Data: 2007-01-23 23:27:59
Temat: Re: Zmobilizować dzieci do pomocy w pracach domowych ?
Od: "miranka" <a...@m...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Basia Z." <bjz_@_(prosze_usun_podkreslenia)_poczta.onet.pl> wrote in
message news:ep55lg$2bcf$1@news2.ipartners.pl...
>
> > Pytanie, co rzeczywiście jest dlań ważne. I jak rzeczywiście wygląda
jego
> > porządek.
> >
>
> Jest po prostu straszny !!!
Basiu!
Jako mama prawie 15-latka myślę, że przesadzasz, przejaskrawiasz, czy jak
zwał tak zwał:)
Tzn. nie twierdzę, że ten bałagan nie jest straszny, bo jeśli Twój Maciek
potrafi ze swoim pokojem zrobić to, co mój Adam ze swoim to owszem, to JEST
straszne. Lepiej, żebyśmy się tu nie licytowały na ten temat... :) Ale też
nie znam ani jednego nastoletniego chłopaka, który miałby w pokoju idealny
porządek... właściwie w ogóle jakikolwiek porządek. Przyjmijmy jako punkt
wyjścia, że bałganiarstwo w tym wieku jest normą. To nam zależy na porządku
w ich pokojach, a nie im. Sami raczej na razie tego porządku nie zapragną,
bo on nie jest im do niczego potrzebny. Możemy w nich wyłącznie wykształcić
odruchy i mieć nadzieję, że może kiedyś w przyszłości na swoim będą bardziej
świadomie dbali o swoje otoczenie. Krótko mówiąc, IMHO nie ma co lać łez nad
ich bałaganiarstwem, nie ma co prawić morałów, przemawiać do rozumu,
negocjować, targować się itp itd, bo oni rzeczywiście na tym etapie życia
mają ciekawsze zajęcia niż zmienianie pokoiku w śliczną bombonierkę:)
Wiesz dobrze, że jestem zwolenniczką dogadywania się z dzieciakami, a nie
stosowania kar i szantażu, ale u nas bałagan w pokoju pod to nie podpada.
Jak racjonalnie wyjaśnisz konieczność "mienia" porządku? Potrafisz? Ja nie.
Lubię, kiedy jest porządek. JA lubię. On nie musi lubić. I nie ma lubić - ma
sprzątać. I też nie codziennie. Wystarczy raz na kilka dni. Dlatego lepiej
nie wdawać się w dyskusje, tylko traktować to jako obowiązek. Taki, co to go
trzeba od czasu do czasu wykonać jak najmniejszym nakładem sił i środków, a
potem szybko przestać sobie nim zaprzątać głowę. Ja po prostu, kiedy stan
pokoju przekracza punkt krytyczny, mówię: Chcę, żebyś posprzątał teraz. Nie
"potem, za chwilę, zaraz, później, kiedyś", tylko TERAZ. Doprowadzenie
pokoju do stanu używalności jest takim samym obowiązkiem, jak wyrzucanie
śmieci, czy chodzenie do szkoły. Adam na to, że trzeba wyrzucić śmieci też
sam nie wpada. Trzeba mu o tym przypomnieć, i to nie raz, i w którymś
momencie powiedzieć: dość odkładania - trzeba to zrobić TERAZ. I nie
odpuścić, dopóki nie wykona. On się chyba po prostu przyzwyczaił, że o ile w
90% spraw można się ze starymi dogadać i wynegocjować coś dla siebie, to te
pozostałe 10% nie podlega dyskusji.
Dla jasności - Adam NIE MA w pokoju porządku. On go ROBI, kiedy usłyszy, że
musi. I chyba zaczyna wyczuwać, gdzie jest ten punkt krytyczny, bo zdarza mu
się zacząć sprzątać tuż przed usłyszeniem rozkazu:)) Nie stosuję żadnych
kar, ani gróźb. Po prostu utarło się, że jak każą sprzątać, to można margać,
psioczyć, marudzić, ale trzeba posprzątać i już. Jedyny mój argument to
taki, że mnie się też różnych rzeczy nie chce robić, ale je robię...
Bardziej racjonalnych powodów nie próbuję wymyślać:)
Anka-Tyranka
|