Data: 2002-08-27 06:48:55
Temat: Re: "Porażenie słoneczne", było..
Od: Grzegorz S <s...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Asia Slocka napisał:
>>ale to było jak "porażenie słoneczne" (czy ktoś zna Bunina?).
>
>
> Odnalazłam nowelkę, więc opowiem pokrótce.
> W tej sytuacji to ja byłam nim, a H. nią.
>
> Spotykają się na pokładzie, ona dziwi się skąd on się wziął, właśnie taki,
> że zapierają sobie dech w piersiach, że postanawiają wyjść na najbliższej
> przystani, nasycić się sobą jak szaleńcy, tylko jeden raz. W słoneczny,
> gorący
> ranek ona wyjechała, nigdy więcej żadne z nich nic podobnego nie
> znalazło, że to był jedyny i ostatni taki raz "jakby mnie coś zamroczyło,
> ...lub raczej doznaliśmy oboje czegoś w rodzaju porażenia słonecznego".
> On chce jej szukać, ale nie wie gdzie, wie tylko że mieszka gdzieś z mężem
> i córeczką, wie że już nigdy.. "Czuje jak dzika i niedorzeczna, straszna
> jest
> wszelka codzienność kiedy serce jest porażone. Zacisnął zęby, po policzkach
> potoczyły się łzy. Wszedł na pokład i czuł się starszy dziesięć lat".
>
> Ot, tyle na ten temat noblista :-)
To jest opis namiętności. TEgo doświadczyłem i pewnie bardzo wielu innych...
Ale czy warto ryzykować miłość dla takich namiętności ? Czuje że mógłbym
się "zakochiwać" co chwilę i na nowo wpadać w szaleństwa namiętnych
pragnień, które mogłyby mijać i przychodzić z powrotem, i pisać takie
poematy, sonety ...
Cóż poza uczuciami mam jeszcze rozum i on mi mówi że bardziej "podoba mu
się" widok 80-letniej pary staruszków, trzymająych się za ręce przez
całe życie, niż "porażenie słoneczne".
pozdrawiam
Grzegorz S.
|