Data: 2002-11-25 14:22:01
Temat: Re: PODSUMOWANIE
Od: "Sławek" <f...@k...net.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Aga" <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:arr7is$pca$1@news.tpi.pl...
> Jestem zdania, że bycie utrzymywanym przez rodziców w czasie studiów to
nic
> złego.
Też jestem tego zdania. Co nie znaczy, że nie powinno się podjąć działań
mających na celu przejście na własny garnuszek, a przynajmniej
zabezpieczenie części środków na własne życie.
> Napisałam w komentarzu do jednej z wypowiedzi, że nic nie zobowiązuje nas
do
> spełniania cudzych oczekiwań. Nawet to że jesteśmy utrzymywani przez kogoś
> albo darzeni wyjątkowym uczuciem.
> To nieuczciwe liczyć się z opinią rodziców
tylko_dlatego_że_dają_pieniądze,
> ale nie dlatego, że się im ufa i chce się brać pod uwagę ich zdanie.
> Nieuczciwe wobec rodziców i wobec siebie. Wobec rodziców dlatego, że to
> oznacza, że muszą sobie naszą lojalność "kupować". Wobec siebie, bo już
nie
> liczy się to co my chcemy, ale to co chcą ci, którzy za nas płacą.
Po pierwsze, rodzice ani razu nie powoływali się na fakt utrzymywania córy -
a więc postępują uczciwie. Córa nie zmienia swojego zdania i nie bierze
ślubu "dla rodziców" a więc nadal jest uczciwie. Rodzice mają wątpliwości
związane ze swoim wychowaniem w latach poprzednich gdzie nazwanie dziecka
bękartem było największym przekleństwem jakie można było rzucić. Widać, że
jest to silniejsze od nich - można się z nimi zgadzać albo nie - oni swego
zdania najprawdopodobniej nie zmienią - nie są w stanie. Krzyk się na grupie
podniósł ponieważ Saga zaprezentowała typową dla nastolatki logikę - możesz
mnie utrzymywać ale nie możesz się do mnie wtrącać, możesz mi dawać ale nie
możesz brać, dajesz na mnie to dasz na moje plany: mieszkanie, samochód,
dziecko .... - ja wymyślę a Ty płać - i nie masz prawa stawiać żadnych
żądań. W końcu to moje życie. Takie rozmowy prowadzę przeciętnie dwa - trzy
razy w tygodniu z moją 16 letnią córką. Ona też uważa, że fakt łożenia na
jej utrzymanie nie upoważnia nas do niczego. Nie jest to prawdą. Fakt
łożenia na utrzymanie, fakt oddania kilkudziesięciu lat własnego życia, noce
nieprzespane nad łóżeczkiem chorego dziecka, nerwy na wywiadówkach ;-))
oczywiście upoważniają nas do wtrącania się i do stawiania żądań. Pozostaje
kwestia zakresu "wtrącania się" i żądań. Oczywiście będzie inne gdy dziecko
(przepraszam : MŁODZIEŻ) ma lat 16 a inne gdy córka (tu nie zaryzykuję
nazwania młodzieżą ;-)) ma lat 23. Myślę, że rodzice utrzymujący dorosłą
osobę mają pewne prawa. Zakres tych praw z reguły wyznacza poczucie
przyzwoitości u dzieci. Ani razu nie padło (chyba, że przegapiłem) zdanie,
że Saga powinna wziąść ślub "dla rodziców" ale padła bardzo mądra wypowiedź
Uli o uczciwości w stosunku do rodziców. Należałoby również moim zdaniem
wykazać się większą wyrozumiałością w stosunku do ich stanowiska (nawet nie
zgadzając się z nim) jak również dążyć do tego aby rodzice znali przyczynę
uporu córki w sprawie ślubu i choć trochę zrozumieli jej postępowanie. To
wymaga stosownych argumentów i rozmowy, rozmowy, rozmowy.
> Tyle tu bylo krzyku o niezależność. A przecież finanse to zaledwie mały
> kawałek niezależności.
> Ja myślę Sago, że Ty właśnie zdobywasz umiejętność bycia niezależnym - a
że
> zaczynasz nie od kasy, jak Ci to tutaj sugerowano, to Twoja sprawa. Ty
> wybierasz kolejność.
Zgadza się to Twoja Sago sprawa .... gdy będzie za Twoje. Na razie rodzce
mają w tym udział i trzeba to uszanować albo ... zrezygnować z
rodzicielskiego garnuszka i iść na swoje. Aaaaa... żeby wszystko było
jasne - nie jest łatwo "nic nie być winnym" rodzicom i pozbawić ich prawa
wglądu w swoje życie to jednak bądź co bądź 23 lata - kawał życia
zainwestowali.
Jeszcze raz powtórzę aby uniknąć nieporozumień: nie bierz ślubu dla
rodziców, ale uszanuj ich pogląd, spróbuj zrozumieć, spróbuj się porozumieć
wyjaśnić swoje stanowisko. Wiem, że ciężko. Takie jest dorosłe życie :-((( .
Jeśli za ciężko idź na swoje dojdą związane z tym argumenty - będzie
łatwiej.
Pozdrawiam
Sławek
|