Data: 2003-10-07 15:21:33
Temat: Re: Propozycje cięć wicepremiera Hausnera: Renty do kontroli
Od: "Adam Pietrasiewicz" <t...@p...adres.e-mail>
Pokaż wszystkie nagłówki
We wtorek, 7 października 2003 13:34:03 Leszek Maziarz napisał/a w
wiadomości news:8500-1065526451@213.17.164.114
Uwaga - adres ANTISPAM - zobacz stopkę listu!
> Jeszcze kilka rzeczy, - bo odnosze wrazenie, ze (swiadomie lub nie - to juz
> Pan wie najlepiej) opacznie interpretuje Pan moje wypowiedzi.
> Otoz zeby byla jasnosc co do moich pogladow:
> 1) Zarowno radykalny socjalizm jak i radykalny liberalizm sa systemami
> calkowicie utopijnymi, a proby ich wprowadzenia w zycie koncza sie
> tragicznie
Proszę mi wskazać miejsce w czasie i przestrzeni, gdzie wprowadzano w życie
radykalny liberalizm.
> 1) Ludzie ktorzy maja duzo chca miec jeszcze wiecej. Jak im sie zostawi
> wolna reke, to zamiast rozdawac swoje bogactwo, beda korzystajac z
> uprzywilejowanej sytuacji jeszcze bardziej zdzierac innych, zeby to bogactwo
> pomnozyc. Widac to dobitnie zarowno w historii jak i w "geografii".
Rozumiem.
Proszę mi więc wyjaśnić w jaki sposób można się dziś wzbogacić nie dając
jednocześnie mozliwości wzbogacenia się innym. Bardzo jestem ciekaw, bo
uczciwie staram się wyobrazić sobie taką sytuację i wciąż mi się nie udaje.
Jedyne, co mi do głowy przychodzi, to gdybym został poszukiwaczem złota,
ale i to jest przykład do kitu, bo musiałbym kupić narzędzia, więc ktoś by
się na mnie wzbogacił.
Handlowanie akcjami? Też odpada - maklerzy na tym zarabiają...
Naprawdę nie wyobrażam sobie w jaki sposób można się dziś wzbogacać nie
wzbogacając jednocześnie innych...
Praca niewolnicza? No, chyba to by podpadało - tylko bym musiał sam
upolować niewolnika, bo inaczej handlarz niewolnikami by na tym zarobił! O!
handlarz niewolników! ... Tylko kurczę on też musi kupić te wszystkie sieci
i inne narzędzia, którymi łapie niewolników...
No i ciągle pozostaje kwestia tego co bym robił, żeby się wzbogacać nie
pozwalając nikomu więcej się wzbogacić. Bo wygląda na to, że musiałbym sam
produkować (z surowców, które sam wygrzebałem w ziemi na przykład), po czym
musiałbym sam sprzedawać! A na dodatek musiałoby to być coś, za pomocą
czego nikt inny nie mógłby się w żaden sposób wzbogacić - Bańki mydlane?
Nie wiem...
Jakkolwiek bym na to patzrzył, to wychodzi na to, że każda moja akcja, jako
straszliwego bogacza-pasibrzucha, która ma oczywiście na celu jeszcze
większe pomnożenie moich bogactw koniec końców powoduje wzbogacanie się
innych ludzi! I jako ten zły bogacz nic nie moge na to poradzić!
> 2) Prawda jest, ze pieniedzmi nie mozna sie najesc - ale pieniadze mozna
> wydac bez pomnazania bogactwa innych zyjacych w tym samym kraju - np. jadac
> w podroz dookola swiata, lub kupujac trzeciego mercedesa produkowanego za
> granica.
Tak. Pieniądze można wydać poza swoim krajem. Czy zakładamy, że z innego
kraju nikt z całą pewnością do nas nie przyjedzie, żeby wydać swoje?
> 3)W szczegolnosci fikcja jest, ze jak ludzie beda mieli wiecej, to nagle
> zaczna wiecej komukolwiek dawac i jak zniesiemy podatki, to nagle ludzie
> porownywalna kwote zaczna wplacac na organizacje dobroczynne
Nigdy niczego takiego nie sugerowałem, więc myślę, że ta uwaga nie odnosi
się do mnie ani do moich wypowiedzi.
> 4)Fikcja jest, ze jak do tej pory Kowalski uwazal, ze Nowakiem zaopiekuje
> sie kto inny (panstwo), to nagle - jak panstwo nie bedzie mialo takiego
> obowiazku - poczuje sie do wlasnej odpowiedzialnosci za losy Nowaka.
> Kowalski uzna, ze rownie dobrze moze sie Nowakiem zaopiekowac Malinowski (a
> Malinowski - ze Kowalski - i Nowak zdechnie z glodu).
Tak. Jest to fikcja. Myślę, że mam podobne do pańskiego zdanie na ten
temat.
> Pozwole sobie zacytowac:
>
> "Sadzę, że państwo powinno zapewnić podstawowe obowiązkowe wykształcenie dla
> wszystkich dzieci. Uważam, że państwo powinno zapewnić podstawową opiekę
> medyczną osobom, które nie są w stanie same o to zadbać /.../ "
>
> Jak slusznie zauwazyl niejaki Prussak obecnie panstwo nawet tego nie robi
> jak nalezy, a Pan uwaza go za opiekuncze.
> Domyslam sie (choc moze nie mam racji), ze z tego powodu, ze daje jeszcze
> zasilki dla bezrobotnych i renty ?
> No to niech Pan wreszcie sie odwazy i powie wprost: jestem za zniesieniem
> wszelkich zasilkow i rent. W 100%. Bo jesli dopuszcza Pan jakis procent - to
> juz jest dyskusja o tym JAK a nie CZY. Wiec co - znosimy w 100% panstwowa
> pomoc komukolwiek, a pomoc niech niesie Caritas? Albo albo - niech sie Pan
> wreszcie zdecyduje, bo raz slysze tak, a raz inaczej.
Ale wydaje mi się, że ja dość jasno wyrażam to, co mam do powiedzenia.
Nigdy nie powiedziałem tego, co chciałby Pan, żebym powiedział. Nigdy nawet
tego nie sugerowałem. Wskazuję jedynie na fakty, które świadczą o tym, że
cała struktura "opikuńczości" państwa jest zła i przedstawiam swoje
przemyślenia na temat tego co moznaby zrobić, by była lepsza.
Dyskusja "CZY" ma sens. CZY to państwo powinno redystrybuować pieniądze? A
moze ktoś inny? A może jedynie samorządy lokalne? A może organizacje
charytatywne, a może jedno i drugie?
Póki co, to dyskusja polega na tym, że wszyscy zakładają, że jak są podatki
to państwo "powinno". A ja się zastanawiam, CZY państwo powinno zabierać
tyle podatków, a nie na przykład zamiast tego skłaniać do dobroczynności
odpowiednimi mechanizmami fiskalnymi.
>> Tak. To prawda. Problem ma jednak swoje źródło nie w tym, że ludzie są
>> z natury źli, lecz w tym, że każdy, bądź przynajmniej większość uważa,
>> że problemy innych to nie jest jego sprawa. Bierze się to stąd, że
>> wszyscy są przekonani, że "KTOŚ" powinien...
>
> I nagle przestana tak myslec? Wlasnie na tym m.in. polega utopia Pana wizji.
> Pan widzi, ze teraz wiekszosc uwaza, ze "ktos" zajmie sie problemami innych,
> ale z jakich irracjonalnych powodow stoi Pan na stanowisku, ze jak zmienimy
> odpowiedzialnosc Panstwa, to nagle ta wiekszosc zmieni zdanie. A to jest
> bzdura.
Istnieją już dziś instytucje, które to robia. Robią niewiele, bo brak im na
to pieniędzy.
Czy interesował się Pan nieco tym, jak działają organizacje pozarządowe?
Jak to się dzieje, że WOSP potrafi zebrać pieniądze na rzeczy, które są
potrzebne w szpitalach, a NFZ nie?
Ja wyrażam jedynie swoje przekonanie, że likwidacja fasady, jaką jest
zabawa w państwo opiekuńcze, które państwem opiekuńczym tak naprawdę nie
jest, bo zbankrutowało, pozwoliłoby na mnóstwo działań, które są dziś
niemożliwe. Trzeba zdjąć z pleców worek z cementem, wówczas okaże się, że
można chodzić!
> Owszem - i wcale nie usiluje twierdzic ze za komuny bylo lepiej. Tyle, ze
> jak powiedzialem - falszywie stawia Pan sprawe. Mierzy Pan to co jest
> abstrahujac od jakiegokolwiek ukladu odniesienia, od tego co "powinno" byc,
> czy co "mogloby byc" - a takie uklady odniesienia istnieja - na Polsce swiat
> sie nie konczy.
> Poza tym operuje Pan statystyka w mysl mojego ulubionego powiedzenia "nogi w
> kominku, glowa w lodowce - statystycznie optymalna temperatura ciala".
> I znowu - przypomina mi to czasy minione, gdzie twierdzono, ze statystycznie
> ceny spadly: chleb podrozal, a statki potanialy.
Lokomotywy, nie statki!
Wchodzimy tutaj w sferę dość trudnych spraw - to znaczy potrzeb realnych i
potrzeb odczuwanych. Znam ten ból.
Wyjechałem z Polski na początku stanu wojennego. Wyjechałem z kraju, w
którym sytuacja była skandaliczna! Przyjechałem do kraju, w którym sytuacja
była dobra.
Brakiem stressów z Polski cieszyłem się jakieś 3-5 miesięcy. Później
okazało się, że stress spowodowany życiem w tamtym kraju doskonale
zastępuje mi stress z Polski.
O złych rzeczach bardzo łatwo się zapomina - bardzo, bardzo łatwo.
Pamiętam, jak wiele lat poźniej uświadomiłem sobie taki pierwszy, "nowy
stress" który przeżywałem po przyjeździe do Francji. Chodziło o
magnetowidy, które wówczas zaczynały się upowszechniać - BARDZO chciałem
taki mieć! Ale to było BARDZO drogie i nie mogłem sobie na to pozwolić. To
było przykre uczucie.
Każda gospodarka nieco bardziej naturalna niż komunistyczna MUSI spowodowac
pojawienie się kontrastów. Musi, dlatego że ludzie nie są równi, jedni są
bogatsi, drudzy inteligentniejsi a trzeci przystojniejsi. Komuna dość
skutecznie niwelował kontrasty, więc są dziś tym bardziej widoczne.
Tak, jest w Polsce mnóstwo biedy. Bieda ta jest spowodowana tylko i
wyłacznie systemem rządzenia naszym krajem, zwalanie wszystkiego na
pozostałości po komuniźmie to oszustwo. Jednakże część z tej biedy, to
bieda SUBIEKTYWNA, wynikająca ze stressu wynikającego z niemożliwości
kupienia sobie tego, na co miałoby sie ochote, bo nas nie stać. Sytuacje
skrajne, tak NAPRAWDĘ skrajne, to margines, wąski margines.
Nie wiem już gdzie zwróciłem uwagę na wypowiedź nauczycielki (gdzieś z
mazur chyba) która odmówiła wpłacania składek na mleko dla dzieci w szkole.
Stwierdziła, że WSZYSCY rodzice dzieci, dla których ma być to mleko PALĄ
PAPIEROSY. Cena paczki papierosów to minimum litr mleka. Czyli poczucie,
SUBIEKTYWNE poczucie biedy jest faktem.
Właśnie na takie sytuacje najlepsi są ludzi z sąsiedztwa. Takimi luźmi
napewno nie są urzędnicy państwowi rozdysponowujący centralnie fundusze na
pomoc i renty.
Dalszy ciąg nastąpi, coby nie było za długie
--
Pozdrawiam - Adam Pietrasiewicz
Redaktor Biuletynu Sceptycznego
http://www.biuletynsceptyczny.z.pl
Żeby do mnie napisać kliknij http://cerbermail.com/?DQr0g2Y88R
---
Ten list został wysłany przy użyciu Gołąbka http://www.amsoft.com.pl/golabek
|