Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Pytania na które też nie znam odpowiedzi.

Grupy

Szukaj w grupach

 

Pytania na które też nie znam odpowiedzi.

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 537


« poprzedni wątek następny wątek »

511. Data: 2010-02-02 00:24:25

Temat: Re: Pytania na które też nie znam odpowiedzi.
Od: "Redart" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Ender" <e...@n...net> napisał w wiadomości
news:hk7nh6$1cc$1@news.onet.pl...

> Do tego momentu moim zdaniem konfabulujesz.
Moim zdaniem raczej nie - ale może byłbyśw stanie okreśłić, co najbardziej
Ci się
w tym co napisałem wydało 'niestosowne', niewiarygodne, nierzeczywiste ?
Tak jednym zdaniem.

> Jakiekolwiek porozumienie na płaszczyźnie emocjonalnej oczywiście jest
> możliwe, ale do jej trwałości potrzebna jest dojrzałość, o którą nie dość,
> że nie łatwo, to jeszcze potrzebna jest u obojga jednocześnie.
> Dlatego znacznie lepsze jest porozumienie na płaszczyźnie intelektualnej,
> jako nadrzędne.
Chyba nie bardzo Cię rozumiem, między czym a czym tu jest wybór,
co to są za alternatywy. Chodzi Ci o porozumienie typu: ten
układ to z założenia romans, nie angażujemy się, nie planujemy
wspólnego domu, domy mamy gdzieś indziej i zawsze do nich wracamy
z zawiązanymi ustami, i każdy ma prawo się bez zbędnych wyjaśnień
w każdej chwili wycofać ?

Jakbyś mógł objaśnić, byłbym wdzięczny.

> U mnie, jak już wcześniej pisałem, zakochanie wiązało się z kompletną
> utratą kontroli nad własnym życiem.
Nie widziałem tego, ale dobrze, ze mówisz.
W sumie u mnie zakochanie to też zawsze był niezły odpał,
wręcz psychotyczny. Ale po kilku razach, takich niezobowiązujących
poznałem trochę swój organizm i przede wszystkim ustało to takie
zupełnie niekontrolowane lgnięcie do drugiej osoby i panika, że
to się skończy. Wiedziałem że sie skończy i że będę miał bolesne
lądowanie, kiedy w organiźmie zaczną schodzić hormony. Że będę
jak na głodzie. I fizjologia nie przekładała mi się już tak bardzo
na emocje i pragnienia, na 'muszę z nią'. Po prostu wiecej spałem
i przechodziło.

> W dodatku większa kontrolę nad naszym związkiem miała dziewczyna i
> stopniowo zaczęła mnie zmieniać. Machnąłem ręką na kolesi, przyjaciół z
> dzieciństwa, którzy wg niej ciągnęli mnie do złego i zacząłem robić coraz
> więcej właściwych wg niej rzeczy.
> Przy pierwszej próbie odmowy był foch. Cichy dzień i zamknięte drzwi od
> pokoju przed moim nosem. Prosiłem o rozmowę i zero reakcji.
> Pani miała focha.
> I tak jak u ciebie, choć pewnie to tylko zbieżność słów: spotkałem się z
> przerażeniem. Totalnym przerażeniem.

Też miałem takie klimaty kiedyś, że mi się TŻ zamykała przede mną
w łazience i paliła fajki a ja pod drzwiami stałem i prosiłem, żeby
otworzyła a nawet w desperacji próbowałem rozmawiać przez zamknięte drzwi.
Czekaj - raz nawet rozmontowałem szybę od łazienki i wszedłem
do środka. To był rzeczywiscie paskudny i chory klimat. Grała nie fair.
Bo jak zaproponowałem, ż ejak to ma tak wygladać i spakowałem walizki
- to mnie błagalnym tonem wciągneła z powrotem do domu. I problemy
nagle pprysły.
Ale z drugiej strony - wydaje mi się, że ja chyba też musiałem
być po prostu męczący - ale nie pamiętam siebie z tamtego okresu zbyt
dobrze.
Wiem tylko, że nie wszystko da się 'obgadać', czasami trzeba trochę
zamilknąć, żeby wydobyć z siebie sprawy najistotniejsze. Inaczej partner
czuje się 'osaczony słowami'. Osaczony "nieprzychylną logiką" - o ile to
jest logika - a przecież chodzi tu głównie o emocje. Teraz wiem,
że miewam takie jakby to powiedzieć, napady kompulsywnego gadania
jak mnie emocje opadają, koniecznie chcęsięprzebić z jakimś
komunikatem a druga strona po prostu nie słucha, ma dosyć
mojego głosu. Znaczącego komunikatu nie da się przebić w tej
formie. Nie będzie miału TŻ właściwego 'poważania'.
Co o tym myślisz, jak to u Ciebie jest ?

> I pomyślałem, to tak teraz ma wyglądać moje życie z tą jedyną, którą tak
> pokochałem? Setki zamkniętych drzwi i brak chęci do porozumienia?
> Jak to wałkowane od pokoleń, poszedłem na wódkę. Piłem parę dni i było
> lżej, ale nie zbyt lekko. Napatoczyła się koleżanka. Żadna piękność ale
> poczciwa dziewczyna - zaprosiła, poczęstowała posiłkiem. Musiałem jej się
> podobać, bo zaprosiła mnie do łóżka. I o dziwo, po łóżku było znacznie
> lżej. Nigdy wcześniej seks nie miał dla mnie takich właściwości. Leczyłem
> sie więc z mojej miłości w jej łóżku, potem innej koleżanki, aż po woli
> zacząłem odzyskiwać swoje życie.
> Zacząłem spotykać się z przyjaciółmi, powrócił ich szacunek, a potem mój
> do samego siebie.
> Aż razu pewnego spojrzałem na swoje kochanie, która po paru cichych dniach
> zaczęła znowu udawać powoli miłość do mnie i widziałem już tylko
Znaczy się rozumiem, to była jakaś kolejna z kolejnych kłótni
zakończona cichymi dniami ?
> zwyczajną wywłokę ze wszystkimi jej wadami. W głowie mi się nie mieściło,
> jak swoją dupą mogła mną tak sterować.
> Miałem już skończyć ten pusty dla mnie związek, ale sama się dowiedziała o
> moim jakimś romansie od jakiejś swojej psiapsiółki.

No i o tym mówię. To wychodzi, tak czy inaczej. Co najwyżej TŻ
może udawać, że nic nie wie, albo wypierać pewne sygnały ze świadomosci,
np. ze strachu. Czy w takich warunkach można mówić o satysfakcjonującym
związku, dajacym poczucie bezpieczeństwa ? Mi się wydaje że nie.
Jakie TŻ (mówię o Twojej obecnej TŻ, chociaż nie mam do końca
jasności, czy to dwie rożne osoby) ma gwarancje, że pewnego dnia
nie przyjdziesz i nie powiesz: "sorry, przeprowadzam się do innej,
ale oczywiście możemy się dalej spotykać" ? Wiesz - kochanka ma tę zaletę
wobec TŻ, że zdaje się, że wobec kochanki/kochanek jesteś dużo bardziej
otwarty. To z kochankami masz związki partnerskie, dogadane, szczere,
to z nimi możesz jakby co pogadać 'o wszystkim', o TŻ potencjalnie też.
A z TŻ ? Jej pozycja wydaje mi się strasznie mizerna. Dla jakiej idei
ciągnąć taki związek ?

> Zapytała czy to prawda, a ja się roześmiałem.
> Byłem wolnym człowiekiem i nie miała nade mną już żadnej władzy.
> Obiecałem sobie, że już nigdy nie dopuszczę do takiego zauroczenia i za
> każdym razem, jak zabiło mi szybciej serce do kogoś, to włączał mi się już
> alarm. Jednocześnie nie bałem się już uczuć. Chętnie ulegałem swoim
> podkochiwaniom ponieważ miałem już poczucie bezpieczeństwa, że gdy drugi
> raz się pogrążę w jakimś zauroczeniu, to już wiem, jak sobie z nim
> poradzę.
> Z wiekiem seks i dupa przestały być już tak bardzo istotne, a na pewno nie
> najważniejsze. Raz nawet moja TŻ przespała się kiedyś z kimś po pijaku i
> potem przyleciała do mnie z płaczem o wybaczenie.
> No cóż, wybaczyłem, co miałem zrobić, choć ona sobie chyba nie bardzo
> umiała z tym poradzić, nawet jak jej powtarzałem, że nie ma już sprawy.
> Jednego tylko nigdy więcej nie tolerowałem: fochu i zamkniętych drzwi od
> pokoju przed nosem. W każdym związku na początku to powtarzałem, że zniosę
> wszystko, krzyki, wyzwiska ale nie odmowę rozmowy.
> Dla mnie to jest zdrada porozumienia, chęci porozumienia, zdrada sensu
> związku i wszystkiego, na czym się opiera.
> Owszem mieszkałem jeszcze jakiś czas z kobietą po czymś takim ale to już
> był koniec i masz rację, że to było prawdopodobnie wyczuwalne, co pomagało
> rozwiązać problem samoczynnie.
>
>> Inaczej mówiąc - romansowanie 'w tajemnicy' jest czymś
>> iluzorycznym, nietrwałym, kumulującym nieporozumienia
>> i zmierzajacym do przekroczenia 'bariery dźwięku'. Huk.
>> I komuś pekają bębenki a nawet dostaje zawału.
>> Nieplanowanie.
>> Zaś coś takiego jak 'otwarty związek' (który nie jest Twoim
>> przypadkiem - w ogóle nie dojrzałeś do rozmowy na ten temat
>> ze swoją TŻ) jest generalnie dla ludzi bogatych i bezdzietnych.
>> W tym drugim przynajmniej jednak można mówić o czymś takim,
>> jak szczerość, zaufanie, partnerstwo, dyskusja o konfliktach
>> i potrzebach, przyjaźń. Są to jakieś atrybuty "miłości bez
>> wyłączności".
>> Natomiast moja żona na poropozycję 'związku otwartego'
>> powiedziała 'nie'. I coś z tym trzeba było zrobić.
>>
>> BTW. Dzisiaj wiem, że związek otwarty to byłaby jednak
>> jakaś masakra ;))) Ale kiedyś wydawało mi się to atrakcyjne.
>
> Wyłączność jest po prostu praktyczna.
> A do związku otwartego, potrzeba drugiej otwartej osoby, o którą nie łatwo
> i moja TŻ nią nie jest.
Ale rozumie, że ten pierwszy związek, gdzie zostałeś potraktowany
zupełnie instrumentalnie (fochy) już dawno za Tobą, tak ?
Czy gdyby Twoja obecna TŻ dowiedziała się o Twoich romansach,
to też nie poczuła by się jak traktowana instrumentalnie ?
Dla Ciebie wartością jest rozmowa, komunikacja, dla niej być może
absolutna wierność. Nie widzisz szans na to, by te Wasze wartości
spotkać ?

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


512. Data: 2010-02-02 00:59:58

Temat: Re: Pytania na które też nie znam odpowiedzi.
Od: "cbnet" <c...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora

BTW stawiam tezę, że 1) statystyki osób podatnych na zaburzenia i choroby
psychiczne (jak również chorych i zaburzonych psychicznie) wśród części
Polaków realnie wywodzącej się ze szlachty polskiej są wielokronie wyższe
niż dla pozostałej części społeczeństwa polskiego, oraz 2) jest to
zauważalne nawet "gołym okiem".

--
CB


Użytkownik "Paulinka" <p...@w...pl> napisał w
wiadomości news:hk4vnc$shr$3@node2.news.atman.pl...

> 'Nieszlachta' się przyzwyczaiła do tego, że są ludzie, którym nawet nie z
> racji urodzenia, a nadania wydaje się, że są lepsi od innych.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


513. Data: 2010-02-02 20:42:19

Temat: Re: Pytania na które też nie znam odpowiedzi.
Od: medea <e...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

Redart pisze:

> Sprawa jednak nie jest tak oczywista. Jak mówiłem - szukałem kontaktu
> z ludźmi, którzy żyją w takich związkach. Udało mi się porozmawiać z jednym
> facetem, który miał już dorastajacego syna i żył w takim związku.
> Szczególnie zaś go właśnie o relacje z synem wypytywałem.
> Więc wychodziło na to, że 'jakoś się da', aczkolwiek facet podkreślał,
> że jego syn akurat tej cechy 'otwartości' nie podzielał, dość wyraźnie
> zaznaczał swoją odrębność od ojca w tej kwestii. Ojciec wydawał się
> kumaty, szanował to. Wyczuwałem jednak, 'pod spodem' czai się mnóstwo
> spraw, które nie są proste, a facet też specjalnie wylewny nie był.
> Generalnie moja ocena była taka, że się da, ale ryzyka są bardzo duże
> i trzeba jednak mieć specyficzne szczeście do partnera(ów) o bardzo
> podobnych poglądach i stylu życia. Tu się nikogo nie da do niczego
> przekonać. To po prostu jest zbyt fundamentalna kwestia. Wątek syna
> skłaniał mnie do refleksji, że z punktu widzenia dzieci nie jest to
> sytuacja w pełni kontrolowana, że model wychowania w takim związku
> też musi być specyficzny. Suma-sumarum - nie czułem tego i nie czuję.
> Nie mogę powiedzieć, że relacje w tej rodzinie były spłycone,
> pozbawione miłości czy coś w tym stylu - po prostu za mało wiem.
> W szczególności nie było opinii jego żony. Osobiście jednak wiem,
> że ostatecznie - to zupełnie nie dla mnie. To są zabawy dla ludzi
> majętnych, bardzo dobrze zorganizowanych i którzy mają dużo
> wolnego czasu i są od początku zgodni co do tego, że tego chcą.

Wiesz co Redart, nie gniewaj się, ale tak to sobie czytam i nie mogę
wyjść z podziwu, jak daleko może posunąć się (choćby w planach
"racjonalizatorskich") człowiek, który chciałby mieć moc kontrolowania w
pełni własnych (i cudzych) emocji. IMO inteligencja (operacyjna,
kognitywna) powinna być na usługach emocji, a nie odwrotnie. W
przeciwnym razie - sam popatrz - nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać.

> No ale dzisiaj jest już 'po', jesteśmy
> trochę innymi ludźmi.

Gratuluję!

Ewa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


514. Data: 2010-02-03 00:19:39

Temat: Re: Pytania na które też nie znam odpowiedzi.
Od: "Redart" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "medea" <e...@p...fm> napisał w wiadomości
news:hka2rp$gqe$1@atlantis.news.neostrada.pl...
>
> Wiesz co Redart, nie gniewaj się, ale tak to sobie czytam i nie mogę wyjść
> z podziwu, jak daleko może posunąć się (choćby w planach
> "racjonalizatorskich") człowiek, który chciałby mieć moc kontrolowania w
> pełni własnych (i cudzych) emocji. IMO inteligencja (operacyjna,
> kognitywna) powinna być na usługach emocji, a nie odwrotnie. W przeciwnym
> razie - sam popatrz - nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać.

No ja tego tak nie widzę. Tzn. inaczej widzę przyczyny i skutki.
Tu akurat, w tym moim badaniu tematu związków otwartych, to raczej
nie było podyktowane jakaś chęcią kontroli, ale chęcią samookreślenia.
Chęcią konfrontacji treści, które uzyskiwałem od żony z jakimś
szerszym otoczeniem. Moja luba miała skłonności
do nieczystych zagrywek, pogrywania na uczuciach wstydu, winy,
itp. Ona nie była w tym wszystkim elementem neutralnym i oboje
się gubiliśmy. Gdzie ten środek ? Wiesz - moja luba ma skłonność
do stawiania spraw w ten sposób: "wszystkie kobiety tak mają,
a Ty jesteś dziwny". Musiałem tę swoją 'dziwność' jakoś
realnie nakreślić, w szerszym kontekście, szczególnie
w kontekście emocji innych kobiet i innych facetów. Rozmowa
z facetem żyjącym w związku otwartym to było spotkanie właśnie
z jakąś inną skrajnością i jednocześnie z jakąś tam luźną
swoją fantazją. Fantazją, nie planem. W życiu bym nie chciał
czegoś takiego fundować swoim dzieciom i stawiać siebie
w pozycji albo ukrywającego przed nimi pewne sprawy,
albo mówiącego o nich otwarcie ale sugerujacym, żeby
znowóż one je ukrywały przed dalszą rodziną, przed kolegami
i koleżankami. A jak nie ukrywać - to też słabo.
Zresztą to wiedza była zawsze tym, co mnie nieźle chroniło
przed samym sobą - wiedza bardzo konkretnie rozwiewała mi złudzenia
na temat moich własnych pomysłów. Nie myślałem o tych
związkach otwartych poważnie, ale niejako 'na wszelki wypadek'
czy z ciekawości wykorzystałem możliwość dowiedzenia się czegoś,
o czym nie wiedziałem nic. No i potwierdziły się moje przypuszczenia.
A kiedy przez pewien moment kryzysu (później już) potraktowałem
to "poważnie" to akurat wtedy trudno mi mówić, żebym był w pełni
poczytalny. Nie chce mi się nawet o tym pisać, bo aż mnie zimny
dreszcz przechodzi na wspomnienie tamtego okresu. Pomieszanie
z poplątaniem ...

>> No ale dzisiaj jest już 'po', jesteśmy
>> trochę innymi ludźmi.
>
> Gratuluję!

...

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


515. Data: 2010-02-03 13:00:51

Temat: Re: Pytania na które też nie znam odpowiedzi.
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Tue, 2 Feb 2010 01:24:25 +0100, Redart napisał(a):

> Też miałem takie klimaty kiedyś, że mi się TŻ zamykała przede mną
> w łazience i paliła fajki a ja pod drzwiami stałem i prosiłem, żeby
> otworzyła a nawet w desperacji próbowałem rozmawiać przez zamknięte drzwi.
> Czekaj - raz nawet rozmontowałem szybę od łazienki i wszedłem
> do środka. To był rzeczywiscie paskudny i chory klimat. Grała nie fair.
> Bo jak zaproponowałem, ż ejak to ma tak wygladać i spakowałem walizki
> - to mnie błagalnym tonem wciągneła z powrotem do domu. I problemy
> nagle pprysły.

Ne umałabym tak żyć. Jesteście parą aktorów, umiecie być wrażliwi tylko na
sztuczność, na grę. Po próbie "kto-kogo" być może gracie od tej pory już
pod wspólny scenariusz, ale to też nie jest zdrowe, kiedyś się znudzi i
trzeba będzie na ozywienie emocji ostrzejszej gierki, niekoniecznie już
wtedy w rodzaju "zamykanie się w łazience" - ostentacyjny trzask klucza w
zamku i samotnie (a raczej na pokaz, jaka to jestem zdenerwowana/y) palone
papierosy już niekoniecznie bedą dostatecznie mocnym punktem akcji - bo
przecież to już było...
--

Ikselka.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


516. Data: 2010-02-03 13:10:42

Temat: Re: Pytania na które też nie znam odpowiedzi.
Od: "Reda rt" <p...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "XL" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:1xgpabbljm6w4.11u0zb8vk247c.dlg@40tude.net...
> Dnia Tue, 2 Feb 2010 01:24:25 +0100, Redart napisał(a):
>
>> Też miałem takie klimaty kiedyś, że mi się TŻ zamykała przede mną
>> w łazience i paliła fajki a ja pod drzwiami stałem i prosiłem, żeby
>> otworzyła a nawet w desperacji próbowałem rozmawiać przez zamknięte
>> drzwi.
>> Czekaj - raz nawet rozmontowałem szybę od łazienki i wszedłem
>> do środka. To był rzeczywiscie paskudny i chory klimat. Grała nie fair.
>> Bo jak zaproponowałem, ż ejak to ma tak wygladać i spakowałem walizki
>> - to mnie błagalnym tonem wciągneła z powrotem do domu. I problemy
>> nagle pprysły.
>
> Ne umałabym tak żyć. _Jesteście_ ...

Mówiłem o sytuacji sprzed jakichś 12 lat.
Czekaj, to Ty tu zdaje zdaje się użyłaś sformułowania 'docieranie' ? ;)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


517. Data: 2010-02-03 14:57:15

Temat: Re: Pytania na które też nie znam odpowiedzi.
Od: "Reda rt" <p...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Ender" <e...@n...net> napisał w wiadomości
news:hk81pb$kar$1@news.onet.pl...
> We wszystkim.
> Jesteś ważny dla żony na tyle, na ile jest dla niej ważne co mówisz, w
Może tak jest w Twoim związku. A może jednak coś Ci się wydaje ?
W końcu twoja TŻ nie jest taka sama jak Ty. Z jakiegoś powodu
jest przeciwna zdradom. Moim zdaniem nie jest to z jej strony
wynik jakiejś 'poprawności politycznej', 'nieprzemyślanego frazesu',
tylko najzwyczajniej odzwierciedla jej dość wysokie oczekiwania
wobec Ciebie - a za tym oczekiwania wobec przyszłości itp.
I prawdopodobnie też widzi, że Ty tej rękawicy nie podnosisz.
Nie zdecydowanym i pewnym ruchem.

> pozostałym zakresie się oszukujesz.
> Z kochanką nie ma kłótni i zaangażowania emocjonalnego większego niż w
> związku.
No cóż, nie mam pełnego wachlarza Twoich doświadczeń w tym względzie.

> Jedno ma ochotę na czułość drugie nie ma czasu, za to ma terminy w pracy i
> stres, raz wytłumaczy, drugi raz nie zwróci uwagi, trzeci raz odepchnie,
> potem role się odwrócą, dopasowanie jest nieidealne, zacznie się zgrzyt,
> pretensje oskarżenia itd. chyba, że wcześniej wskoczy rutyna, dom dzieci i
> jakoś to poleci dalej, a niedopasowania się rozładują gdzieś na tyle, żeby
> zgrzyt nie był duży.
> Porozumienie intelektualne to przede wszystkim świadomy dystans
> emocjonalny dowolnego rozmiaru, a więc rozsądkowe porozumienie typu,
> słuchaj czy jutro masz czas i ochotę na coś wspólnego?
> Nie ma jakiś wielkich namiętności ale nie ma tez ciśnienia.
> Ze wszystkim można się dogadać na spokojnie. Coś ci nie pasuje, to mówisz,
> a ja słucham. Konsensus jest częstszy niż kompromis. Oczekujesz, mówisz i
> zostajesz wysłuchany, ale oczekujesz z rozsądkiem i umiarem.
Wydaje mi się, że osiaganie najistotniejszych z wymienionych wyżej
celów nie wyklucza głębokiej, zaangażowanej, szczerej więzi emocjonalnej.
Żadne małżeństwo nie byłoby w stanie organizacyjnie podołać choćby
trudowi wychowywania dzieci (gigantyczne zakupy, rozwożenie do szkół
i przedszkoli ...), gdyby cały czas funkcjonowało w 'amoku zakochania'.
Mi się wydaje, że po prostu miałeś trochę pecha do pierwszej partnerki,
że masz może trochę 'odpałowy' organizm - ale wszystko się
samo reguluje. Wiesz - ja też z moją żoną wyjścia planuję ładnych
parę dni naprzód - a mamy i tak nieźle, bo mamy blisko dziadków,
którym można dzieci podrzucić. tak samo moja luba jak sięumawia
na wyjście z koleżanką (np. ten piątek), to też mnie pyta/prosi
z kilkudniowym wyprzedzeniem, żeby nie wejść w konflikt z moją
pracą. Czasem plany się sypią, no ale ... No ale zawsze można
sobie TV pooglądać do późna w nocy, razem albo coś. jest mnóstwo
ustaleń, zgrzytów itp. Ale są też spontaniczne dzikie tańce z dzieciakami,
jak
Lady Gaga leci na Vivie.

>> Chodzi Ci o porozumienie typu: ten
>> układ to z założenia romans, nie angażujemy się, nie planujemy
>> wspólnego domu, domy mamy gdzieś indziej i zawsze do nich wracamy
>> z zawiązanymi ustami, i każdy ma prawo się bez zbędnych wyjaśnień
>> w każdej chwili wycofać ?
>
> No to podstawa.
> Po mojej Big Love każdy następny związek zaczynałem ustaleniem:
> 1) w związku oficjalnym: jesteśmy ze sobą dobrowolnie i każdy może w
> dowolnym momencie powiedzieć "nie, już dość", bez podania powodu,
> 2) w związku nieoficjalnym dodatkowo: każdy ma własne życie i druga osoba
> to respektuje, bez jakichkolwiek oczekiwań, że się zmieni i że oficjalny
> związek skończy się na rzecz tego.
> Podoba się, to wchodzimy to, a jak nie to nie wchodzimy.
> Uważam, że sprawa jest postawiona uczciwie i jeszcze nigdy nie zdarzyła mi
> się odmowa powyższego.
No ok ...

> Ja u siebie już dawno wytępiłem swoje paplanie, zwłaszcza o pracy,
> rodzinie, znajomych czy o dupie maryni.
> Jak mam coś ważnego to stawiam na konkret i oszczędność słów.
> Moja TŻ z kolei lubi paplać o wszystkim. Nauczyłem się też dawno myśleć z
> podzielną uwagą. Jak jestem mocno zajęty, a ona ma ciśnienie na paplanie,
> to mówię, że jetem zajęty i daję jej 15 minut na powiedzenie tego, co ją
> tak ciśnie.
> A jak ma ona coś ważnego do mnie, to nie ma wtedy nic ważniejszego.
> I póki co, mam zgodę w domu.
No i fajnie ...

> No nie, ta pierwsza. Po kilku dniach zaczęła się odzywać łaskawie i z
> czasem łaskawie okazywać swoje uczucia.
Czyli w ciągu kilku dni zaliczyłeś upiłeś siei zaliczyłeś kilka koleżanek ?
Oki. W sumie to mało istotne 'technikalia'. Musiało być jednak
dość desperacko ...

> Jeśli zachowujesz stosowną powściągliwość w okazywaniu emocji, odpowiedni
> dystans emocjonalny, a idzie się tego nauczyć, to nikt raczej nie wyczyta,
> co tam się w tobie naprawdę dzieje.

>> otwarty. To z kochankami masz związki partnerskie, dogadane, szczere,
>> to z nimi możesz jakby co pogadać 'o wszystkim', o TŻ potencjalnie też.
>
> To prawda. Czy ktoś może tak naprawdę dać komuś jakąś gwarancję?
> A z kochankami są zupełnie inne tematy i też łatwo jest popełnić faux-pas.
>
>> A z TŻ ? Jej pozycja wydaje mi się strasznie mizerna. Dla jakiej idei
>> ciągnąć taki związek ?
>
> Pisałem na samym początku.
> Związek oparty na rozsądku to przede wszystkim większa, rosnąca wygoda.
> Lepsza, rosnąca jakość życia - większa stopa życiowa.
> Wspólne dorabianie się. Wspieranie itp.
> Wszystko to na odpowiednim poziomie zaangażowania emocjonalnego.
> Jeśli chcesz wyższego poziomu tego zaangażowania, marzy ci się jakaś
> wielka namiętność to powinieneś się liczyć z konsekwencjami takich marzeń.
> Moim zdaniem wielkiej namiętności nie da się kontrolować i jak ktoś nie
> nadąży za nią, pęknie, okaże się słabszy, to go zniszczy i cały związek.

>> Ale rozumie, że ten pierwszy związek, gdzie zostałeś potraktowany
>> zupełnie instrumentalnie (fochy) już dawno za Tobą, tak ?
>
> Tak. I parę następnych.
>
>> Czy gdyby Twoja obecna TŻ dowiedziała się o Twoich romansach,
>> to też nie poczuła by się jak traktowana instrumentalnie ?
>> Dla Ciebie wartością jest rozmowa, komunikacja, dla niej być może
>> absolutna wierność.
>
> Pewnie tak jest. I każde poniesie konsekwencje naruszenia czyjejś
> wartości. Jak naruszenie jej wartości przeze mnie się wyda, to jestem
> gotów ponieść swoją.
>
>> Nie widzisz szans na to, by te Wasze wartości spotkać ?
>
> No nie. Jak się dowie, to zareaguje tradycyjnie.
> Pytałem kiedyś i nie ma najlepszego zdania o zdrajcach.

No dobra. Nie masz więc wrażenia, że żyjesz na bombie zegarowej ?
Nie wolałbyś tej bomby zacząć rozbrajać w sposób kontrolowany,
niż czekać aż sama wybuchnie 'w najmniej odpowiednim momencie' ?
Wydaje mi się, że im człowiek starszy, tym takie 'wybuchy' coraz słabiej
znosi. Sam dźwięk tykającego zegara chyba też nie wpływa komfortowo ?
Czy ew. stopniowe wprowdzenie jakichś granic naprawdę nie stanowiłoby
dla Ciebie jakiejś 'nowej wartości' w Waszym związku ? W końcu, jak
sam zauważyłeś, "różnorodny seks" już nie jest tak istotny - zaczynają
się liczyć inne sprawy. No chyba, że jest ?
Rozważasz pooli jakieś ruchy w tym obszarze, które pozwoliłyby
Ci zwiększyć poziom szczerości nie tylko wobec siebie, ale także
wobec partnerki ?

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


518. Data: 2010-02-03 16:30:39

Temat: Re: Pytania na które też nie znam odpowiedzi.
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Wed, 3 Feb 2010 14:10:42 +0100, Reda rt napisał(a):

> Użytkownik "XL" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:1xgpabbljm6w4.11u0zb8vk247c.dlg@40tude.net...
>> Dnia Tue, 2 Feb 2010 01:24:25 +0100, Redart napisał(a):
>>
>>> Też miałem takie klimaty kiedyś, że mi się TŻ zamykała przede mną
>>> w łazience i paliła fajki a ja pod drzwiami stałem i prosiłem, żeby
>>> otworzyła a nawet w desperacji próbowałem rozmawiać przez zamknięte
>>> drzwi.
>>> Czekaj - raz nawet rozmontowałem szybę od łazienki i wszedłem
>>> do środka. To był rzeczywiscie paskudny i chory klimat. Grała nie fair.
>>> Bo jak zaproponowałem, ż ejak to ma tak wygladać i spakowałem walizki
>>> - to mnie błagalnym tonem wciągneła z powrotem do domu. I problemy
>>> nagle pprysły.
>>
>> Ne umałabym tak żyć. _Jesteście_ ...
>
> Mówiłem o sytuacji sprzed jakichś 12 lat.
> Czekaj, to Ty tu zdaje zdaje się użyłaś sformułowania 'docieranie' ? ;)

No tak, ja. Pewne znane mi małżeństwo dopasowywało się do siebie siekierą i
tłuczonymi szybami w drzwiach oraz zdradami... Można i tak. Ale to,
podobnie jak tzw gierki, nie należą do docierania się - wg mnie.
--

Ikselka.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


519. Data: 2010-02-03 18:26:46

Temat: Re: Pytania na które też nie znam odpowiedzi.
Od: "Redart" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "XL" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:ncm5fwejdqtu.7a7uvwfvlt51.dlg@40tude.net...
> Dnia Wed, 3 Feb 2010 14:10:42 +0100, Reda rt napisał(a):
>
>> Użytkownik "XL" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
>> news:1xgpabbljm6w4.11u0zb8vk247c.dlg@40tude.net...
>>> Dnia Tue, 2 Feb 2010 01:24:25 +0100, Redart napisał(a):
>>>
>>>> Też miałem takie klimaty kiedyś, że mi się TŻ zamykała przede mną
>>>> w łazience i paliła fajki a ja pod drzwiami stałem i prosiłem, żeby
>>>> otworzyła a nawet w desperacji próbowałem rozmawiać przez zamknięte
>>>> drzwi.
>>>> Czekaj - raz nawet rozmontowałem szybę od łazienki i wszedłem
>>>> do środka. To był rzeczywiscie paskudny i chory klimat. Grała nie fair.
>>>> Bo jak zaproponowałem, ż ejak to ma tak wygladać i spakowałem walizki
>>>> - to mnie błagalnym tonem wciągneła z powrotem do domu. I problemy
>>>> nagle pprysły.
>>>
>>> Ne umałabym tak żyć. _Jesteście_ ...
>>
>> Mówiłem o sytuacji sprzed jakichś 12 lat.
>> Czekaj, to Ty tu zdaje zdaje się użyłaś sformułowania 'docieranie' ? ;)
>
> No tak, ja. Pewne znane mi małżeństwo dopasowywało się do siebie siekierą
> i
> tłuczonymi szybami w drzwiach oraz zdradami... Można i tak. Ale to,
> podobnie jak tzw gierki, nie należą do docierania się - wg mnie.

Nie wiem, dlaczego jesteś taka konsekwentna w sygnalizowaniu mi,
że wszystko, co siewydarzało w moim małżeństwie było be i nie
takie jak powinno, ale nie żeby mi to przeszkadzało ;)
Słucha, kontynuuj proszę.
Dlaczego tak uważasz ? ;)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


520. Data: 2010-02-03 18:58:11

Temat: Re: Pytania na które też nie znam odpowiedzi.
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Wed, 3 Feb 2010 19:26:46 +0100, Redart napisał(a):

> Użytkownik "XL" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:ncm5fwejdqtu.7a7uvwfvlt51.dlg@40tude.net...
>> Dnia Wed, 3 Feb 2010 14:10:42 +0100, Reda rt napisał(a):
>>
>>> Użytkownik "XL" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
>>> news:1xgpabbljm6w4.11u0zb8vk247c.dlg@40tude.net...
>>>> Dnia Tue, 2 Feb 2010 01:24:25 +0100, Redart napisał(a):
>>>>
>>>>> Też miałem takie klimaty kiedyś, że mi się TŻ zamykała przede mną
>>>>> w łazience i paliła fajki a ja pod drzwiami stałem i prosiłem, żeby
>>>>> otworzyła a nawet w desperacji próbowałem rozmawiać przez zamknięte
>>>>> drzwi.
>>>>> Czekaj - raz nawet rozmontowałem szybę od łazienki i wszedłem
>>>>> do środka. To był rzeczywiscie paskudny i chory klimat. Grała nie fair.
>>>>> Bo jak zaproponowałem, ż ejak to ma tak wygladać i spakowałem walizki
>>>>> - to mnie błagalnym tonem wciągneła z powrotem do domu. I problemy
>>>>> nagle pprysły.
>>>>
>>>> Ne umałabym tak żyć. _Jesteście_ ...
>>>
>>> Mówiłem o sytuacji sprzed jakichś 12 lat.
>>> Czekaj, to Ty tu zdaje zdaje się użyłaś sformułowania 'docieranie' ? ;)
>>
>> No tak, ja. Pewne znane mi małżeństwo dopasowywało się do siebie siekierą
>> i
>> tłuczonymi szybami w drzwiach oraz zdradami... Można i tak. Ale to,
>> podobnie jak tzw gierki, nie należą do docierania się - wg mnie.
>
> Nie wiem, dlaczego jesteś taka konsekwentna w sygnalizowaniu mi,
> że wszystko, co siewydarzało w moim małżeństwie było be i nie
> takie jak powinno,

Gdzieś dałam do zrozumienia, ze wszystko??? - przeciwnie, starannie
wybrałam konkrety.

> ale nie żeby mi to przeszkadzało ;)
> Słucha, kontynuuj proszę.
> Dlaczego tak uważasz ? ;)

j.w.
--

Ikselka.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 40 ... 51 . [ 52 ] . 53 . 54


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Popsychologujmy o fobijkach
Bylo: Lubicie takie filmy? (to nie byl film)
RAMBOWANIE...
Kombinujcie... by żyło się lepiej
Ku pamieci

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?
Sztuczna Inteligencja

zobacz wszyskie »