Data: 2002-08-01 07:34:15
Temat: Re: Partnerstwo czy tradycja?
Od: Basia Zygmańska <j...@s...gliwice.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> I tu mi przyszlo do glowy zeglarskie porownanie...oczywiscie, nie
jest
> dobrze z lodzia, jak nie wiadomo, kto steruje. Ale przeciez moze byc
tak, ze
> pelnimy wachty:-)))
> I tak, mniej wiecej, rozumiem zwiazek partnerski. Dwoch
rownorzednych
> kapitanow na etacie, z tym, ze jeden powiedzmy lepiej zna wody
przybrzezne,
> a drugi oceaniczne glebie, ale w razie potrzeby potrafia obaj
bezpiecznie
> prowadzic lodz. A zaloga (dzieci) po prostu widzi, ze statek plynie
bez
> wiekszych przechylow.
Jeśli o moją rodzinę chodzi - to nas jest dwoje przewodników górskich
;-)).
(poznalismy sie zresztą na kursie przewodnickim).
Ale porównanie pasuje jak ulał ;-)).
Jak juz pisałam jesteśmy małżeństwem już ponad 18 lat i przeżylismy
wiele burz i sztormów.
Ale w sumie jest tak ze na codzień przy pogodzie to ja zwykle steruję
i decyduję w sprawach drobnych, natomiast kiedy sprawa jest
poważniejsza - po naradzie decydujemy obydwoje.
Jeśli chodzi o dzieci - to jakos nie przypominam sobie w ogóle takich
sytuacji żeby jedno z nas czegoś zabraniało a drugie wyrażało
przyzwolenie, zapewne decyduje o tym to ze mamy podobny system
wartosci.
W sprawach poważnych - jak np. nauka religii (maż jest niewierzący, ja
wierzaca) zdecydowaliśmy wspólnie przy dużym udziale dziecka i przy
jego decydującym głosie /tak - mimo że Michał a potem Maciek mieli
wtedy po 5 lat - ich głos został uznany za decydujący/.
Przy wyborze szkoły /liceum/ decydowal samodzielnie starszy syn, w
końcu on się tam bedzie uczył.
Oczywiscie to wcale nie znaczy ze jesteśmy we wszystkim zgodni, ale
ogólny kierunek zachowujemy.
Pozdrowienia.
Basia
|