Data: 2009-11-27 08:38:28
Temat: Re: To dla mnie nic nie znaczyło
Od: Iza <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 27 Lis, 09:28, Sender <m...@k...pl> wrote:
> Iza pisze:
>
>
>
>
>
> > On 27 Lis, 09:14, Sender <m...@k...pl> wrote:
> >> Prawusek pisze:
>
> >>> "Sender" <m...@k...pl> wrote in message
> >>>news:henrim$sel$1@inews.gazeta.pl...
> >>>> Sylwia twierdzi, że przecież to nic dla niej nie znaczyło, więc nic się
> >>>> nie stało, Piotr jednak zakłada dumnie swoje poroże i odrzuca ją jako
> >>>> partnerkę.
> >>> Tylko czyja ta progenitura?
> >> A co to za różnica?
> >> Dziecko to dziecko, samo w sobie jest niewinne.
> >> To co, jak czyjeś to pokochać już nie potrafisz?
> >> MS
>
> > A ty byś potrafił? hahahah bugiardo !
> > Faceci nie mają tego w genach.
> > ___
> > Iza
>
> No i to jest właśnie rozmowa z tobą.
> Nie, teraz jak już poddałaś to w wątpliwość,
> to już bym raczej nie potrafił, zwłaszcza dziecka.
> Oto jak się tworzy potwory i padalce.
> Teraz pasi?
> MS
Mężczyźni mają za silny instynkt samozachowawczy genetycznie by
zaakceptować cudze dziecko.
I tak. O ile jest to dziecko z placówki, to względnie uda sie im
zachować rodzaj tacieżyństwa i opiekuńczości połączonej z akceptacja i
przyzwyczajeniem. Natomiast fakt , ze dziecko partnerki jest owocem:
- po pierwsze miłości do byłego
- tego, ze ktoś ją wpierw miał i to z popwodzeniem
Powoduje, ze mężczyźni(większość) nie chcą psychicznie w pełni
"hodować" "kukułczego jaja". Dla niech nakład pracy, środków, emocji i
poświęcenia staje się zmarnowany. Taki samiec choć teoretycznie
wywiązuje się z podstawowych obowiązków rodzica nigdy w życiu w pełni
nie zaakceptuje cudzych genów.
Sprawa nabiera o wiele bardziej skomplikowanego obrotu gdy w grę życia
zaczynają wchodzić jego własne dzieci. Wtedy o ile człowiek ten nie
jest altruistą, którego darmo ze świeca szukać, to można zapomnieć o
równym traktowaniu przez niego potomstwa.
Tak to widzę. ;)
_____
IzabelaM
|