Data: 2004-08-26 18:00:20
Temat: Re: Twardziej!
Od: "Crony" <a...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> > zastępczym",czekając następnie na jakąś odpowiedź-w domyśle:zaprzeczenie
> > tego. Nie doczekał się niczego w tym stylu...żona skomentowała tę
> wypowiedź
> > milczeniem, które bywa czasem bardziej wymowne niż słowa - R. wyraźnie
> pisze
> > jak można było to odczytac w kontekście sytuacji-czegóż chcesz więcej,
> > kobieto?
>
> Nie wiem, ale chyba jasno powiedziałam, że chcę faktów? A nie
Crony'owskich
> nadinterpretacji. To takie trudne, mężczyzno z porazającą logiką?
Kochana Margolko...wiem, że przedstawienie/opisanie całej sceny przez R. z
jego (zaznaczam - JEGO) interpretacjami i komentarzem to trochę za mało dla
Ciebie...
Wpadnij do mnie do Krakowa - mam tu w szafie kasetę video z zarejestrowaną
całą rozmową, wyniki ekspertyz, film z wizji lokalnej, zeznania sąsiadów
Państwa R. oraz wyniki testów na prawdomówność R. i jego zony...
A co do tej logiki..oj gryzie Cię jednak coś, gryzie:)....
> > Ale skąd Ty mozesz wiedzieć, że R. opowiada nieprawdę? Znasz cała
sytuację
> > od wewnątrz? Rozmawiałaś z jego żoną? R jest tutaj jedynym
> "dostarczycielem"
> > informacji o całej sprawie - jesli założymy ze opowiada nieprawde - to
> > równie dobrze mozemy załozyć, ze cała historia włącznie z postaciami
jest
> > zmyslona...
>
> Zakładam pewniem margines na emocje, które bardzo utrudniają rzetelną
ocenę
> sytuacji i staram się zwrócić uwagę R. na to, że może nadinterpretować
> uczucia żony względem R. i umniejszać uczucia względem siebie.
A czemu zakładasz "margines na emocje" tylko z jednej strony? Czemu nie
zakładasz np że R: odwrotnie - nie zdaje w pełni sobie sprawy (nie chce w
pełni zdawac sobie sprawy) z uczucia żony względem byłego i jednoczesnie za
bardzo wierzy w jakiekolwiek jej uczucie względem niego samego?
Wiesz - ja wolę jednak polegać na tym co zostało powiedziane i wierzyć w to,
ze R. jest osobą w pełni władz umysłowych, świadomą tego co mówi. Dlatego
marginesy z jednej czy drugiej strony sobie w interpretacjach
odpuszczam...tym bardziej , że pana R znam tylko z jego postów, a to chyba
za mało na budowanie az tak złożonych analiz jego psychicznej
konstrukcji....
> > Absolutnie nie chodzi o to. Chodzi o zwroty w stylu "Twoja wybujała
męska
> > duma" i tym podobne personalne przytyki - tym bardziej nonsensowne że
> > kompletnie mnie przeciez nie znasz...
>
> A, więc jednak "kochany głuptasek" można powiedzieć, a "wbujała męska
duma"
> nie, opierając się tlyko na własnych nadinterpretacjach? Cieszę się z
Twojej
> żelaznej logiki ;)
"Kochany głuptasek" (za którego już zdążyłem przeprosic, gdy powiedziałaś ze
używanie takiego epitetu rani Twoje uczucia) - to okreslenie jakiego użyłem
wobec żony R. na podstawie tego co o niej wiemy (historii przekazanej przez
R.). "Wybujałą meską dumę" wymyśliłaś sobie co do mojej osoby - choć ani
mnie nie znasz, ani nie o mnie w ogóle tutaj mówimy - ja jestem tutaj
dyskutantem a nie przedmiotem dyskusji...Powtarzam zatem - oszczędźmy sobie
personalnych przytyków...
> > > Moje zdanie - kwestii trzeciego NIE MA,
> >
> > Błochowiak: Rywin nie przyszedł do Agory, nie przyszedł, nie
przyszedł!:)
>
> Fakt?
> "Ten trzeci" to zazwyczaj kochanek, popraw mnie, jeśli się mylę.
Heh...taak Ty to tylko o seksie:)...Wiesz-są też i inne ważne obszary
małżeńskiego żywota.
> > > nie rozważamy kwestii winy (masz jakąś obsesję na punkcie jej
> > > udowadniania,
> >
> > masz jakąś obsesje na punkcie jej niezauważania
>
> Nie, pomijam rzeczy nieistotne (kto zaczął) na rzecz istotnych (jak to się
> skończy)
Pytanie "kto zaczął?" ma spore znaczenie dla odpowiedzi na pytanie "kto
przede wszystkim musi coś zrobić, zeby to dobrze się skończyło?"
> Kodeks Hammurabiego nie jest moim systemem wartości.
No i dobrze. Tylko co to ma do rzeczy?
>> > Buahahaha :) Słodka jesteś...Nawet jak zabraknie Ci argumentów to i tak
> > wiesz gdzie uderzyć, żeby mnie najbardziej zabolało...
>
>
> Och, zabolało? Nie sądziłam, że mogłoby Ci na tym zależeć.
Ach i jeszcze tak pięknie się droczysz;)
>
>
> > > Kwestię
> > > winy rozważę, gdy ujrzę zbrodnię,
> >
> > Tzn morderstwo męża:)?
> > Dla mnie -powtórzę po raz setny- dużym przewinieniem "małżenskim" jest
już
> > sam fakt potajemnego spotykania się z byłym ukochanym
>
> sprostowanie - NIEGDYSIEJSZYM ukochanym, dziś jej ukochanym jest maż.
Jest albo nie jest...przebieg co najmniej jednej z ostatnich dyskusji R z
jego żoną (tej z "produktem zastępczym") pokazuje coś wprost przeciwnego...
> Oj wychodzi na to, ze ani chybi w Twoich oczach musiała sie z tym byłym na
> tych spotkaniach przespać, no nie ma innej rady. Crony wie, oj wie.
Oj a Ty znowu o seksie...Lato w pełni - co się dziwić:)
A mówiąc serio: nieuczciwosć wobec małżonka nie zawsze musi wyglądac jak w
amerykańskich filmach...łóżko, zdzieranie z siebie szat i taki tam szał
namiętności z obcym - czasem to bywa nieco mniej spektakularne ale nie mniej
bolesne dla jednej ze stron .....
Pozdrawiam
Crony
|