Data: 2003-01-10 12:26:44
Temat: Re: Usenetowe okopywanie się na pozycjach
Od: Paweł Niezbecki <t...@p...neostrada.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Amnesiac <amnesiac_wawa@_zero_spamu_poczta.onet.pl>
news:hndt1vk2vcnmpcq1pfn5jj26pu2rkpmhkf@4ax.com:
> chodzi o to, że "antyreligianci"
> są w gruncie rzeczy religijni.
Nie muszą, ale bywa, że są.
Czują zatem, że mają do wypełnienia
> pewną misję. Ale to nie do końca wyjaśnia opisane zjawisko. Oni sami
> bowiem nie traktują swojej antyreligijności jako przejawu swoiście
> rozumianej religii.
Nieważne. Wyznawcy pewnej religii też często nie występują jako wyznawcy
religii, tylko głosiciele prawdy. (Tak jak antysemici nie są antysemitami,
tylko "po prostu mówią prawdę"). Dla obserwatora z boku i jedni, i drudzy
mogą jednak wykazywać szereg jednakowych cech.
Czytając Twoje słowa, z pewnością mocno by
> zaprotestowali: "my? religijni? w życiu!". Mimo to, piszą na grupę pod
> nazwą "religia". Krytyka religijności tradycyjnej wymaga - przepraszam
> za określenie - zmetapoziomowania płaszczyzny dyskursu. :-)
Krytyka krytyce nierówna.
To trochę
> tak, jakby na pl.rec.muzyka.rock zleciało się stado wrogów muzyki
> rockowej.
No tak! Oni jakoś tam znają rock (bo poznali to, czego nienawidzą) i z
pewnych powodów go zwalczają. Gdzie znajdą lepsze pole do popisu do ataków
niż na grupie zwolenników tej muzyki? A swoją wrogość uzasadnią na różne
sposoby, tworząc być może czasami bardzo rozbudowane, wewnętrznie spójne,
wszechogarniające teorie, z którymi będą niezwykle emocjonalnie związani i z
których będzie niezbicie wynikało, że rock to najgorsze łajno pod słońcem.
Tak to pewnie czasami wygląda na pl.soc.religia (nie to, żebym był tam
częstym gościem, a już na pewno nie uczestnikiem).
P/
|