Data: 2000-01-31 16:33:33
Temat: Re: W pewnej szkole, w pewnym mieście...
Od: Tomasz Radko <t...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Paul napisał(a):
>
> Tomasz Radko <t...@p...onet.pl> napisał(a) w artykule
> <3...@p...onet.pl>...
> >
> > To jest inna kwestia. Identycznie państwo na pewno ma ingerować, gdy
> > pojawi się agencja "Mordercy do wynajęcia" (bo kwestia narkotyków i
> > pornografii nie jest mimo wszystko aż tak jednoznaczna, jak kwestia
> > morderców).
>
> A dlaczego nie jest tak jednoznaczna?
> Czy dlatego, że w przypadku ww. agencji idzie o życie? Przecież oni nie
> zabijają, tylko się ogłaszają.
Sklepik z narkotykami na półce _yteż_ nie nimi nie handluje. One tam
tylko leżą.
> Czy to znaczy, że granicą tego co wolno jest życie człowieka?
> A co Pan powie na ogłoszenie typu: "Pluję na Żyda na życzenie. Opłata...".
> Albo "Rzucam zgniłym jajem w Cygana w czwartki i piątki po południu - za
> opłatą..."?
Że są one wybitnie niesmaczne. Tak samo żresztą, jak ogłoszenia typu:
"Pluje na dowolnie wskazana osobę". Ja jestem ślepy na narodowość.
> A pojawienie się na tym etapie wątpliwości co do kwestii narkotyków czy
> pornografii dziecięcej traktuję jako kolejny - spośród wielu jakie daje się
> dostrzec w naszym życiu społecznym - znak liberalizacji poglądów.
To juz troche off topic, ale sprowokowal mnie Pan.
W obu przypadkach istnieja tylko dwie metody walki z tymi negatywnami
zjawiskami:
1. Skrajny zamordyzm. Karać za posiadanie narkotyków i posiadanie
pornografii (wszelkiej, bo rozróznienie dziecięca czy nie jest
nieostre).
2. Zwalczac tylko negatywne zjawiska z otoczenia obu patologii. Narkoman
mogący kupić prochy po kosztach produkcji + marża (bo obecna cena
narkotyków jest efektem korzystnej dla mafii prohibicji w tym zakresie)
może zupełnie dobrze funkcjonować. Pewnie - narjotyki sa szkodliwe - ale
również szkodliwe jest nadużywanie alkoholu czy uzywanie nikotyny. To
co: wprowadzamy niormy dziennego spozycia alkoholu?
Nie widzę racji stojącej za zakazem handlu narkotykami. państwo nie
powinno chronić obywateli _wbrew_ ich woli. Natomiast z cała surowościa
należałoby wtedy tępić próby sprzedaży prochów osobom nieletnim.
Najlepiej czyms między ucięciem ręki a dożywociem w kamieniołomach.
> > Jednakże w tym przypadku chodzi o dopuszczalnośc
> > przestępstwa - w tym drugim o swobode wyboru sposobu handlowania
> > towarami (usługami) legalnymi. IMo sklepikarza-rasistę najlepiej karze
> > wolny rynek - bijąc go po kieszeni.
>
> Pewnie częściej niż rzadziej taki mechanizm się sprawdzi.
> Moim zdaniem nie chodzo w tej chwili o podjęcie decyzji co do tego, czy go
> karać, czy nie, tylko o to, czy coś takiego należy tolerować (świadomie
> używam tego słowa). Bo jeżeli kontrola społeczna (to takie nienaukowe
> pojęcie) przepuszczać będzie przez swoje sito takie zachowania (bo to już
> nie tylko poglądy, opinie) to jest to tym samym - moim zdaniem - krok do
> wywołania poczucia pustki etycznej.
To sa dwie kompletnie różne sprawy. Należy takie zachowania zwalczać.
idelanym rozwiązaniem jest dobrowolny bojkot rasistowskich sklepów.
Demonstracyjne wspieranie sklepów antysegregacyjnych. Itp.
Natomiast wkroczenie w dziedzine etyki państwa powoduje po pierwsze
utożsamianie prawa i moralności ("to jest złe? To czemu prawo tego nie
zakazuje?"); po drugie powstawanie męczenników.
> > Jeżeli zrobi to - administracyjnie -
> > państwo, to stworzy sie legende męczennika swoich poglądów.
>
> W tym konkretnym przypadku (sklepikarza-rasisty) moim zdaniem nie
> zaszkodziłoby. Ba, może nawet pomogłoby w odbudowie systemu trwałych
> wartości.
To obyczaje powinny byc surowe. Prawo IMo jest wtórne w stosunku do
etyki. Nie poprawia się moralności obywateli zmieniając prawo. Prawo ma
jedynie wkraczac tam, gdzie krzywdzi się drugie osoby. A, jak pokazałem,
sklepikarz-rasista krzywdzi samego siebie ( i swoich klientów, bo będzie
u niego _drożej_, ale oni z kolei sami wybrali swój sklep).
> (...)
> > Murzyn gorzej sobie radzi w społeczeństwie zbudowanym w systemie
> > cywilizacji zachodnioeuropejskiej - biały człowiek zginąłby z kretesem w
> > buszu. I jeden, i drugi sa przystosowani do zycia w swoich naturalnych
> > warunkach. I tyle.
>
> Jeżeli jest to diagnoza stanu - to zgoda.
> Jeżeli diagnoza genetyczna - to może być to co najwyżej hipoteza.
Co do możliwości zmiany dostosowania - nie chcę się wypowiadać, bo jest
to wróżenie z fusów. Sa to procesy bardzo długotrwałe.
> I co to znaczy: "w swoich naturalnych warunkach"? Czy to ma się tyczyć
> Afroamerykanów, którzy od kilku pokoleń mieszkają w USA?
Kilka pokoleń życia w USA - kontra kilakdziesiąt (set?) pokolen zycia
gdzie indziej. IMHO pewnych ograniczen nie da sie pokonać. Cywilizacja
"białego człowieka" (będe tego terminu używal jako synonim kultury
europejskiej czy kultury basenu Morza Śródziemnego => powstałej w wyniku
stopienia greckiej filozofii (i ogolnie nastawienia do poznawania prawdy
o świecie), religii judeochrześcijańskiej i rzymskiego prawa) - bardzo
wyraźnie promuje pewien typ myslenia. Myślenie jest wynikiem działania
mózgu. Mózg powstal w wyniku ewolucji. Czyli: różnica warunkach, w
jakich przebiegał rozwój róznych ras przez ostatnie kilka tysięcy lat -
może wydatnie wpłynąc na różnice w mozliwości odniesienia sukcesu w
świecie współczesnym.
Oczywiście mowa tut ylko o _średnich_. Tak czy inaczej w rozwiązaniach
praktycznych decyzje podejmuje sie na podstawie danych jednostkowych, a
nie statystycznych. Średnio rzecz biorąc dziecko jest głupsze od
dorosłego. Ale w przypadku młodego J.S.Milla nie byłoby to prawdą.
> > Dokładniej: przymusowej pomocy. Jestem całym sercem za _dobrowolną_
> > pomocą osobom potrzebującym. Nie jestem darwinistą społecznym do tego
> > stopnia, aby wyznawać konieczność pozostawienia uposledzonych samym
> > sobie.
> >
>
> Cenię bardzo wolontariat, ale czy on sam załatwi sprawę. Na całym świecie
> rozwoj instytucji pomocy społecznej przebiegał według tego samego schematu:
> od działań filantropijnych, dobroczynnych do działań bardziej
> profesjonalnych, zinstytucjonalizowanych. Oczywiście są dwa tory: państwowy
> i non-profit, jednakże zanik jednego z nich kojarzyć należałoby raczej z
> totalną klapą.
Zanik wolontariatu wynika ze wzrsotu państwa. Wytwarza sie postawa: "Ja
juz płace podatki, nie muszę myślec o potrzebujących". jest to jeden z
najgorszych efektów socjalizmu: zapominamy o obowiązku pomocy bliźnim. A
najgorsze jest to, że znieczulice usiłuje się leczyć zwiększeniem
ingerencji państwa. uruchomiło sie piekielne dodatnie sprzężenie zwrotne
- i nie bardzo widzę jak mozna je - w łagodny sposób - zatrzymać.
> > Najprawdopodobniej jest _dużo_ mniej popularny. Jestem realistą.
> >
>
> Nie określiłbym tego mianem realizmu. Bo co ma wspólnego realizm z poglądem
> o nieuzasadnionej pomocy jakimkolwiek grupom upośledzonym. Jest to raczej
> swoista odmiana darwinizmu: "Wolnoć Tomku w swoim domku", "Jak sobie
> pościelesz tak się wyśpisz"
Pisząc o realizmie miałem na myśli tezę: mój pogląd jest mało popularny.
Co do darwinizmu społecznego: juz sie wypowiadałem na ten temat.
> > Poza tym państwo jest o wiele mniej efektywne od organizacyj
> > prywatnych) - a Pan ingerencję aparatu państwowego w kwestię pomocy
> > ubogim dopuszcza.
>
> Słyszałem, że przy planowaniu budżetu na przyszły rok uwzględniono
> działalność WOŚP [to żart, chociaż - jak w reklamie "Nestle" - "kto to
> wie?"]
To nie jest żart. jest to oczywistość. w demokracji Sejm jest organem,
który najlepiej wie, na co ile trzeba wydać (taka jest konsekwencja
przyjęcia zasady redystrybucji. jeżeli ja przyjmiemy, to automatycznie
potwierdzamy taka tezę). Jeżeli więc Sejm postanowi, że na zdrowie
trzeba wydać np. 1000 MegaTalarów, to taka jest optymalna kwota, która
nalezy wydac na zdrowie. Dalej: jeżeli jakiś ktoś przekazuje na ten cel
100 MegaTalarów - to zadaniem Sejmu jest uwzględnić ten fakt - i
_zmniejszyć_ wydatki na zdrwoie z budżetu do 900 MT.
Oczywiście: jest to klasyczny przykład sztucznego problemu. Opieka
zdrowotna powinn abyc prywatna i płatna z kieszeni klienta (lub
_dobrowolnego_ ubezpieczenia). Wtedy akcje typu WOSP miałyby faktycznie
sens.
> A wracając do tematu - nie tylko taką ingerencję dopuszczam, ale uznaję za
> konieczną i niezbędną, i uzasadnioną.
> - konieczną - bo org. prywatne nie są aż tak wydolne
> - niezbędną i uzasadnioną - z powodów wcześniej wymienionych.
No i tutaj własnie nie mogę się zgodzić, ponieważ:
- wszelka pomoc państwa jest niefektywna i nietrafna - ergo: jest
marnotrawstwem
- organizacje prywatne są efektywniejsze - i nie naruszają zasady
wolności
pzdr
TRad
--
nowa oferta, nowe mozliwosci, nowe ceny - http://rubikon.pl
|