Data: 2006-04-22 12:20:40
Temat: Re: Psychoza OT
Od: vonBraun <interfere@o~wywal~2.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Flyer wrote
news://news.ipartners.pl:119/e2chb2$36p$1@atlantis.n
ews.tpi.pl
> vonBraun; <e2bfk6$ag9$1@news2.ipartners.pl> :
>
>
>>Flyer wrote
>>w news://news.ipartners.pl:119/e2b6t9$eqi$1@nemesis.ne
ws.tpi.pl
>>[...]
>> >
>> >
>> > Eeee. To ja tak OT. Czyli jednym z
>>No więc tak:
>>
>> > objawów osiowych rozróżnienia psychozy od nerwicy są
>> > "zniekształcenia"?
>>Czytaj uważniej.
>
>
> Chcesz mnie obrazić? ;))
Nie. Chciałem abyś ponownie przeczytał to co napisałem...
> Czasami walę skróty, zamiast przepisywać więcej
> tekstu.
...ponieważ użyty "skrót" wypaczał sens tego co tam piszę,
zaś przyczynę tego identyfikowałem w nieuważnym czytaniu.
Traktuj to jako informację.
>> Chodzi o zaburzenia toku myślenia i zaburzenia procesów
>> poznawczych takie jak halucynacje i omamy (jednak
>> szczególnie o zaburzenia myślenia*).
>
>
> BTW i zupełnie dla ciekawości - ostatnio słyszałem o
> przypadku zdiagnozowania [przez psychiatrę ma się
> rozumieć] osoby z halucynajcami i omamami, jako
> "zaburzenia osobowości" [o tym, że ta osoba będzie musiała
> brać leki, być może do końca życia, nie wspominam]. Z tym,
> że diagnoza była raczej efektem "politycznej poprawności"
> w celu uchronienia pacjenta przez odrzuceniem przez
> rodzinę.
Czasami daje się pod to podciągnąć choćby słynna
"borderline" - kryteria diagnostyczne dopuszczają tam
pojawianie się uwarunkowanych sytuacyjnym stresem,
przejściowych objawów takich jak np. urojenia - a to objawy
charakterystyczne dla psychoz.
>>Jedynie ową "dezintegrację" podniósłbym nieco w rankingu w
>>zależności od tego co masz na myśli(np. to co pod gwiazdką
>>powyżej*)-zwłaszcza, że można teoretyzować iż np.
>>zaburzenia myślenia są przejawem "rozszczepienia"-czytaj:
>>dezintegracji różnych aspektów osoby a da się to
>>"zobaczyć"w psychozach np typu schizofrenicznego).
>
>
> Zapomniałem zaznaczyć, jak zwykle, że moje definicje [;))]
> odnoszą się do czystego odbioru procesów, bez elementu
> lękowego i konsekwencji. Nie rozwijaj tematu, bo będziemy
> się musieli dalej uzgadniać [;)))], ale dezintegracja, to
> moment, kiedy "wszystko znika" - tak jakby ktoś wymazał
> całą osobowość i wspomnienia. Po chwili pojawiają się
> najsilniej uwarunkowane elementy pamęci, a dalej, ze
> względu na lęk wywołany samym procesem ["pustką"], może
> nastąpić ich rozwijanie [dostępnych okruchów pamęci]. W
> twoim [psychiatrycznym] ujęciu to byłyby jedynie "źródła"
> procesu dezitegracji.
To z kolei bliższe jest stanom dysocjacyjnym - zwłaszcza
amnezji dysocjacyjnej , niekiedy osobowości wielorakiej. Ale
to są zaburzenia z kręgu nerwic będących wariantami dawnej
"histerii", więc raczej "niepsychotyczne".
>>Of korz, możesz sobie podzielić świat inaczej - twoja
>>sprawa. A rozmawiałeś kiedyś "czynnym psychotykiem" w
>>rzucie (nie takim grzecznym, spacyfikowanym lekami ale
>>halucynującym i pobudzonym? A najlepiej z kilkoma z
>>różnymi rozpoznaniami/ po kilka godzin/dni aby "poczuć"
>>cechy wspólne?
>
>
> Przynajmniej z dwoma psychotyczkami. Na szczęście umiałem
> je temperować "samym sobą".
Może napisz "prostymi słowami", w jakich momentach ( z
podaniem faktów - nie interpretacji) poczułeś, że "w rzeczy
samej" - "coś z nimi jest nie tak".
> Więcej razy miałem do czynienia z osobami "na granicy",
> które utrzymywały się w stanie integracji poprzez
> dopasowanie werbalizacji do stanu emocjonalnego -->
> przykładowo staruszek, który reagował strachem na widok
> grupy facetów podchodził do nich i opowiadał całą historię
> nt. tego, że "wszyscy "oni" to komuniści i Żydzi".
Kilka spraw, z czego jedna ważna:
"utrzymywały się w stanie integracji poprzez dopasowanie
werbalizacji do stanu emocjonalnego"
O żesz fucK!!! O w mordę!!! Flyeeeeer!!! Ty się wreszcie
zdecyduj, czy chcesz, czy nie chcesz być tym "specjalistom".
Bo jak mi piszesz takie łamańce słowne, to trudno nie oprzeć
się wrażeniu, iż u podłoża Twojego "nie jestem specjalistą"
leży jakaś ambiwalencja, która każe Ci mimo wszystko udawać
specjalistę.;-)))
Przecież to właśnie ""specjalistę"" poznajemy po używaniu
""specjalistycznego słownictwa"" (podwójny cudzysłów
nieprzypadkowy.)
Tymczasem mechanizm da się opisać bez użycia terminów
specjalistycznych - np.:
"Dziadek bał się ludzi. Kiedy mijał np. kilku trefnych żuli
pod budką z piwem (bojąc się ich już na sam widok), to wtedy
też, jak z automatu włączały mu się wszystkie inne jego
"szajby". Od tych "szajb" robił się tak nabuzowany, że
zamiast uciekać stamtąd, musiał coś z tym nabuzowaniem
zrobić, więc podchodził do tych gości i zaczynał, jak
nakręcony, swoją typową nawijkę o żydach i komunistach. W
ten sposób uchodziło z niego powietrze i robił się
spokojniejszy. Przy okazji okazywało się też, że nie musi
się ich bać."
Przynajmniej wiadomo o co chodzi.
>> Jak nie, to lepiej najpierw zacznij od tego zanim
>> zaczniesz coś wymyślać. Choć wrzucamy w tej dyskusji
>> wszystko do jednego wora, da się po kilku pacjentach
>> poczuć, że kategoria "psychozy" nie jest li tylko
>> sztucznym wymysłem porządkującym i zagospodarowującym
>> jakiś kawałek rzeczywistości. Sądzę, że treść tej
>> kategorii od biedy oddaje to co napisałem na wstępie. Jak
>> mi się będzie kiedyś chciało to napiszę dokładniej o co
>> chodzi.
> Bez obrazy, ale łatwiej napisać - "nie chcę mi się o tym
> pisać - poczytaj se w jakiejś publikacji".;)
Dlaczego mam napisać "poczytaj se w jakieś publikacji",
jeśli mój stan duch oddaje bardziej "Jak mnie się zachce to
jeszcze o tym napiszę" ;-)))
>>> [tu uwaga formalna - autoagresja może przyjąć formę
>>> próby samobójczej --> podległość "próby samobójczej"
>>> klasie autoagresji] przy zachowaniu pełnej świadomości i
>>> poprawności myślenia?
>> Uprość to bo nie kumam.
> Uwaga formalna bierze się stąd, że nie znam oficjalnie
> przyjętej systematyki i na wszelki wypadek tworzę
> ją/odnoszę się do niej [systematykę]. W takim wypadku nie
> musisz się odnosić do tego co piszę, jeżeli systematyka
> ujmuje to identycznie.
No nie... A po co komu w tym miejscu jakakolwiek
systematyka? Mnie tylko chodzi o to, aby wreszcie zrozumieć
to co tu piszesz. Spodziewasz się, że będę cię "rozliczał" z
oficjalnej systematyki???? Jeśli tak, to ty się może
zastanów Flyer, czemu ty się ode mnie spodziewasz, że ja się
spodziewam od Ciebie czegoś, czego się w istocie nie
spodziewam??? ;-))))
> A co do meritum. Mz. istnieją dwa ujęcia problemu
> autoagresji. Załóżmy, że istnieją trzy typy różnych
> zachowań [można oczywiście je uszczegółowić lub dopisac
> typy pośrednie]:
>
> 1 duże wymagania wobec siębie;
> 2 autoagresja rozumiana jako okalecznianie się;
> 3 nieplanowane próby samobójcze;
To tak:
"[można oczywiście je uszczegółowić lub dopisac typy
pośrednie]:
Można znacznie więcej. Przede wszystkim można dopisać
jeszcze wiele zachowań, co do których istnieje uzasadnione
przekonanie, że mają w tle autoagresję - i dalej traktować
autoagresję jako szczególny przypadek szerszej klasy
zachowań czyli zachowań autodestrukcyjnych.
Weź choćby krańcowe stany anoreksji(20% kończy anoreksji się
śmiercią), albo alkoholików pragnących "zapić się na
śmierć", albo ludzi przestających nagle dbać o swoje
zdrowie, postanawiających nie korzystać z opieki medycznej,
lub ludzi którzy wchodzą na jezdnię nie rozglądając się
(choć wcześniej to robili).
"Tradycyjnie" autoagresję można rozpatrywać jako efekt
skutecznego środowiskowego tłumienia w osobniku zdolności do
zachowań agresywnych. Nie znajdujące ujścia impulsy
agresywne kierowane są przeciwko sobie, zwłaszcza jeśli
udało się wmontować (jeszcze w dzieciństwie) silne poczucie
winy za otwartą agresję wobec członków rodziny. W tej
sytuacji osoba samoagresywna w trakcie aktów
autoagresji/samodestrukcji uwalnia się czasowo z silnego
poczucia winy jakie towarzyszy negatywnym emocjom wobec osób
znaczących. Ten sposób radzenia sobie może wejść w nawyk, i
utrzymywać się przez lata. Rozwiązuje bieżące problemy w
których pojawia się poczucie winy a często mechanizm ten
dodatkowo uogólnia się na inne negatywne emocje redukując
ich natężenie gdy trzeba. Generalnie więc pozostaje formą
zastępczego radzenia sobie z negatywnymi emocjami, w
sytuacji, gdy w dzieciństwie zablokowano możliwość "brania
byka za rogi" i nie ma (są niewyuczone/zablokowane) w
repertuarze zachowań skutecznych strategii rozwiązywania
problemu emocji negatywnych z korzyścią dla podmiotu.
To na czym się koncentrujesz, czyli "medium", inaczej mówiąc
konkretne 3 techniki autodestrukcji -nie są istotne dla
zrozumienia mechanizmu, osoba może stopniowo
rozwijać/zmieniać środki. Zatem - właśnie z punktu widzenia
tegoż rozumienia mechanizmu (które jest istotne choćby dla
terapii)- nie wydaje się bardzo ważne czy osoba "tnie się",
czy dokonuje prób samobójczych, przedawkowuje toksynę, wpada
pod samochód czy choruje (bo nie poszła do lekarza na czas),
lub też nie podejmuje pracy i życiowych wyzwań adekwatnych
do jej zdolności i aspiracji, czy wreszcie, jak piszesz ma
"duże wymagania wobec siebie" (choć to ostatnie jest dla
mnie niejasne - może dopisz o co w praktyce chodzi).
> Pierwsze ujęcie [...] Ogólnie kaszanka. ;)
> Drugie ujęcie zakłada, że wszystkie trzy typy zachowań, z
> punktu widzenia psychiki, to autoagresja o różnym stopniu
> nasilenia.
Eee... Chyba wyważasz otwarte drzwi, tyle że jakoś tak
zabierasz się za to od "bocznego wejścia".
Pozdrawiam
vonBraun
|