Data: 2004-10-13 10:10:00
Temat: Re: Zanim podziękuj
Od: "proxy11" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Sokrates" <d...@p...fm> napisał w wiadomości
news:ckinju$sv2$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Ty lepiej ode mnie ujełaś sedno naszego problemu, bo tak właśnie jest z
> nią,
> ona czuje się silniejsza, pewniejsza siebie, realizuje się poza domem są
> osoby, z którymi ma więzi porozumienia zawodowego w ich własnych
> zainteresowaniach biologicznych. Ja wciągnięty w dotychczasowy sposób
> życia
> nie pasuję już do tego.
> Sokrates
Bo nie musisz pasować. Np. ja i żona mamy różne zainteresowania. Swego czasu
próbowaliśmy coś razem robić ale nie wyszło. To było z mojej inicjatywy i na
początku miałem żal do żony (teraz wiem że nieuzasadniony). Teraz robimy co
każdy lubi i nie wchodzimy sobie w drogę. Tzn. np. ja poza pracą czytam
książki, gram na komputerze lub oglądam filmy a żona np. szyje coś albo coś
przygotowuje. Część czas uwolnego spędzamy oddzielnie a część razem, w
kinie, przed TV, lub z kawą. W sobotę np, robię porządki w ogrodzie a żona
coś przygotowuje. Wieczór spędzamy razem. Mamy zupełnie oddzielnych
znajowych z którymi się spotykamy oddzielnie. Ja przeważnie w pracy, żona
poza domem, ja też się zdarza że poza domem. Z jej rodziną tylko Ona
utrzymuje kontakt. Na grillu przy domu z kolegami np. żona raczej nie
przychodzi, jest w domu. I jakoś to gra, po prostu nie narzucamy się sobie.
Myślę, że to blisko złotego środka. Myslę, żę jakbyśmy się bardziej
ograniczali nawzajem, kto co ma robić albo co mam myśleć to byśmy długo ze
sobą nie wytrzymali. Jeśli chodzi o obowiązki to wypełniamy je razem. Jeśli
żona czegoś nie zrobi, ja to robię po czasie i vice versa, tzn. jesteśmy
oboje chętni do pracy. Jeśli chodzi o ine sfery życia to mamy do siebie
zaufanie ale też nie poruszamy zbyt często drażliwych tematów. Dla mnie to
jest temat jej rodziny, dla niej godzin i czasu mojej pracy.
Inną ciekawą sprawą jest to, żę jak ostatnio rozmawialiśmy to żona
powiedziała mi, że kiedyś myślała że nie będzie ze mną tak długo, tzn. to że
nie byłem kawalerem i że nie wiadomo co taki człowiek zrobi ale kochała mnie
i zdecydowała się być ze mną. Jesteśmy razem ale nie na siłę tylko dla tego
że chcemy. Inaczej to by nie miało sensu. Nie wisi nad nami widmo decyzji
odejcia. I choć jesteśmy małżeństwem, to nie jest to dla nas nic
ostatecznego. Jesteśmu też monogamiczni.
S, zobacz to co napisałem jako pewien model w miarę parnerskiego małżeństwa.
Zobacz jak Twoje odbiegało od tego i wyciągnij wnioski. To nie znacyz, że
chcę Ci coś narzucać. Potraktuj to jako przykład jeden z wielu.
proxy
|