Data: 2002-04-29 14:18:36
Temat: Re: POCZYTAJCIE
Od: "Monika Gibes" <i...@p...wp.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik kolorowa <v...@i...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:aajdbr$ksu$...@o...ict.pwr.wroc.pl...
> No i tu się nie zgodzę. Być może Twój światopogląd każe Ci wierzyć,
<ciach>
Jak sama zauważyłaś, tego w co wierzy (albo nie wierzy) każda z nas nie da
się w żaden sposób udowodnić.
Więc może w dyskusji ograniczymy się do pojęć bardziej doświadczalnych -
bólu, poczucia wyalienowania, dyskomfortu psychicznego z powodu wyrzutów
sumienia - tego co odczuwa się za życia i czego jest się świadomym?
Gdybyśmy opierali się na tym, w co ktoś wierzy, mogłoby się okazać, że ktoś
wierzy, że człowiek głuchy nie jest godny zbawienia albo, że zabijanie w
imię wiary to prosta droga do nieba. Dlatego staram się nie brać pod uwagę
tego, że ktoś wierzy w tę a nie inną teorię na temat naszego życia po
śmierci (lub przed narodzeniem albo pomiędzy życiami - jak kto woli), jeśli
to pozostaje wyłącznie na poziomie teorii. Nie kierujmy się tym, że coś jest
słuszniejsze, bo statystycznie rzecz biorąc wierzy w to większy odsetek
mieszkańców (naszego kraju, bloku czy kontynentu).
> A może usprawiedliwiamy aborcję dlatego, że potrafimy sobie siebie
wyobrazić
> w takiej sytuacji? Że może się okazać, że same musiałybyśmy podjąć taką
> decyzję? Dla swojego dobra.
> Bo na pewno nie dla dobra dziecka.
Wiesz, to fajnie brzmi, jeśli rzeczywiście rozpatrywać to w kontekście życia
wiecznego. Ale nie wiem czy taką samą odpowiedź dałaby matka, która po kolei
rodziłaby kilkoro dzieci z defektem genetycznym i patrzyłaby jak przeżywają
swoje krótkie życie w ciągłym cierpieniu fizycznym. Albo ten chłopiec,
którego sprawa znalazła się w sądzie, który ma przed sobą życie w ciągłym
niedostatku i na dodatek z ciągle bolącymi stawami? Albo dziecko, które ma
10 lat i jest permanentnie głodne i nie ma żadnych perspektyw na
wykształcenie, pracę itd. Albo dziecko porzucone na śmietniku..
Łatwo jest patrzeć na życie wieczne i ferować wyroki, jeśli jest się
zdrowym, ma się rodzinę która wspiera i nie zna się uczucia głodu. Gdy ten
układ zostaje zaburzony poglądy mogą się nieco zmienić. Świat nie jest taki
prosty, żeby dzielił się na szlachetnych ludzi, którzy zniosą wszystko i na
kobiety, które dla własnej wygody dokonują aborcji.
> Jakie więc prawo ma ktoś, kto dopuściłby się aborcji, znajdując dla niej
> usprawiedliwienie - aby oceniać tamte kobiety?
To mi się właśnie podoba w ogóle ludzi, którzy nie dopuszczają aborcji - że
tak bardzo martwią się duszami dzieci, które się nie narodziły, a nie
martwią się całkiem realnym cierpieniem i niedostatkiem pewnych wartości
tych, które już żyją...
I bardzo proszę, abyś mi teraz nie mówiła, że Kościół się przejmuje itd, bo
niedawno sama miałam okazję poobserwować, jak w moim mieście wygląda troska
o dzieci, które zostały urodzone, choć pewno ich matki wolałyby, aby było
inaczej... (dla zainteresowanych - mogę na priva przesłać scenkę o tym, jak
chciałam pomagać samotnym matkom, więc zwróciłam się do parafialnego ośrodka
dla samotnych matek...)
A poza tym... Skąd osoby wierzące są przekonane o tym, jaka jest dusza 4
tygodniowego płodu, skoro jeszcze "stosunkowo niedawno" Tomasz z Akwinu był
przekonany o duchowym upośledzeniu kobiety? (BTW ten sam ojciec kościoła był
zdania, że zarodek ludzki staje się człowiekiem dopiero w 40-80 dni po
poczęciu, w zależności od płci - cóż więc stoi na przeszkodzie aborcji przed
40 dniem od poczęcia? ;-))) Jak można zakładać, że się ma rację, skoro ta
racja zmienia się dość diametralnie na przestrzeni wieków, bo opiera się
wyłącznie na aktualnym "widzi-mi-się" osób, które owe racje tworzą.
A na koniec - nie lubię dyskutować o Kościele, wierze itd. bo są to rzeczy,
które:
a) nie można w żaden sposób stwierdzić "na pewno"
b) zmieniają się dość szybko i dość diametralnie;
c) są to sprawy bardzo subiektywne;
Dlatego, moje zdanie jest takie: jeśli ktoś wierzy, że w kurzych jajach są
duchy przodków i dlatego nie powinno się kurzych jaj jeść - proszę bardzo,
może sobie nie jeść, to jest jego sprawa. Ale jeśli chce, abym ja tych jaj
nie jadła, to dziękuję bardzo, ale żadnych dowodów na tych przodków w jajach
nie ma, więc ja mogę je sobie jeść aż do uzyskania wysypki.
Proponuję, że jeśli będziemy porozmawiać, używając choć trochę racjonalnych
argumentów, wrócimy do tego tematu, OK?
pozdrawiam :-)
Monika
|