Data: 2007-12-07 17:41:09
Temat: Re: Prezent - pewnie setny raz, ale co mi tam...
Od: "Harun al Rashid" <a...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Jagna W."
>
>> Twoja koleżanka może i kupiłaby sobie autko, ale po doliczeniu kosztów
>> utrzymania samochodu i samej jazdy wychodzi pewnie na zero.
>
> Nie ma takiej fizycznej możliwości. Na taksówki wydaje circa 2000 tys.
> miesięcznie (sic!) i masę nerwów.
Jeżeli na taxi wydaje 2 miliony, to faktycznie zwracam honor. ;)
Rozumiem, że piszesz o 2 tyś. To jestem zdecydowanie mniej ruchliwa, nie
przekraczam połowy tej kwoty.
> Mój ojciec kupił nowe, porządne auto średniej klasy na 5-letni kredyt i
> płaci raty w wysokości ok. 1000 zł miesięcznie. I ma swój samochód na
> każde zawołanie.
A ile płaci miesięcznie za paliwo, serwis, ubezpieczenie, parkingi i myjnię?
Drugi 1000?
Ja TEŻ mam samochód na każde zawołanie, choć nie swój, co uważam za zaletę.
> Gdyby taksówki były faktycznie opłacalne, to znaczyłoby, że taksówkarze
> nic nie zarabiają :)
>
A jednak. To ma wiele wspólnego z dobową ilością godzin, w których samochód
'pracuje' na siebie.
>> Za to ma niebagatelny komfort psychiczny i sporą oszczędność czasu.
>
> Yyy, że jak? Doprawdy nie wiem, gdzie ten komfort i oszczędzność czasu,
> gdy człowiek się spieszy, a pani z korporacji bolesnym głosem oznajmia, że
> pan Edzio dojedzie dopiero za 15 minut.
To się nazywa organizacja czasu. Z zasady nie dzwonię w drzwiach, tylko
najpierw zamawiam taryfę, potem zbieram się do wyjścia. Po czym pan kierowca
wysadza mnie elegancko przed wejściem do sklepu/fryzjera/lekarza. Nawet
okiem za siebie nie rzucę, wysiadam i mam w nosie szukanie parkingu,
zamykanie auta, latanie do parkometru, szukanie monet i dodatkowy dłuższy
lub krótszy spacer do docelowego wejścia.
Przerabiałam, naprawdę oszczędzam czas.
> Albo gdy wracasz nocą i nie daj Boże przekroczysz strefę II taryfy (czy
> jak to się tam zwie) i licznik wali wtedy podwójnie.
> Dla mnie taksówka jest wyjściem wtedy, gdy wszyscy kierowcy piją :)
>
Licznik mnie wali, bo to idzie w koszt. Nie patrzę nerwowo, że ojejku II
taryfa! I nie lampę się wskaźnik paliwa czy oleju, nie dla mnie odwiedziny w
myjni samochodowej, pamiętanie o oponach letnich i zimowych i odkurzeniu
wycieraczki. Policz kiedyś czas, jaki pochłania auto miesięcznie. 'Nie,
kochanie, najpierw musimy pojechać na stację, bo paliwo się kończy'.
I wiesz co, najwięcej oszczędzam na waleriance. Nocny alarm samochodu nie
wyrywa mnie ze snu, w nosie mam warunki atmosferyczne typu odkopać koła ze
śniegu, czy odmrażać zamek. I nikt mi zderzaka nie wgniecie, karoserii nie
porysuje. Bezcenne.
>> Strefa podmiejska albo praca związana z częstym przemieszczaniem się
>> to zupełnie inna bajka. Ale wtedy pewnie wolałabym chyba rower, jest
>> korkoodporny. ;)
>
> Lepszy byłby skuter. I klimat bardziej śródziemnomorski ;-)
>
Skuterom wolno po ścieżce rowerowej? ;)
EwaSzy
|