Data: 2004-01-23 19:00:26
Temat: Re: było: rosół, jest: całkiem zgnite mięso
Od: Krysia Thompson <K...@h...fsnet.co.uk>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 23 Jan 2004 19:58:34 +0100, "batory"
<b...@p...onet.pl> wrote:
>Noo, właśnie, co powiecie o "całkiem zgnitym (tak me dzieci mawiały) mięsie"?
>Właśnie postawiłam udziec barani do zgnicia. Inaczej jest niedobry. Obłożyłam
>go warzywami, oblałam octem, dodałam przypraw, przycisnęłam i se bedzie spoko
>gnił przez jakieś 4-5 dni :-). Dopiero potem się będzie nadawał do pieczenia. A
>co z bażantem? Mówią, iż należy go powiesić w sieni (czyli w niejakim chłodzie,
>ale bez przesady) za ogon i ma tak wisieć az spadnie (czyli mu ogon odpadnie).
>Pamietacie serial "Szogun"??? A co z cielęciną? Przyżadzacie ją zaraz po
>nabyciu? To miłego dłubania w zębach życzę. Wg. mnie cielęcina nadaje się do
>dalszej obróbki dopiero wtedy, gdy leżąc sobie gdziesik w cieple
>nabierze "pierwszego zapachu" - dopiero wtedy - po wymyciu jej w ciepłej
>wodzie - można ją piec, dusić czy gotować. A co z zającem, który wisi i wisi za
>oknem?
>Pozdrowionka - Agnieszka
ja nie uzywam. nie lubie. nie lubie zapachu dziczyzny, nie lubie
kruszenia. jesli jem cos, co ma wisiec lub lezec w czyms iles tam
czasu to ja wysiadam. nie jem tez i cieleciny
chyba jedyne co toleruje to wedzenie.
trys
K.T. - starannie opakowana
|