Data: 2004-01-23 19:10:32
Temat: Re: rosol
Od: "Basia" <b...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Słuchaj, to jak Ty gotujesz żurek? Bigos? Ogórki kiszone jak robisz?
> Albo zakwas na barszcz, czy wreszcie zsiadłe mleko? Już o zgliwiałym
> białym serku nie wspomnę :)
>
> Chleb na zakwasie też pewnie wziął się stąd, że się komuś dawno dawno
> temu ciasto zostawione na noc zepsuło, ale ten oszczędny obywatel
> postanowił je i tak upiec...
Nessie, to chyba troche odkrecanie kota ogonem, bo czym innym jest kwas
mlekowy w kiszonych ogorkach a czyms innym bakterie gnilne w zepsutej
kielbasie.
>
> Szczerze mówiąc koncepcja wyrzucania dobrego jedzenia, które zostało z
> obiadu, nie mieści mi się w głowie - nie jest to absolutnie krytyka,
> tylko po prostu u mnie jest zupełnie inaczej. No, ale ja się wychowałam
> nie tyle może w biedzie, co w niejakim niedostatku i w kulcie
> podnoszenia z ziemi "kruszyny chleba / przez uszanowanie..." Rozumiem,
> że nie każdy tak musi. :)
No i o to chodzi - traktować jedzenie racjonalnie, bo niby po co wyrzucac
cos, co zoslało z obiadu? Z reszta w wielu domach, gdzie dorosli pracuja a
dzieci sie ucza obiad gotuje sie na dwa dni, ale jesli ktos pisze ze oslizla
wedline mozna umyc plynem do naczyc i zesmazyc do jajecznicy a z
podkwasnialego rosolu zrobic ogorkowa to tu juz nie moge sie zgodzic ze to
oszczednosc i dobre gospodarowanie.
Takie postepowanie nie ma nic wspolnego z oszdzedzaniem, w dzisiejszych
czasach nie trzeba kupowac zywnosci na zapas, bo cos tam "rzucili" do
sklepow.
pozdrawiam
Basia
|