Data: 2003-05-12 01:15:21
Temat: Re: Wojna o zmywanie-fragment z wyborczej
Od: "Z. Boczek" <z...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Wprąciłem się, gdyż Małgorzata Majkowska
<m...@p...onet.pl> i te mądrości wymagają stanowczej
erekcji:
>> Widzisz, ja widziałem, jak z tygrysiego fiuta spermę odsączano
>> przez podłączenie mu fiuta do prądu... ale jakoś nikt nie
>> utrzymuje, że seks to tylko kwestia doprego prądu w fiucie :]
> Nie prądu, ale odpowiedniego ukrwienia narządów rodnych, przy
> współudziale gruczołów wydzielania wewnętrznego.:-D
No więc dlaczego degradujesz rolę miłości do chemii - jak ja orgazm
do prądu?? :)
Przecież skoro naukowacy tego nie wiedzą do końca (gdyby wiedzieli,
stworzyliby eliksir miłości, prawda?), skąd możesz wiedzieć Ty? :)
Jak na razie wygląda to odwrotnie - miłość to uczucie, które wyzwala
endorfiny, itp :] ble ble ble. Czyli wychodziłoby, że mylisz
przyczynę ze skutkiem :)
Dowód nr 2: psychologiczne działanie placebo. To wola, umysł napędza
chemię 'pozytywną' - a nie odwrotnie...
>> Patrząc na Twój pogląd zaczynam się zastanawiać, jaki związek
>> Szekspirowi pomógł wydusić "Romeo i Julię" -
> Laska go rzuciła i z nudów coś zaczął rzeźbić w słowie. Od razu
> musiał być związek?
Pytałem o związek... chemiczny :) końcu wszystko wzorami chciałaś
tłumaczyć...
>> a jaki pomógł w napisaniu Makuszyńskiemu "Koziołka Matołka".
> Makuszyński pisał Koziołka na kacu lub w pijanym widzie. Bo nikt
na
> trzeźwo nie napisałby bajki o koziołku i do tego matołkowatym.
Jeszcze trochę i napiszesz, że jesteśmy jeńcami chemii. Jak nam
krzywo literki wyjdą to też przez chemię... pewnie przez konserwanty
w ketchupie :]
Jak se nos osmarkam, bo chusteczka trójwarstwowa się dziurawnęła, to
też powiemy, że to moja chemia taka zła...
>> Podsumowując (bo zaintrygował mnie Twój pogląd na "małżeństwo
>> kalkulowane") To jakiego arkusza kalkulacyjnego użyłaś w wyborze
>> Piotra? Pod Windowsem?!?! ... tak awaryjny system, no no no :]
>> A jaką firmę komputera polecasz?? Dell, IBM, Compaq czy noname
>> wystarczy? ;]
> Nie ma potrzeby się bulwersować czy nabijać. Jeśli masz zamar
kupić
> samochód to kalkulujesz ile potrzebujesz gotówki na wpłatę I raty,
> ile możesz zainwestować, podobnie ma się rzecz z zakupem
> mieszkania, wczasów na Majorce, czy chaty wypoczynkowej w
Amazonii.
> Zakładając, rzecz jasna, że nie jesteś multimiliarderem :-p
> Dlaczegoż nie można kalkulować zysków czy strat związanych z
> wstąpieniem w związek małżeński? Życie w pojedynkę jest
> wygodniejsze, prostsze, mniej uciążliwe od w związku małżeńskiego.
> Nie ma odpowiedzialności za kogoś, stałej potrzeby kompromisów,
> rezygnacji z wygód na rzecz drugiej istoty, itd... Ale... I
właśnie
> to "ale" należy kalkulować jak najdokładniej. Ponieważ cenię sobie
> życie wygodne i z natury jestem egoistką, wstąpienie w związek
> małżeński musiałam przekalkulować nader dokładnie, nie korzystając
> jednakże z dobroci przemysłu informatycznego, a z komputera
> molekularnego :-)
Szkoda, że nie czytałem jeszcze Ciebie odradzającej zatem (w swojej
wygodzie, o której piszesz powyżej) małżeństwa guni119 - gdy On
stracił pracę i będą zmuszeni żyć skromniutko...
Zawsze wydawało mi się, że to właśnie miłość pokona problemy (o ile
jesteśmy jej pewni) - a nie, że O ILE pokonam problemy, to się
zakocham :)
Może to prościej ujmę :]
Przyczyna: miłość => Skutek: pokonane problemy (DOBRZE)
Przyczyna: problem => Skutek: kalkulacja, czy miłość się opłaci
(ZLE)
No ale ja to ZBoczony jestem, w ZChNie mnie nawrócą - i seksu tylko
do ZBożnych celów nauczą :]
PiSs 1: Ja się nie bulwersuję, Gosiek - ja Cię biorę bardzo lekko z
Mężem, wybaczcie :)
PiSs 2: Mi się ręka trzęsie tylko na trzonku :]
--
Z poważaniem,
Z. Boczek
Gdy się już naprawdę nie może, radzą uciskać żołędzia. :DDDD
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|