Data: 2006-10-07 14:40:15
Temat: Re: Zazdrość - pomóżcie
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta.onet.pl)@tutaj.nic>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Flyer" <f...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:eg7mns$fdk$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Zazdrość jest w pewien sposób normalna, a raczej nie zazdrość, a
> okresowy niepokój - życie z drugą osobą, to swego rodzaju uzależnienie -
> i psychiczne i fizjologiczne - więc jest się częściowo zdanym na "łaskę"
> partnera. Jeżeli ten zawali, wywoła sytuację, którą trzebaby ocenić
> jednoznacznie, odejdzie, to spowoduje typowy efekt abstynencji po
> długotrwałym uzależnieniu - mało przyjemna "przyjemność".
Niepotrzebnie mnożysz byty nad potrzeby. Czy psychiczne,
czy fizjologiczne - to jest jedno i to samo uzależnienie, oglądane
z różnych punktów widzenia (poziomów rozważań), to są
dwie strony tego samego medalu. O ile oczywiście rozumiem,
co masz na myśli pisząc "psychika" czy "fizjologia. Bo ja
z kolei rozumiem, co mam na swojej myśli. ;-)
> A czy ma również innych "chłopców do bicia", np. "wyżywa" się na pracy,
> kolegach, znajomych, czy tylko skoncentrował się na Tobie, bo w zaciszu
> domowego ogniska [;)] może to robić bezkarnie wiedząc, że nie ujawnisz
> jego zachowania, że jesteś od niego uzalezniona i w pewien sposób
> podporządkowana poprzez codzienne dowodzenie mu, swoimi tłumaczeniami,
> że czujesz się winna?
Od razu z niego potwora robisz...
> Chciałabyś wypuścić tygrysa z klatki? ;) Pomijam już to, że Ty terapii
> zrobić nie możesz, jako osoba zainteresowana i taka, od której on czegoś
> oczekuje - możesz próbowac go dostosować do siebie, ale problem jak
> widzisz nie jest łatwy. On dostosować się jak na razie nie daje, po
> drugie "polecenia" od osoby zainteresowanej może odbierać jako
> zagrożenie, brak akceptacji a wręcz poniżanie, więc takie leczenie może
> nasilać po pewnym czasie objawy. Pomijam już to, że nawet Twoja obecność
> powoduje, że terapia może się nie udać.
I na terapię - tak czy inaczej - chciałbyś go skierować, co
najwyżej poza partnerką. Jednym słowem - pojebało faceta...
> Najważniejsze jest jednak co innego - za jego zachowaniem może się kryć
> brak akceptacji dla Ciebie, dla związku, dla wiązania się, dla jego
> własnej gry [ale jeżeli nie posiada własnych zachowań, to zawsze będzie
> grał] - jeżeli miałby na tyle siły, żeby to wszystko zwerbalizować i
> żeby zetknąć się z własnymi lękami, a nie tylko o nich mówić, nie bojąc
> się że wszystko straci, to może wyszedłby z tego - jednak nie chcąc nic
> stracić straci wszystko.
A może jest inaczej? Na przykład to, że za jego zachowaniem
kryje się "brak akceptacji" dla siebie samego? Pisałem już o tym
rozwlekle w te wakacje, ale, rzecz jasna, Ty, Flyer, czytasz tylko
siebie samego. To znaczy odcinasz i odrzucasz wszystko, co nie
pasuje Ci do własnych, osobistych rojeń na jakikolwiek temat.
Zastanawiam się, czy też tak mam. Wychodzi na to, że tak. :-)
Czy jest na sali ktoś, kto ma inaczej?
> Na pewno powinnaś sama, dla własnego zdrowia psychicznego, podtrzymywac
> kontakty ze znajomymi [nie myślę o facetach, ale ogólnie] - nie
> obejrzysz się kiedy Twoja psychika ograniczy się do Pana i Władcy.
Phi, Pan i Władca - co ty chrzanisz? Misiek i pantoflarz z niego,
tylko bardzo sfrustrowany. Co prawda - w takim stanie nawet
misiek potrafi boleśnie ugryźć (a ten i ów, doprowadzony do
ostateczności, potrafi również zabić).
Do wątkodawczyni teraz się zwracam. Przeczytaj dwa poniższe
teksty, spróbuj odnieść do Swojej sytuacji:
news:ebg8bm$l6g$1@news.onet.pl
news:ee3bbe$9n2$1@news.onet.pl
To samo dla przeglądarki (grup dyskusyjnych na Google), bo
lada tydzień czy miesiąc powyższe namiary wygasną):
http://tinyurl.com/lnc7w
http://tinyurl.com/ruhg5
O ile trafiam ze swoimi spekulacjami (facet w miarę "normalny",
tylko trochę zakompleksiony), to od razu uprzedzam: sprawa jest
beznadziejna. ;-(
--
Sławek
|