Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
From: "Darek" <d...@g...pl>
Newsgroups: pl.sci.medycyna
Subject: Re: błąd lekarza, czy normalka?
Date: Sat, 18 Dec 2004 15:19:36 +0100
Organization: "Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl"
Lines: 56
Message-ID: <cq1e9q$s0s$1@inews.gazeta.pl>
References: <cpvfht$dou$1@inews.gazeta.pl> <cpvhdt$14l$1@korweta.task.gda.pl>
<cpvonu$mpg$1@inews.gazeta.pl> <cq17d0$i9k$1@korweta.task.gda.pl>
NNTP-Posting-Host: 160-117.82-139.bia.tkb.net.pl
X-Trace: inews.gazeta.pl 1103379586 28700 82.139.160.117 (18 Dec 2004 14:19:46 GMT)
X-Complaints-To: u...@a...pl
NNTP-Posting-Date: Sat, 18 Dec 2004 14:19:46 +0000 (UTC)
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2900.2180
X-Priority: 3
X-RFC2646: Format=Flowed; Response
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2900.2180
X-User: darek.zalewski
X-MSMail-Priority: Normal
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.medycyna:165271
Ukryj nagłówki
Natomiast za brak
> poinformowania pacjenta o możliwych powikłaniach lub ewentualnej
> konieczności poświęcenia głosu - należy się opieprz, a choremu -
> przeprosiny. >
Oj. Niezupełnie nie traktujmy pacjentów jak dzieci. W świecie kiedy pacjent
ma prawa on mając wiedzę o komplikacjach wybiera sobie klinikę gdzie robią
to fachowcy, a jak nic mu nie powiedzą to idzie gdziekolwiek i później
trafiają się takie "kwiatki" jak utrata głosu gdzie nikt nie jest niczeemu
winien.
On natomiast jest im wdzięczny życie, co tu dużo gadać. -
jest. Zgoda, ale to już taka praca. A na marginesie międzu 1 operacją po
której już było wiadomo, że to nowotór, a drugą było pół roku przerwy. Tak
się ratuje życie?
Użytkownik "Tomasz Nowicki" <t...@s...com> napisał w wiadomości
news:cq17d0$i9k$1@korweta.task.gda.pl...
> "Darek" <d...@g...pl> wrote in message
> news:cpvonu$mpg$1@inews.gazeta.pl...
>
>>W sumie nie chodzi o pretensje do lekarzy. W sumie wiadomo, że nawet jak
>>się człowiek stara, to może nie wyjść i coś się zepsuje. Z tym, że tym
>>czymś jest czyjeś zdrowie. Ktoś taki musi później jakoś w społeczeństwie
>
> A na drugiej szali - życie. Nie pojmujesz, że gdyby operowali za mało
> radykalnie, to facet już by nie żył, albo właśnie dogorywał z mnogimi
> przerzutami w płucach, wątrobie i czaszce? W onkologii często nie ma
> to-tamto - jak trzeba, to się wywala pół człowieka, jeżeli chce żyć. A sam
> z doświadczenia wiem, że ludzie często nie mają pojęcia o skali
> zagrożenia - i powiesz takiemu, że po zabiegu może stracić głos, to
> ucieknie do znachora i zemrze za pół roku. Uwierz mi, widziałem kobiety
> konające na raka sutka, bo im nikt w porę jasno nie powiedział - cycek
> albo grób. Albo facetów umierających na raka odbytu, bo w głowie im się
> nie mieściło chodzić "z woreczkiem na kupę" na brzuchu. W onkologii
> zazwyczaj nie ma miejsca na poprawki i kombinacje. Onkolog często jest jak
> saper, tyle że w razie pomyłki ginie pacjent. Rak tarczycy zabija równie
> skutecznie jak rak płuc czy żołądka, tyle, że częściej wykrywa się go we
> wczesnym stadium rozwoju, gdy radykalne metody terapii mogą być skuteczne.
>
>> funkcjonować, a łatwe to nie jest. W tym przypadku należy mu się chyba
>> zadościuczynienie i odszkodowanie za straty, które poniósł, nawet jeśli
>> wina lekarzy była nie umyślna.
>
> Jeżeli wina jest umyślna, bo chcieli mu zabrać nerwy krtaniowe (choć, jak
> się domyślam z kontekstu, jeden został, więc głos po pewnym czasie się
> poprawi), to mieli rację - o ile prawidłowo ocenili konieczny margines
> wycięcia guza. Tylko jeżeli sprawa jest ewidentnie kwestią niezręczności
> operatora, to należałoby się jakieś odszkodowanie. Natomiast za brak
> poinformowania pacjenta o możliwych powikłaniach lub ewentualnej
> konieczności poświęcenia głosu - należy się opieprz, a choremu -
> przeprosiny. On natomiast jest im wdzięczny życie, co tu dużo gadać.
>
> T.
>
|