Data: 2004-11-28 12:03:11
Temat: Re: Zdrada czy nie?
Od: "Nixe" <nixe@fałpe.peel>
Pokaż wszystkie nagłówki
Sowa pisze:
> No ale można się jakoś dogadać przecież.
> Przede wszystkim _poinformować_ druga stronę, co się nie podoba i
> jakoś ustalić kompromis.
> Małżonek (itp.) wcale nie musi mieć takiego samego wzorca
> postępowania jak my, to co dla jednego jest przesadą, dla drugiego
> może być normą - trzeba to ustalić.
Zgadzam się w 100%. Bardziej chodziło mi jednak o łamanie zasad tych
wcześniej ustalonych* kompromisów. Bo to się zdarza dość często i
"niechcący".
[* to nawet nie musi być ustalone dosłownie - znając kogoś ileś tam lat
wiemy, co może mu sprawiać przykrość, a co w ogóle go nie ruszy]
> A może okaże się, że robi coś, co w sumie wcale nie jest tak naprawdę
> zagrożeniem, a rani partnera, bo to partner ma problem i stara się
> miłość i dobrowolność bycia w związku postawić na równi zapięciem
> krótkiej smyczy, nawet nie świadomie?
Tak też może być. Jednak typowe romansowanie na boku (czy od tego zaczął się
wątek czy coś mi się już pomieszało? ;-) nie podpada IMHO pod ww przykład.
> Zakazać można wszystko, tyle że, chyba nie o to chodzi, żeby związek
> polegał na trzymaniu się nawzajem za mordę i na smyczy. Chyba chodzi
> o to, żeby partnerzy byli ze sobą i sami narzucali sobie pewien reżim
> postępowania, bo tak _sami_ chcą, bo im zależy, a nie: bo mają
> zakazane.
To nie chodzi o zakazy czy nakazy, lecz właśnie o nieprzekraczanie granic
tych wcześniej ustalonych kompromisów. A bardzo często zdarza się, że któryś
z partnerów sam sobie te granice przesuwa i wydaje mu się, że przecież nic
takiego się nie dzieje, a druga strona najwyraźniej się czepia.
--
PozdrawiaM
|