Data: 2012-08-08 06:34:02
Temat: Re: chwilowe otumanienie przez kobietę
Od: Ed <e...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2012-08-07 23:02, ginger pisze:
> W dniu 2012-08-07 10:02, Ed pisze:
>> W dniu 2012-08-07 09:29, ginger pisze:
>>> W dniu 2012-08-07 07:46, Ed pisze:
>>>
>>>> Nie wiem czemu kobiety wyobrażają sobie, że wystarczy trafić na swoją
>>>> tzw. "drugą połówkę" i wszystko już samo się ułoży.
>>>
>>> Ponieważ większość kobiet wierzy w tz metafizyczny wkład jedności
>>> i jednomyślności w romantyczne uczucia bardzo kobiecie potrzebne -
>>> przynajmniej na początku.
>
>> No tak, tylko czemu wierzą w to kobiety, które mają już pewien staż w
>> związkach,
>
> Nie tylko.
>
>> doskonale wiedzą, że czasem nie jest lekko i nie raz były
>> potraktowane już przedmiotowo?
>
> W związku, po latach lub w sytuacjach trudnych, często się zdarza
> że ludzie jednorazowo potraktują się przedmiotowo. Dla dorosłych ludzi,
> taki incydent nie powinien oznaczać; "no to skoro tak, to znaczy że się
> jednak pomyliliśmy a metafizyki nigdy nie było". Taki sposób reagowania
> na kryzysy(a kryzysy zdarzają się w każdym związku), byłby ewidentnym
> dowodem na to, że metafizyka dla takiej kobiety to faktycznie tylko i
> wyłącznie królewicz, pierścienie i sielana.
>
>> Jakaś blokada pamięci?
>> Czy może ciągle czekają na księcia z bajki?
>
> J/w.
>
> Metafizyka o której mówię, to nie miłość, pożądanie,wspólne pasje, cele
> czy podobne charaktery. To coś,co pojawia się na samym początku
> znajomości zanim jeszcze dojdzie do czegoś fizycznie.I co IMHO jest
> kluczowym elementem udanego związku a czego właściwie sama do końca nie
> potrafię logicznie odziać słowami. W każdy razie, w życiu, czuje
> się(mówię za siebie) ją tylko raz i tylko do jednej osoby stąd mojej
> wiary w swoją połówkę, jeszcze nikt nie potrafił mi rzeczowo wyperswadować.
Imo przy odrobinie wysiłku i dobrej woli można jakoś z grubsza
zwerbalizować to Twoje "to coś" lub wyłapać jego jakieś podstawowe
zależności i uwarunkowania.
Mam wrażenie jednak, że to odebrałoby Ci chyba jakąś magię "tego czegoś"
w którą wolisz wierzyć, więc nie będę Ciebie namawiał, ale też i za
bardzo nie ma tu wtedy o czym dyskutować.
Jako kontrargument podam może tylko, iż znane są mi przypadki w życia i
literatury, także tej zekranizowanej, w których 2 ludzi połączyła
najpierw znajomość, potem różne okoliczności, np. dziecko i dopiero z
czasem zaczęli doceniać siebie czy nawet czuć wdzięczność za obecność
partnera w swoim życiu.
W moim odczuciu taki związek w dojrzałym stadium wcale nie ustępuje
jakościowo związkowi opartemu na Twoim "tym czymś".
|