Data: 2005-01-19 07:22:54
Temat: Re: W RODZINIE...
Od: "idiom" <i...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "iosellin" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:csk2mj$38l$1@inews.gazeta.pl...
> Na pewno nie jedyna. Ale w *niektorych* przypadkach jedyna skuteczna.
Szkoda tylko, że psychologowie są innego zdania niż Ty.
> Nie sadz innych wedlug siebie ;)
Weni, to Ty ?? ;)
> Oj, widze, ze sama masz powazne problemy z czytaniem ze zrozumieniem ;) I
to
> BARDZO powazne :) Moze lopatologicznie: przeczytaj nastepne zdanie. Tam
> napisalam, ze nauczyciele w naszym kraju, to przewaznie ludzie ktorzy
lubia
> prace z dziecmi. Bo na pewno nie zostaja nauczycielami dla zarobkow :)
Teraz
> juz jasniej troszke? :) Czy dalej nie rozumiemy?
Nie rozumiemy się, bo jako niedawna uczennica i jako córka nauczycielki i
jako koleżanka nauczycieli i nauczycielek mam niestety odmienne zdanie (i co
dziwniejsze - to zdanie podziela kilkoro nauczycieli "starej daty") -
większość nauczycieli w ostatnich dziesięcioleciach trafiła do zawodu na
zasadzie negatywnej selekcji - nie byli w stanie zdecydować się na coś
innego, na inny zawód, więc szli do szkoły. W wielu przypadkach kompletnie
brakuje im umiejętności pedagogicznych. Są nieudolni, nie potrafią zasłużyć
na szacunek uczniów, nie mają pomysłu na to, jak do dzieci dotrzeć.
Wśród tej masy jak gwiazdy błyszczą jednostki, które naprawdę trafiły do
szkoły bo się do tego nadają - i takie osoby raczej nie miewają problemów z
rozwydrzonymi dzieciakami. Ale są to jednostki.
Dlatego stwierdzenie, że nauczyciele w naszym kraju to przeważnie
nauczyciele z powołania brzmi jak żart.
> To moze na wszelki wypadek
> rozwine dalej: skoro nauczyciel lubi pracowac z dziecmi to na pewno nie ma
na
> celu zlosliwego ich ud*.*piania, czy wynajdywania kar. Ale niestety, do
> szkoly posylane sa takie dzieci, ktore osobe najcierpliwsza i najbardziej
> lubiaca dzieci potrafia wyprowadzic z rownowagi.
Jasne - wszyscy nauczyciele - cacy, dzieci - głównie beee :D
> Oj i znow nie rozumiesz? Alez to proste: uwazam, ze przydaloby Ci sie
> zobaczenie na wlasne oczy i przekonanie sie na wlasnej skorze, jak dlugo
> dziecko, ktorego mamusia wyznaje bezstresowe metody wychowania, zachowuje
sie
> dobrze ;) Podpowiem: nie dluzej niz tydzien :) I przy okazji, warto byloby
> sie przekonac *ile* jest takich dzieci. Podpowiedz: duzo :)
Ale to nie uzasadnia zasady "oko za oko, ząb za ząb", rozumiesz ?
Nawet akcja "zero tolerancji" w NY nie opierała się na tej zasadzie, choć
zachowując proporcje, eskalacja przemocy w Nowym Jorku na pewno była dużo
większa.
Kulturowo jesteśmy już nieco dalej niż ludy pierwotne i powinniśmy brać to
pod uwagę. Szkoda, że tego nie zauważasz.
> I wiesz, moze lepiej nie wychowuj bezstresowo dzieci ;P Dlaczego, to
pewnie
> tez nie zrozumiesz ;) No ale trudno.
Albo nie znasz znaczenia "bezstresowe wychowanie" (ale wiem, to określenie
jest ostatnio modne wśród sfrustrowanych nauczycieli) albo nie masz pojęcia
o tym, jak wychowuję swoje dziecko.
> Chyba eot z mojej strony, dalsza dyskusje uwazam za bezcelowa, nie chce mi
> sie wszystkiego tlumaczyc jak przyslowiowej "krowie na rowie".
Chyba? Może się zdecyduj :D
Mam coraz silniejsze wrażenie, że jesteś nowym wcieleniem Weni - ten sam
brak zdecydowania.
Bo mnie bawi dyskusja z kimś, kto ma tylko dwa argumenty (nauczyciele mało
zarabiają, dzieci są wychowywane bezstresowo) i próbuje je przykroić do
każdego kontrargumentu.
Monika
|