Data: 2004-02-15 12:48:10
Temat: Re: PILNE!!!
Od: "Aneta" <a...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
mixxos <m...@d...fdfd> napisał(a):
> jemu tez pozyczasz ksiazeczki o seksie?
> Duzo jestes od Niego starsza? -moze chlopak dorasta- dojrzewa i zaczyna
> cos (co?)
> i dlatego sie buntuje, droczy z Toba
> (z tym zdawaniem sprawy co mialas na mysli? moze to o czym ja pisze?)
Rzecz się przedstawia inaczej niż sugerujesz. Nie ma nic wspólnego z sexem.
Popełniłam błąd na samym początku pracy z chłopcem. Aby zachęcić go do
wysiłku, rozkładałam przed nim różne obrazki, aby je opisywał i odczytywał
podpisy. Zawsze wybierał ten sam, o bogatej kolorystyce i skomplikowanym
rysunku, a ja mniej lub bardziej delikatnie wyjmowałam mu go z rąk.
Trzepnęłam kiedyś po łapach, bo to agresywne i uparte chłopaczysko i swoim
oślim oporem jest w stanie człowieka doprowadziź do furii i czarnej rozpaczy.
Sądziłam, że lepsze będą dla niego ilustracje czarno-białe, o schematycznym
zarysie. Takie nauczył się opisywać dość sprawnie, w końcu na to długo
pracowałam. Stanowczo ostatnio odezwała się we mnie żyłka eksperymentatora
albo poniosła mnie próżność. Między tradycyjne ilustracje włożyłam tę, którą
zawsze odbierałam.
Nic dziwnego, że dziecko nie poradziło sobie z opisem tego, co jest na
obrazku. Chłopiec nie wydusił z siebie żadnego dźwięku na temat kształtów i
kolorów, nie zidentyfikował zasadniczego elementu, nie odczytał podpisu.
Niewyobrażalne... Porażające dla mnie stało się odkrycie, jaki jest ogrom
konsekwencji mojego błędu. Teraz oprócz mowy muszę jeszcze zabrać się za
ćwiczenia w rozróżnianiu kolorów, szczególnie czerwień na tle czerni jest dla
niego całkiem nieczytelna. Gdybym mu pozwoliła zachować wybrany obrazek, może
by się okazało, że wcale nie jest dla niego za trudny. Pewnie mu wtedy na
początku trzeba było wsparcia, skoro chciał zacząć właśnie od tego, widać był
dlań atrakcyjny. Trzeba mu było pozwolić. Miałam wszak swoje istotne powody;
jemu i sobie chcialam oszczędzić stresu, porcji nerwów i cierpienia, kolejnej
porażki. Któryś raz spróbowaliśmy pracy nad ową ilustracją. Szło to tak
opornie, można by rzec tandetnie, że jeszcze utwierdziło mnie w słuszności
decyzji o ukryciu obrazka. Do głosu doszło zniechęcenie, rezygnacja,
rozżalenie i poczucie krzywdy. Oj, taki nastolatek potrafi zaleźć solidnie za
siódmą skórę, dokopać,przyłożyć... Uważałam, że lepiej zabrać nieszczęsny
obrazek i niech się chłopiec zajmie czymś łatwiejszym. Myślałam, że tak
będzie lepiej dla mnie i dla niego. Zapanuje spokój. Właściwie co chciałam,
to mam...Choć to przerażające nierozróżnienie czerownego kształtu na tle
czerni, nieodczytanie podpisu. Wydawałoby się, pewna rutyna powinna przyjść z
pomocą, a jednak i tego zabrakło.
Pozdrawiam
Aneta
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|