Data: 2005-10-10 07:29:18
Temat: Re: bycie kochanka.
Od: Dunia <d...@n...o2.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Margola wrote:
> Tak też myślałam, spotykając na drodze tych, co to żona ich nie rozumie i
> wcale ze sobą nie śpią.
Bardziej chodzilo mi o sytuacje, ktora opisala malwa: malzenstwo na
papierku, maz mieszkajacy n km od rodziny i odwiedzajacy rodzine od
swieta. Nie ma tu nic z "kochanki - pocieszycielki", po prostu dwoje
samotnych ludzi spotyka sie i zakochuje, normalnie jak w zyciu.
Mysle,ze wiekszosc tych osob rozwiodla by sie od razu, gdyby nie opor
wspolmalzonka (patrz post agi).
> I nie wchodziłam w żaden taki układ, bo po co? W
> imię czego?
Stworzenia udanego zwiazku moze ? Ale znajac Twoje wypowiedzi na tym
forum, zwlaszcza dotyczace uniewaznienia malzenstw koscielnych, nie
dziwi mnie Twoj poglad na powyzszy temat.
> Może się zresztą za wysoko ceniłam ;)
IMHO taki sam nieprawdziwy banal, jak to, ze jak kobieta pojdzie z
mezczyzna do
lozka na pierwszej randce, to facet bedzie traktowal ja jak szmate.
D.
--
Monchmoi host olle Zeit da Wöd
Und daun die oa Sekundn de da so föhlt
|