>
>
> Parę słów wyjaśnienia- zakładam, że może to nie do końca jasne: Byłem na
> kilku terapiach, zajęciach DU (doskonalenie umysłu), etc. Czego mnie to
> nauczyło? Całkiem sporo rzeczy. Np.: człowiek- lekarz- amator może komuś
> zrobić krzywdę. No oczywiście- jeśli np. pacjenta z wyrostkiem zdiagnozuje
> jako człowieka z kamicą (bo np. sam się kiedyś na nią leczył i miał
> podobne objawy)- i będzie go faszerował lekami, które jemu pomogły kiedyś-
> no to efekt łatwo przewidzieć. Wbrew może temu, co myślisz- psycholog może
> spowodować większe spustoszenie, niż ktoś leczący wyrostek lekami na
> kamicę (ze zgonem pacjenta włącznie- całkiem nawet sporo takich).
> Obserwując siebie, czy innych ludzi w początkowej fazie terapii- zauważam
> taką chęć niesienia wszystkim pomocy: "mnie pomogło! Rób to, co ja!".
> Jednak szybko nauczyłem się znajdować pokorę- i pokazywać Drogę: swoim
> przykładem. Nauczyłem się paru zasad: mogę opowiedzieć, jak to było ze
> mną. Przestrzec, że jeśli dostrzeże analogie- to niech szybko znajdzie
> różnice- bo to z całą pewnością nie to samo, co w jego historii. W żadnym
> razie nie doradzać, co ma zrobić. Słuchać- i wykonywać to, o co zostanę
> poproszony- lub asertywnie odmówić- nie zwodzić. Mogę coś zaproponować
> jeden raz. Nigdy- próbować forsować tego. A przede wszystkim- informować,
> że fachowej pomocy powinien jak najbardziej poszukać- np. w poradni. A ja-
> to tylko nic nie znaczący wstęp- ot, taka informacja.
>
> Kolejna sprawa- jeśli rozmawiać w realu z człowiekiem- to oprócz tego, co
> mi werbalnie przekazuje, mam całkiem spory asortyment tego, co przekazuje
> mi inaczej: gesty, spojrzenia, tembr głosu, etc. Internet niesamowicie
> przekaz zubaża: popatrz tu:
>
> "Ty mówisz jednak wyraźnie "nie jestem homofobem, to
> nieporozumienie, to irracjonalne" - co oznacza, że pytasz nie po to,
> żeby na coś spojrzeć, ale żeby się lepiej przygotować do walki
> ze mną. To imho bez sensu - ja tej walki nie udźwignę :) z braku
> czasu chociażby ;) I po co ..."
>
> Nie zauważyłeś, że Twój wywód mógłby być bardzo prawdopodobny, gdybyśmy
> siedzieli twarzą w twarz i tak sobie rozmawiali, a tu postawienie takiej
> tezy jest bardzo ryzykowne- choćby w kontekście tego, co sam napisałeś:
> zostałem zepchnięty do głębokiej defenzywy. Odpowiadałem wszystkim za
> jednym razem- jak tylko odpowiadać mogłem. I rzeczywiście- niepokój, który
> wywoływały we mnie bezczelne posty vonBrauna przenikał do moich odpowiedzi
> do innych grupowiczów.
>
> Nawet nie zadałeś sobie pytania, dlaczego ja obawiałem się, aby Ci nie
> zrobić krzywdy- choć nadal uważam, że Twoja główna intencja tego tu
> pisania jest inna, niż przedstawiacie to z vonBraunem (a ja oczywiście
> uszanowałem Twoje milczenie)- a uciekłeś z tematu (i słusznie!)- choć nie
> jestem człowiekiem, który by chciał grzebać w Twoich prywatnych sprawach
> (choć nadal uważam, ze pewno przydała by Ci się konfrontacja z tym
> tematem- to jednak lepiej nie na grupie).
>
> Jeśli chodzi o przytoczony także "głos z zewnątrz"- post cb o
> homoseksualizmie: w moim przekonaniu- oceniłeś nie jego pisanie, ale jego
> samego, czyli postawiłeś się ponownie w roli Boga- nawet nie próbując z
> tym, co napisał- dyskutować.
>
> Redarcie- w mojej ocenie- nie posiadasz kwalifikacji ku temu, by nieść
> pomoc ludziom. W tym momencie- nie.
No dobra ... Strasznie dużo treści, nie wiem, jak by tu wybrnąć ...
Może od tej strony :
(uwaga, włączam humor bez trzymankowy).
Bardzo podobały mi się porównania do Boga, ale naj, naj, naj - znaczy się
numer 1
było określenie "ociekać miłością" ;))))
Tada ! Pam param !
I nie pogarsza wcale mojego humoru fakt, że ów doskonały opis chciałeś
szybciutko schować pod etykietką 'kucharski' ;)))
BTW. Kiedyś w jakiś testach mi wyszło, że mam psychikę mocno
zainteresowaną treściami seksualnymi - więc przepraszam
za narzucanie sięze swoimi skojarzeniami, he, he ... ;)
A bardziej na serio: Chironie - z cbnet'em nie dyskutuję na takie tematy.
Ma mnie w KF'ie. Spędziłem z nim na dyskuskach dłuuuuugie godziny,
właściwie to dni a nawet tygodnie.
Znacznie więcej, niż z kimkolwiek na tej grupie, jak mi się zdaje. Cb
jest zadeklarowanym, jawnym pasjonatem różnej maści nazizmów,
poglądów skrajnie antyludzkich. Nie będę dyskutował o
homoseksualizmie w kategoriach 'eksterminować teraz czy odłożyć
to na później' - a do tego się to sprowadza. Rozumiem, że mając
takiego skrajnego dyskutanta pod bokiem Tobie łatwiej byłoby
przyjąć postawę wielkoduszną, osiągnąć 'złoty środek' między mną
a CB - ale to byłaby pomyłka. Pomyłką jest bowiem uznawanie
mojej postawy za 'skrajną' przeciwwagę dla poglądów cb.
|