Data: 2007-12-06 22:10:27
Temat: Re: Prezent - pewnie setny raz, ale co mi tam...
Od: siwa <siwa@BEZ_TEGO.life.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Paulinka <paulinka503@precz_ze_spamem.wp.pl> napisał(a):
> Nie żeby zaraz utrudniać, ale ja wychodzę z założenia, że 11-latek jest
> pod stałą opieka kogoś dorosłego i nie musi mieć ze mną kontaktu tel.
No więc mój nie był, odbierałam go z różnych miejsc, czasami się
spóźniałam, czasami miał wyjść przed budynek, jak już podjechałam.
No pewno, że dałoby się bez, ale komórka znacznie ułatwia nam życie.
Ostatnio dziecko zapomniało, ja jechałam po nie w korkach pod PKiN i
nieźle zmarzło. Nie musiało, gdyby miało telefon, bo bym kazała cofnąć
się do pracowni fotograficznej.
> non stop. Obserwuję wzmożone zjawisko używania telefonu w sytuacjach,
> które są dla mnie absurdalne, np. robię zakupy w markecie, a tu się
> panienka drze: " Mietek, to ile mam kupić tej mielonki 20 deko?"
Zdarza mi się np. w markiecie zostawiać dziecko z telefonem w Empiku,
a potem go wydzwaniać. Ok, mogę go szukać między regałami.
> Może dlatego, mam takie zdanie na ten temat, ponieważ ja telefonu używam
> wyłącznie do konkretów i nie lubię gadać o dupie Maryni, a przypuszczam,
> że 11-latek może mieć jednak nieco odmienne zdanie na ten temat.
Mój nie ma. Nie lubi dzwonić. Raz na czas (pól roku?) ładuję mu
komórkę za circa 60 zł.
Nie upieram sie, że to niezbędne, ale z mojego punktu widzenia
niebywale wygodne. Mniej więcej jak z samochodem. Wygodniej mieć i
umieć go prowadzić.
--
s i w a
...czytam: Time i Epoca
pijam: tylko Ballantines...
|