Data: 2008-01-24 18:22:42
Temat: Re: Wyjscie z/bez meza [cd]
Od: "Basia Z." <bjz_(usun_toto)@poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Nie wiem gdzie się wciąć, więc tu się wet(k)nę.
W tej całej dyskusji na temat syntaktyki ja przede wszystkim nie rozumiem
jednego.
Postawiłam się w sytuacji odwrotnej - to nie moje spotkanie klasowe a mojego
męża, z którego klasy nie znam kompletnie nikogo.
Zacznę od tego, ze w takim towarzystwie, w którym mój mąż zapewne by
brylował, ja czułabym się fatalnie wręcz beznadziejnie, nie znam tam nikogo,
nie wiem o czym mówią.
Jakieś panie, w wieku obecnie mocno pobalzakowskim pewnie się kiedyś w moim
mężu kochały (i trudno im się dziwić).
A co mnie to obchodzi ?
Po prostu czułabym się tam beznadziejnie, po co więc tam iść ?
Wytłumaczcie mi to !
Pozdrowienia
Basia
P.S.
Tak ogólnie nie cierpię również wszelkich "imprez integracyjnych" z ludźmi z
którymi nic mnie nie łączy.
|